Wesela nie będzie

96 8 2
                                    

Andreas

Tak jak Zuza obiecała swojej przyjaciółce stawiliśmy się w Kranju kilka dni przed ceremonią. Kobiety od razu zaszyły się w pokoju starszej Polki zawzięcie dyskutując o czymś po polsku. Zostałem więc sam z Domenem, który rozpoczął temat piłki i naszych ulubionych klubów. Co do tego nie zgadzaliśmy, bo ja wolałem Bayern, a on Atletico, ale zgodnie stwierdziliśmy, że Lewy jest ostatnimi czasy niepokonany. Nudząc się z lekka włączyliśmy telewizor i przypadkowo natrafiliśmy na powtórkę meczu Bayernu i Barcelony. Słoweniec, by zrobić mi na złość specjalnie kibicował drużynie hiszpańskiej, a ja, pomimo że znałem wynik meczu, starałem się utrzymywać kamienną twarz. Kiedy tylko go włączyliśmy zaproponowałem zakładzik. Obstawialiśmy wynik meczu, a przegrany miał gotować kolację. Oczywiście wygrałem, a niepocieszony Słoweniec udał się do kuchni po książkę kucharską. Ja w tym czasie poszedłem na górę i nieśmiało zapukałem do pokoju zajmowanego przez dziewczyny. Po chwili szamotaniny drzwi uchyliła moja żona i nie widząc w pobliżu Prevca zaprosiła mnie do środka, a tam było istne pobojowisko. Walały się tam różne lokówki, prostownice, lakiery do paznokci i inne babskie duperele, których nazw i zastosowań nie znam. Usiadłem skołowany na materacu, a Zuzia podsunęł pod nos dwie buteleczki pełne kolorowych płynów.

-Który bardziej pasuje do mojej zielonej sukienki? Ten-wskazała na jeden-Czy ten?-pokazała na drugą butelkę

Chwilę udałem zamyślenie, a potem wskazałem na pierwszy pojemnik.

-Zdecydowanie ten-pociągnąłem dziewczynę na kolana i wyszeptałem na ucho-Ładnie podkreśla twoje oczy i dodaje ci uroku-zarumieniła się i cmoknęła mnie w usta

-Musisz już iść kochanie. Ja i Kasia mamy jeszcze dużo pracy-delikatnie wypchnęła mnie za drzwi-Zawołaj nas jak Domen przygotuje kolację. I niech to będzie coś lekkostrawnego, okey misiu?

-Jasne, ale cze...-nie dokończyłem, bo druga z Polek trzasnęła drzwiami, a ja zrezygnowany zszedłem na dół pomóc Preclowi w kuchni

Następnego ranka obudził mnie wrzask Katarzyny. Z tego co wyczułem mojej żony już nie było w łóżku, więc pewnie poszła sprawdzić źródło krzyku. Znalazłem je w salonie, w którym zmuszony był nocować Prevc. Kasia stała na środku pokoju nad biednym Domenem, a Zuza starała się ją jakoś uspokoić, jednak ta nic sobie z tego nie robiła i krzyczała dalej:

-DOMEEEEEN!!!- darła się dopóki ten się nie obudził- Lanišek znowu używał mojego szlafroka!

-Skąd wiesz?- spytał jeszcze mocno senny

Polka podeszła do kanapy i wywróciła kieszenie na drugą stronę.
Wysypały się z nich jakieś zasuszone zioła, które od razu strzepnął na dywan.

-Ponadto jest cały mokry!- usiadła na skraju kanapy- miałeś mu powiedzieć, żeby nie korzystał z moich rzeczy- rzekła już nieco spokojniej

-Do Anzego to jak do ściany- westchnął, podnosząc się do pozycji siedzącej- postarasz się tym nie przejmować? Bo ja już nie wiem, co na to poradzić...

-No zgoda...-odpowiedziała dziwnie spokojnym głosem Polka, po czym pociągnęła moją ukochaną na górę

Gdy Zuza mnie mijała posłała mi całusa w powietrzu i przepraszająco się uśmiechając zniknęła na schodach. Przed wyjściem do kościoła przygotowałem odpowiednio Słoweńca do czekania na ukochaną przy ołtarzu. Wyprasowałem mu garniaczek, zawiązałem krawat, bo jego ręce za bardzo się trzęsły i jeszcze by się udusił. Około godzinę przed ceremonią pod dom zajechała reszta gości. Swoje spóźnienie tłumaczyła korkiem spowodowanym przez wypadek, jednak ja i tak sądzę, że po prostu chcieli dłużej pospać. Kiedy tylko Zuza zeszła na dół oniemiałem. Włosy spływały jej kaskadami po ramionach, a twarz zdobił delikatny makijaż. Z otworzonymi z zachwytu ustami podszedłem powoli do ukochanej.

-Pięknie wyglądasz. Piękniej niż kiedykolwiek-dodałem po chwili namysłu, na co moja żona zarumieniła się i powiedziała:

-Możemy już jechać. Kasia mówiła, że razem z rodzicami przyjedzie prawie idealnie na ceremonię-na jej słowa wszyscy powsiadali do samochodów i ruszyli pod kościół

Zbliżała się trzynasta-godzina rozpoczęcia tej wyjątkowej dla Kasi i Domena mszy. Goście powoli zajmowali miejsca, a zestresowany Słoweniec znowu zaczynał chodzić tam i z powrotem. Kiedy siedzieliśmy już w ławkach, a Prevc niecierpliwie zerkał na zegarek rozległy się pierwsze nuty marsza weselnego. Drzwi otworzyły się na oścież i weszła przez nie starsza z krakowianek trzymając pod ramie swojego ojca. W tej ostatniej podróży jako kobieta "wolna" wyglądała cudownie, ale ja i tak wiedziałem swoje:

-Ty byłaś najpiękniejszą panną młodą jaka chodziła po tej ziemi-szepnąłem do ucha Zuzi i gdyby nie fakt, że znajdowaliśmy się w kościele pocałowałbym ją

Kobieta tylko mocniej się we mnie wtuliła i ze łzami w oczach przyglądała się ceremonii. Kiedy narzeczeni założyli sobie obrączki i pocałowali się Kasia nagle zatoczyła się do tyłu i straciła przytomność. Domen szybko złapał ją, przeprosił księdza i opuścił budynek.

Domen

Muskając usta ukochanej poczułem, jak zaczyna się chwiać i lekko ode mnie odsunęła. Nie znając przyczyny złapałem ją w talii i otworzyłem oczy. Kiedy to zrobiłem zauważyłem, że kobieta w moich ramionach ma zamknięte oczy. Przestraszyłem się nie na żarty i przepraszając księdza wybiegłem z kościoła. Wsiadłem do samochodu, zapinając wcześniej żonę na siedzeniu pasażera odpaliłem silnik. Wyjechałem z parkingu i skierowałem pojazd do szpitala. Po zatrzymaniu automobilu (xd dop.aut.) chwyciłem wybrankę mego serca ponownie w ramiona i wszedłem do dużego budynku. Recepcjonistka skierowała mnie na piętro trzecie, gdzie niezwłocznie się udałem. Przekazałem nieprzytomną lekarzom, a sam usiadłem na krześle przed pomieszczeniem. Po kilku minutach, które dla mnie były wiecznością, dołączyli do mnie Andi z żoną i moi bracia oraz rodzice, zarówno moi, jak i Kasi. Kiedy przez dziesięć minut nie było nic wiadomo, zacząłem spacerować po korytarzu w tę i z powrotem. Po kolejnych niezwykle długich piętnastu minutach lekarz wreszcie pozwolił mi wejść. To, co zobaczyłem strasznie mnie przybiło. Moja świeża żona leżała na łóżku i płakała. Szybko do niej podszedłem.

-Skarbie, co się stało? Żałujesz tego, co się stało?-pokręciła głową-To co jest? Jesteś na coś chora?

-Ja nie wiem ja ci to powiedzieć-załkała-Chciałam najpierw jeszcze tyle zrobić. Rozwinąć karierę...

-Wal prosto z mostu skarbie. Jakoś to przeżyję-uśmiechnąłem się pokrzepiająco

-Jestem w ciąży-rozpłakała się na dobre

-Nie chcesz tego dziecka?-spytałem skołowany

-Już je za bardzo kocham, żeby je porzucić, ale nie wiem, jak ty...-nie dokończyła, bo rzuciłem sie aby ją przytulić

-To najlepszy prezent jaki w życiu od kogokolwiek dostałem! Zobaczysz, że sobie poradzimy, a ty jeszcze wrócisz do jeździectwa-zakończyłem, kiedy do pokoju wpadła jej przyjaciółka

Ta tylko wymieniła spojrzenia z moją żoną i krzyknęła:

-Mówiłam ci przecież! A ty "Nie, to niemożliwe". I teraz, tak jak zawsze, się zastanawiasz czemu zawsze to ja mam rację i pewnie plujesz sobie mentalnie w brodę, że tym razem też tak było-zaśmiała się-Ale i tak chcę być chrzestną-wystawiła język i opuścił pomieszczenie cicho pogwizdując

Ja tymczasem popytałem lekarzy, którzy pozwolili mi zabrać małżonkę do domu. Tam oznajmiłem gościom, że wesela nie będzie, na co zdegustowani rozeszli się do siebie, a ja zacząłem cieszyć się z tego szkraba, który rozwijał się pod sercem mojej ukochanej

___________________
Tak jak obiecałam, dodaję dzisiaj już drugi rozdział. Jest ktoś kto się z tego powodu cieszy? Moźliwe xd W każdym bądź razie ten rozdział dedykowany jest emulka1 i Mniammmmm za ich wsparcie w procesie tworzenia nowej książki. Są niezastąpione 😆😘
Zuzia

Dziewczyny, Które Zmieniły Nasze ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz