Tata!

114 5 10
                                    

Akcja:
Sierpień, przed początkiem sezonu
Andreas

Zbliżały się moje urodziny, a Zuza z każdym dniem stawała się coraz bardziej tajemnicza, jakby szykowała coś w rodzaju niespodzianki. Dużo wolnego czasu spędzała w swoim gabinecie, razem z Sarą, nawet po treningach, a zamykała go tak szczelnie, aby nawet promyczek światła się tam nie przedostał. Z tego, co przez dosłownie sekundę przebywania tam udało mi się zauważyć leżało tam mnóstwo papieru i kleju. Żadnych więcej szczegółów nie dostrzegłem, bo żona szybko zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Zrezygnowany zapukałem jeszcze raz, na co Polka szybko wyrwała mi dokumenty od Wernera i wróciła do środka. Zrezygnowany wróciłem na trening. Po wycisku, jaki zafundował nam trener nadszedł czas na rozluźnienie. Jak zwykle w kolejce siedziałem ostatni, dostając na czas pracy Zuzi Sarę do opieki. Najczęściej po prostu dawałem jej jeść, pomagałem odbeknąć i w miarę możliwości kładłem spać w wózku. Kiedy nadeszła moja kolej, wjechałem do pomieszczenia "pojazdem", który moja żona od razu, wraz z jakimś plikiem kartek przekazała wychodzącemu Freundowi. Posłałem jej pytające spojrzenie, na co ona uśmiechnęła się tajemniczo i kazała się kłaść. Jeszcze nigdy nie zrobiła mi tak przyjemnego masażu, jak teraz. Czułem się wspaniale. Prawie tak, jak wtedy, gdy Zuzia zgodziła się za mnie wyjść, a ja dowiedziałem się, że zostanę ojcem. Nie zauważyłem nawet momentu, w którym cały zabieg się skończył. Uświadomiła mnie o tym dopiero moja ukochana wychodząc ze swojego biura z torbą. Ekspresowo się ogarnąłem i kiedy nie zobaczyłem na korytarzu Severina z dzieckiem w wózku spytałem:

-Czy ten Niemiec aby na pewno nie porwał nam dziecka?-kobieta wybuchnęła śmiechem

-Nie kochanie. Po prostu jutro są twoje urodziny i ponieważ twoi rodzice zapraszają nas do siebie, ja postanowiłam dać ci prezent już dziś-cmoknęła mnie w policzek i pociągnęła do samochodu

W domu, nie wiem skąd się tam wzięły, czekały na nas moje ulubione naleśniki z dżemem porzeczkowym, polane syropem o smaku toffi. Polka uśmiechnęła się i wskazując na krzesło poprosiła, abym jadł, co bez większego wahania zrobiłem. Po kilku chwilach wróciła chyba z samochodu, niosąc sześcienne pudełko. Poczekała, aż dokończę posiłek, po czym wciąż nie wypuszczając pakunku splotła nasze palce i pociągnęła w kierunku ogrodu. Już przez oszklone drzwi zauważyłem, że na trawie leży rozłożony koc, a na nim rozstawiony jest kosz piknikowy z moimi ulubionymi potrawami. Usiedliśmy w cieniu drzewa, Zuzia oparła się o pień czereśni, która miała już dojrzałe owoce i ułożyła moją głowę na swoich kolanach. Chwilę tak leżałem, po prostu wpatrując się w jej piękne, błękitne oczy, po czym moja ukochana sięgnęła ręką do góry i z gałęzi zdjęła pojemniczek z czereśniami. Postawiła mi go na brzuchu i co chwilę podawała jedną do zjedzenia. Kiedy pojemnik opustoszał podnieśliśmy się z ziemi, a Zuzia spytała:

-Co powiesz na jakiś taniec? Wiem, że nie jestem w tym wybitna, ale ostatnio trochę się uczyłam i myślę, że jest już lepiej niż było-uśmiechnęła się nieśmiało wyciągając do mnie rękę

-Z tobą? Zawsze kochanie. I wcale nie chcę, żebyś się zmieniała. Jesteś idealna taka, jaka jesteś i taką cię kocham-chwyciłem jej dłoń-Nawet, kiedy potykasz się o swoje własne nogi. A zwłaszcza wtedy, w końcu to świetna wymówka, żeby trochę mocniej cię złapać-chwyciłem ją jedną ręką w tali, a drugą chwyciłem jej wolną dłoń

Zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki, która płynęła w naszych głowach. Kobieta zatraciła się w moich ramionach, a ja co chwilę ją okręcałem, aż w końcu złapałem w pasie i przechyliłem nas do tyłu. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Powoli przywróciłem ukochaną do pionu i kiedy łapała równowagę wplotłem jedną rękę w jej włosy, drugą, którą wciąż trzymałem na jej tali przyciągnąłem ją bliżej i pocałowałem. Kiedy się od siebie oderwaliśmy chciałem chwycić ją na ręce i zanieść do sypialni, jednak ona zaprotestowała i najpierw poszła po pudełko, które po chwili spoczywało w moich rękach. Otworzyłem je, a tam były... "kupony na...". Pierwszym, który rzucił mi się w oczy był kupon spania do dwunastej, a reszty nie zdążyłem zobaczyć, ponieważ chwyciłem kobietę i zaniosłem na górę. Kiedy rano się obudziłem zegar wskazywał godzinę ósmą, a mój telefon bez przerwy dzwonił. Na zmianę męczyli mnie Sevi i mama, którzy ciągle wydzwaniali, prawdopodobnie chcąc się dowiedzieć, kiedy przyjedziemy. Byłem pod ogromnym wrażeniem, że Zuza wciąż twardo spała, ale w końcu niestety sam musiałem ją obudzić. W kilkanaście minut ogarnęliśmy się i już siedzieliśmy w samochodzie, aby pojechać do Freunda. Kiedy ten otworzył drwi, z głębi mieszkania wyraczkowała Sara krzycząc "Tata!". Zrobiło mi się ciepło na sercu i chwyciłem małą w ramiona, okręcając ją w okół. Mój kumpel w tym czasie zaniósł rzeczy dziecka do Audi i złożył mi życzenia. W czasie podróży spytałem moją żonę, czy słyszała pierwsze słowo Sary, na co ta zachichotała.

-To nie było jej pierwsze słowo, chociaż brzmiało tak samo-skupiła się na drodze-Myślisz, że co robiłam z nią ten cały czas u mnie w gabinecie?-wyjaśniła, na co zrobiłem obrażoną minę i do końca podróży się nie odzywałem

Domen

UWAGA, NA DOLE WAŻNE PYTANIE

Ciąża Kasi rozwijała się poprawnie. Od czasu kiedy wybraliśmy imiona za każdym razem staram się przeciągnąć Davida na moją stronę, aby w przyszłości pomagał mi odpędzać chłopaków od Laury. Kasia na moje zachowanie kręciła tylko głową i uśmiechała się pobłażliwie. Była już w szóstym miesiącu, więc postanowiłem w jakiś sposób umilić jej ten czas, bo za jakieś dwa miesiące będzie się ledwo ruszać. Wymyśliłem więc, że po raz ostatni przed  pojawieniem się naszych maleństw zabiorę Kasię na kajaki. Wszystko przygotowałem i spytałem ją, czy ma na to ochotę. Z entuzjazmem podeszła do tego projektu i po dopakowaniu "zapasów" wyruszyliśmy do miejsca startu spływu. Rozsiedliśmy się w kajaku i rozpoczęliśmy trasę. oczywiście pilnowałem, by moja żona się nie przemęczała, chociaż jej charakterek skutecznie mi to uniemożliwiał, bo za każdym razem gdy łapałem ją za wiosło, by chwilę odpoczęła dostawalem nim po głowie. Pare razy musiałem wysiadać z łódki, aby odepchnąć nas od brzegu czy ruszyć z mielizny. W skutek tego miałem całe spodnie mokre, bo rzeczka nie należała do najpłytszych. Po dotarciu do mety wyciągnąłem kajak z wody i razem z zawożącymi go na miejsce gdzie spływ się rozpoczyna, podjechaliśmy po samochód. Tam szybko zmieniłem mokre gacie na suche i poprowadziłem pojazd w kierunku mojej ulubionej polanki w okolicy. Rozłożyliśmy się tam z jedzeniem i rozpoczęliśmy piknik. Kasia, jedząca za trójkę, skonsumowała trzy czwarte naszego jedzenia, zostawiając mi tym samym tylko dwie kanapki i jabłko. Pospacerowaliśmy jeszcze trochę po lesie podziwiając dzięcioły i inne zwierzęta. Natrafiliśmy nawet na dzikie konie! W pewnym momencie niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami i zaczął siąpić deszczyk. Spojrzeliśmy o sobie i śmiejąc się jednocześnie szpanując swoimi umiejętnościami tancerskimi (?) udaliśmy się do samochodu. W domu wypiliśmy kubek ciepłej herbaty i rozłożyliśmy na kanapie aby obejrzeć jakiś serial. Nie czaiłem z niego zupełnie nic, ale nie zamierzałem kłócić się z ciężarną, więc po prostu udawałem zainteresowanie.

_______________
Mam do was bardzo ważne pytanie. Naszło mnie dzisiaj na napisanie w przyszłości jakiegoś Procha (dla niewtajemniczonych Peter Prevc x Kamil Stoch) czy innego Kraftboecka. I tu nasuwa mi się pytanie. Po pierwsze czy czytalibyście takie coś, a po drugie, jeśli tak, to czy wolicie yaoi (bardziej "erotyczne") czy shounen ai (bardziej opisywanie uczuć itp.) Prosiłabym żebyście napisali.
Zuzia

Dziewczyny, Które Zmieniły Nasze ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz