Akcja:
Początek sierpniaAndreas
Zuza skończyła studia już jakieś półtora miesiąca temu i mniej więcej od tego czasu mieszka ze mną. Mieszkanie w Krakowie oddała bratu, a sama zabrała wszystkie swoje rzeczy i wyjechała do Niemiec. Werner bardzo się ucieszył, że wreszcie znajdzie osobę, która będzie kompetentnie pełniła funkcję kadrowego fizjoterapeuty. Na początku przetestował na nas jej zdolności praktyczne, a później sprawdził, czy umie wypełniać poprawnie odopwiednie dokumenty, aby na koniec wydać werdykt, że na lepszego człowieka do tej roli nie mógł sobie wyobrazić. Siedziała więc w czasie treningu na trybunach i zawzięcie skrobała coś w swoim zeszyciku. Pare razy, w przerwie na siłowni, próbowałem zerknąć jej przez ramię, jednak ona szybko zatrzaskiwała notesik i nawet moje próby skradania się ala ninja spaliły na panewce. W końcu poddałem się i zrezydnowany poszedłem za resztą, żeby oddać skok treningowy. Nie był on zbyt dobry, ale mogę to zwalić na to, że zaciekawiony zachowaniem Zuzy, nie mogłem się skupić. Polka, mimo moich mocnych namów nie chciała już na przełomie siódmego i ósmego miesiąca ciąży rezygnować z pracy. Ba, ona wogle nie chciała nawet słyszeć o żadnym urlopie przed porodem, na co jednak nie mialem zamiaru pozwolić i wysłać ją na przymusowe wolne. Po jeszcze kilku rundkach wokół skoczni Werner wysłał nas do mojej ukochanej, aby rozluźniła nasze mięśnie. Pierwszy do kolejki wepchnął się Markus, z następnego miejsca wygryzł mnie Sevi, a ostatecznie wylądowałem na samym końcu. Kiedy po jakiejś godzinie nareszcie udało mi się dostać do środka, prawie już zasypiałem na stojąco. Na powitanie przytuliłem ją, troszkę niemrawo z powodu zmęczenia, jednocześnie krótko całując w czoło. Rozebrałem się do bokserek i jak długi rozciągnąłem na łóżku. Pod wpływem masażu całkowicie się rozluźniłem. Było mi tak przyjemnie, że nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Obudziły mnie delikatne pocałunki składane na moich ramionach i górze pleców. Mimowolnie zamruczałem i otworzyłem oczy. Nade mną stała Zuza, ze swoją i moją torbą, którą widocznie spakowała w czasie mojej drzemki. Pod pachą ściskała swój tajemniczy notesik, a za ucho miała wciśnięty ołówek.
-Wstawaj skarbie-powiedziała-Odeśpisz sobie w domu, ale teraz musimy już iść, bo Werner skończył wypełniać papiery i chce zamykać
-Mogłaś mnie wcześniej obudzić-stwierdziłem przeciągle ziewając i spoglądając na zegarek, który wskazywał, że przespałem dobrą godzinę
-Nie mogłam. Zbyt słodko spałeś-zachoichotała-Ale już wciągaj spodnie, bo zaczynam się robić głodna
Szybko naciągnąłem ubrania i zabierając od Polki torby opuściliśmy budynek. W domu byliśmy po kilkunasto minutowym spacerku, w czasie którego Zuza mocno się do mnie przytulała i opowiadała, jak minął jej dzień, ani razu nie wspominając o tajemnym zeszyciku. Po przekroczeniu progu szybko zmyła się do kuchni, wyciągając z lodówki cebularza. Na ten widok pokręciłem tylko głową i zacząłem przygotowywać jakąś konkretniejszą kolację. Po zjedzeniu spaghetti, bo na nic oryginalniejszego nie miałem siły, poszedłem pod prysznic. Kiedy odkręcałem wodę, do łazienki weszła Zuzia i bez skrupułów dołączyła do mnie w kabinie. Namydliliśmy sobie wzajemnie plecy, a Polka przy okazji zastosowała na mnie jakiś tajemny chwyt fizjoterapeutów, który sprawił, że całe zmęczenie na chwilę ze mnie uleciało. W sypialni położyłem się na łóżku, a krakowianka pokręciła się jeszcze chwilę po pokoju i dołączyła do mnie pod kołdrą wreszcie wyjmując notes.
-Widziałam, że cały dzień chciałeś zobaczyć co tu bazgrzę. Jesteś pewien, że dalej masz na to ochotę i nie stracisz wzroku? Bo cóż, ze ślepym mężem, zwlaszcza w czasie meczu ciężko byłoby wytrzymać-oparła głowę o moje ramię
-Jasne, że chcę. Może nie będzie tak źle-zaśmiałem się głośno i odważnie spojrzałem na pierwszą kartkę
To "coś" co się tam znajdowało chyba w zamyśle autorki miało przypominać człowieka, jednak wyszło bardziej coś na kształt małpy człekokształtnej. Na kolejnych stronach nie było lepiej. Przeciwnie. Z każdym kolejnym przewróceniem kartki "przedmiot" stawał się coraz bardziej gorylowaty. Gdy zobaczyłem już wszystkie rysunki spytałem:
-Kotku, co tak naprawdę chciałaś przedstawić? Bo mi to bardziej przypomina goryla niż cokolwiek innego-stwierdziłem delikatnie
-Zdaję sobie sprawę, że moje zdolności plastyczne nie są najwspanialsze, ale aż tak bardzo cię nie oszpeciłam!-krzyknęła oburzona
-To miałem być ja?!-spytałem zaskoczony
-A myślisz, że co robiłam w czasie kiedy spałeś? To chyba oczywiste, że próbowałam narysować coś co może cię przypominać-wywróciła oczami-Ale jak widać nie wyszło mi, zresztą jak zwykle. Zawsze jak próbuje narysować coś, co nie jest przedmiotem, to staje się to czymś "małpowatym"
-Gdybym ja miał cię rysować, ro wyszłabyś mi jeszcze gorzej niż j tobie-zapewniłem
-A spróbujesz?-kiedy miałem już zaprzeczyć zrobiła słodkie oczka i spytała-Dla mnie nie zrobisz? Wiesz dobrze, że kobiecie w ciąży się nie odmawiap-pogroziła palcem
Zrezygnowany chwyciłem ołówek i na szybko narysowalem jej portret. Nie zobaczyłem nawet jej reakcji, bo wystarczyło, że moja głowa opadła na poduszkę i zasnąłem w kilka sekund, a ostatnim co zarejestrowałem był krzyk zdziwienia i jednocześnie dumy z mojego dzieła, które nie było nawet nadzwyczajne. Ot tak sobie nabazgrany portrecik.
Domen
Kasia nie mieszkała ze mną. Uznała, że narazie jest zbyt skupiona na swojej karierze w jeździectwie żeby przeprowadzać się do innego kraju, zwłaszcza, że transport konia jest bardzo kosztowny. Musiały mi więc wystarczać niezbyt długie, bo ledwie kilku dniowe, wizyty Polki u mnie, bądź moje w Krakowie. Tym razem była moja kolej na lot do innego państwa. Goran, w przerwie między konkursami LGP dawał nam około tygodniowe przerwy, aby odrobinę się zregenerować. Zużywałem ten tydzień aby spotkać się z narzeczoną i nadrobić czas, który traciliśmy przez moje i jej zawody. Po drodze z lotniska wstąpiłem do sklepu i kupiłem coś w rodzaju dużego wianka z czarno-białymi wstęgami z napisami, które nie sposób było zrozumieć. Kiedy tak jechałem tramwajem, ludzie patrzyli się na mnie conajmniej dziwnie, lecz nie miałem najmniejszego pojęcia dlaczego. Przekonałem się o tym niespełna pół godziny później, kiedy wręczyłem Kasi kwiaty. Gdy ta spostrzegła jaki prezent jej przyniosłem zaniosła się takim śmiechem, że aż zgięła się w pół.
-Nie wiedziałam-zaczęła-Że mimo tego, że nie jesteśmy jeszcze małżeństwem już życzysz mi śmierci-kolejny niekontrolowany wybuch radości wstrząsnął krakowianką
-Dalej nie rozumiem o co wam wszystkim chodzi-stwierdziłem-najpierw wszyscy ludzie na ulicy, a teraz ty. Co takiego jest w tych kwiatach?!
-Jesteś taki uroczy kiedy się złościsz-pocałowała mnie-Zdradzę ci pewien sekret. To, co masz tam napisane-wskazała na wstążki-Znaczy "Spoczywaj w pokoju", a to, co trzymasz w ręku to wieniec żałobny
-Bardzo zabawne-chrząknąłem z zakłopotaniem-Dobrze wiesz, że nie znam polskiego
-Och, oczywiście, że wiem, ale jesteś tak cholernie pociagający kiedy ktoś wytyka ci błędy-zbliżyła się do mnie powoli i nim zdążyłem zareagować zarzuciła mi ręce na szyje i złączyła nasze usta
Kiedy się oderwaliśmy spytałem ciężko dysząc:
-A to za co?
-Wiesz, ostatnio, kiedy byliśmy sami Peter wlazł nam do łóżka i mam na ciebie straszną chrapkę. No chyba, że nie chceszo-odsunęła się zmieszana
-Z tobą? Zawsze
_______________
Wstawiłabym wam tu zdjęcie jednego z moich Andreasów, ale się zgubili xd Miłego czytania😘
Zuzia
CZYTASZ
Dziewczyny, Które Zmieniły Nasze Życia
FanficHistoria "Zielonej lampki, czyli w drodze do miłości" i "Skocznej Rodzinki" widziana z zupełnie nowej perspektywy. Jeśli podobały ci się poprzednie części, to zachęcam to zajrzenia ?? *napisane 2017*