Nowa droga życia

120 6 3
                                    

Akcja:
Ten sam moment co w drugiej części

Andreas

Od świąt Bożego Narodzenia minęły trzy miesiące, pełne przygotowań do zbliżającego się ślubu. Osobiście nie mogłem się doczekać momentu, w którym wreszcie nazwę Zuzannę Wolską moją żoną-panią Wellinger. Od samego rana, ubrany w garnitur, chodziłem w kółko po pokoju, wyznaczając głęboki rów w dywanie. Kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie przysiadłem na łóżku, wciąż przebierając nogami. W pewnej chwili drzwi otworzyły się, a do pokoju głowę wsadził mój ojciec, z Sarą na rękach.

-Jak się czujesz synu?-spytał kiedy dziewczynka raczkowała w moją stronę

-No wiesz tato-zacząłem, a Sara, którą już posadziłem na moich nogach złapała mnie za koszulę i mocno się przytuliła-Jestem zdenerwowany, jak chyba byłby każdy mężczyzna na moim miejscu, ale staram się opanować-powiedziałem bujając dziecko na boki i smyrając po brzuszku

-Nie łam się. Miałem to samo z twoją mamą-poklepał mnie po ramieniu i zabrał córkę-Zaraz przyjdzie do ciebie Sevi i będziecie się zbierać

-Dzięki tato. Na razie-przytuliłem go w męskim uścisku

Kilka następnych minut, do czasu przyjścia Freunda było istną męką. Zdążyłem w tym czasie ułożyć dwa razy kostkę Rubika, ale w końcu stres wygrał i ponownie zacząłem spacer. Kiedy przyjaciel wreszcie przybył złapał mnie za ramiona i mocno potrząsnął.

-Chłopie co ty robisz?!

-Stresuję się, ok?-prawie krzyknąłem

W tym momencie przez drzwi pokoju weszła Kasia i stanęła opierając ręce na biodrach.

-Andreas, co ty odwalasz?!-krzyknęła

-Ja tylko się stresuję-odpowiedziałem zgodnie z prawdą-Że ucieknie sprzed ołtarza, albo powie "nie", a ja nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niej-zacząłem lamentować

-Nie bądź baba i sluchaj uważnie, bo nie będę powtarzać-Polka spojrzała na mnie groźnie-Ona teraz siedzi w swoim pokoju i ma takie same wątpliwości jak ty, a to znaczy, że nie zamierza zwiewać, a tym bardziej cię zostawiać, rozumiesz?-spojrzała mi w oczy

-Tak, dzięki Kasia

-Żaden problem. Sevi, mogę cię prosić na chwilę?-spytała uprzejmie i wyciągnęła go na korytarz

Tym sposobem ponownie zostałem sam. Nie wróciłem już do zamartwiania się, tylko zacząłem wspominać. Przypomniałem sobie najważniejsze momenty naszego życia-od spotkania w Oberstdoefie do narodzin Sary. Uświadomiłem sobie, że oboje popełniliśmy w tym związku błędy, ale druga osoba tak nas kocha, że wybaczy wszystko. Nawet te najgorsze czyny. Naładowanego pozytywną energią zastała mnie Kasia, która oznajmiła:

-Jedziemy już do kościoła. Choć, bo będziesz szedł piechotą-uśmiechnąłem się i zszedłem na dół, gdzie w samochodzie siedzieli już mój tato i mama trzymająca Sarę na kolanach

Stałem już przy ołtarzu czekając na narzeczoną. W pewnej chwili rozległ się marsz Mendelsona, a przez drzwi kościoła weszła Zuzia trzymana pod rękę przez swojego ojca. Wyglądała nieziemsko. Suknia leżała na niej idealnie dopasowana, podkreślając wcięcie w talii, a szyja i twarz, nie zasłaniane przez włosy wyglądały niesamowicie. Stałem tak z rozdziawionymi ustami dopóki pan Wolski nie przekazał mi ręki Zuzy szepcząc:

-Dobrze się nią opiekuj-powiedział po czym poszedł do odpowiedniej ławki

-Pięknie wyglądasz-szepnąłem do mojej przyszłej żony, na co ta zareagowała rumieńcem

Złożyliśmy przysięgi (patrz rozdział "Nasz będzie lepszy" w "Skoczna rodzinka") ale nie wytrzymaliśmy do "możesz pocałować pannę młodą", więc zdezorientowany ksiądz wypowiedział te słowa już w czasie pocałunku. Po mszy odebraliśmy gratulacje od rodziny i skoczków wraz z partnerami. Do sali weselnej dojechaliśmy w kilka minut. Przed samymi drzwiami chwyciłem zaskoczoną Zuzannę Wellinger, swoją drogą pięknie to brzmi, i przeniosłem przez próg. Pozostali mężczyźni poszli w moje ślady i też przenieśli osoby towarzyszące przez próg. Po tej czynności rozpoczęła się impreza. Żyła wzniósł toast po czym zaczął śpiewać jakąś polską piosenkę. Wszyscy świetnie się bawili, kiedy Zuza zaproponowała grę w "Sporty na wesoło". Wygrali oczywiście jej ulubieńcy-Proch. Potem zrobiliśmy trochę luzu, a około północy, kiedy nasi rodzice z Sarą już dawno byli w domu, ogłosiłem kolejną zabawę. Tym razem miała polegać na tym, że kiedy muzyka przestanie grać mamy zamienić się z osobą stojącą najbliżej jakąś częścią garderoby. Oczywiście nie obowiązywało to Zuzy i większości pań, które oprócz sukieki i botów, którymi nie mogły się zamieniać, miały tylko bieliznę. "DJ-em" została moja świeżo upieczona żona i zabawa rozpoczęła się w najlepsze. Kiedy muzyka ucichła bezgłośnie porozumiałem z Piotrkiem i wymieniliśmy się marynarkami. Przy następnym "postoju" wymieniłem jednego buta z Anze i powiesiłem go sobie na szyji. Przy kolejnej okazji mój drugi but znalazł się w posiadaniu Krafta, który tak jak ja zawieszał buty przeciwników na szyji, powiązane sznurówkami. Kiedy pani Wellinger ponownie wcisnęła pauzę jedna z moich czarnych skarpetek zamieniła się na miejsca z tą częścią garderoby Kasaiego. Z kolei druga poznała bliżej nos Bicknera, na którym przez przypadek wylądowała. Zostały nam już tylko spodnie i koszula, a Zuzia, do której dołączyła Kasia, nie miały zamiaru przestać. Kiedy i te części mojego ubioru poznały kolejno głowę Stursy i ramiona Kota, podszedłem do pani kierownik, aka mojej żony, i powiedziałem:

-Kochanie, nie mamy już czym się wymieniać. Chyba czas przestać i oddać właścicielom ubrania-zasugerowałem

-Masz rację-podeszła do mikrofonu-Uwaga panowie! Niech dziesięciu z was ustawi się w szeregu, a pozostali będą poszukiwać swoich i oddawać wasze rzeczy-wszystko poszło sprawnie i udało nam się uporządkować do pierwszej w nocy

Potem jeszcze Żyła i Lanisek, do kompletu z Freitagiem urządzili konkurs picia. Około trzeciej balanga się skończyła, a ja i Zuza zmyliśmy się do naszego domu na noc poślubną. Było by bajecznie, gdyby nie straszna ilość guzików na tyle białej sukni. Na szczęście jestem bardzo (nie)cierpliwym człowiekiem i udało mi się z nimi uporać. Po tym nastała błoga rozkosz przerywana tylko naszymi jękami. Tej nocy, a właściwie poranka, kochaliśmy się jeszcze trzy razy, po czym wykonczeni padliśmy ma materac. Przykryłem nas kołdrą i gładząc skórę mojej wspaniałej żony odpłynąłem.

Domen

Wesele było przednie. Para młoda powymyślała najróżniejsze zabawy, które w ciekawy sposób urozmaicały imprezę. W okolicach północy odbyła się gra w "zamień rzeczy", a potem wspaniałe widowisko w postaci zawodów "kto wypije więcej". Zgodnie z tym, jak wszyscy obstawili, wygrał Polak, który dosłownie zmiażdżył konkurencję. Usiadłem z Kasią przy stole i zaczęliśmy opychać się ciastami. W pewnej chwili podszedł do mnie mój najstarszy brat i zadał pytanie:

-Młody...-podrapał się po karku-Nie masz może gumek pożyczyć starszemu bratu?-oblał się rumieńcem

Jako że byłem już wstawiony zapomniałem, że mam tylko jedno opakowanie i bez chwili wachania podałem mu mówiąc:

-Ostatni raz Peter-po czym wróciłem do narzeczonej

Około trzeciej, tak jak reszta, zaczęliśmy się zbierać. Po przekroczeniu progu pokoju przyparłem Polkę do ściany i zacząłem zachłannie całować. Nawet nie zauważyłem, kiedy znaleźliśmy się na łóżku. Powoli, pomagając sobie wzajemnie pozbyliśmy się naszych ubrań. Zbyt zajęci jęczeniem nie zauważyliśmy, że nie użyliśmy zabezpieczenia. Wycięczeni padliśmy na łóżko. Na wpół trzeźwa Kasia spytała:

-Chyba my też powinniśmy zacząć planować ślub, nie sądzisz?

-Sądzę-ziewnąłem-Ale pogadamy o tym jutro-nie czekają na odpowiedź zasnąłem

_________________
Wróciłam do was z Grecji, a z powodu mojej długiej nieobecności dostaniecie jutro, kiedy już się trochę ogarnę dwa. Kto się cieszy? *Świerszcze* Rozdzialik dla mojej emulka1 która umiera jakieś 2tys kilometrów ode mnie. Nie spal mi się bardziej na tym słoneczku 😘😘😘
Zuzia

Dziewczyny, Które Zmieniły Nasze ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz