Andreas
Około tygodnia temu Zuza wyjechała do Słowenii, aby jako druhna pomagać Kasi w najważniejszych szczegółach. Dzisiaj miałem ją odebrać z przystanku, a następnie "zaprosić" na kolację, uprzednio zostawiając Sarę pod opieką Markusa. Mam nadzieję, że jej nic nie zrobi, chociaż chyba nie chciałby się narażać szefowi. Na dworcu byłem dosłownie dwie minuty przed przyjazdem pojazdu. Wyskoczyła z niego moja żona i ciągnąc bagaż rzuciła się na szyję. Z początku zmartwiła się, na wieść, że zostawiłem nasz skarb z tym nieodpowiedzialnym skoczkiem, ale kiedy poznała powód i przestrogi jakimi poczęstowałem Eisenbichlera, chyba się uspokoiła. Po zjedzeniu spędziliśmy noc, która zrekompensowała nam te kilka dni nieobecności.
-Bardzo za tobą tęskniłam kochanie. Nie wyobrażasz sobie jak ciężko mi było z myślą, że ty i Sara jesteście tak daleko-wyszeptała w moją szyję, kiedy leżeliśmy zmęczeni
-Ja za tobą bardziej skarbie. Sara kilka razy nawet wskazywała na twoje zdjęcie i robiła pytającą minkę-zaśmiałem się i poczochrałem Polkę po włosach leżących luźno na poduszce
Kiedy rano się obudziłem nie poczułem tego charakterystycznego ciężaru na klatce piersiowej, więc pierwszej chwili pomyślałem, że to wszystko mi się przyśniło, jednak zobaczyłem w rogu pokoju nierozpakowaną jeszcze walizkę i odetchnąłem z ulgą. Zszedłem do kuchni w samych dresach, z powodu zaginięcia koszulki, a tam stała najpiękniejsza kobieta świata, z włosami związanymi w koka, w swoich ulubionych klapeczkach i... obiekcie moich poszukiwań. Uśmiechnąłem się. Dobrze wie, że uwielbiam, kiedy chodzi w moich bluzkach, bo ona w nich wygląda zdecydowanie lepiej ode mnie.Podszedłem do niej od tylu, chwyciłem w pasie i ułożyłem głowę na ramieniu, we wgłębieniu gdzie obojczyk łączy się z szyją. Delikatnie posmyrałem ją nosem po szyi i spytałem:
-Co pichcisz kochanie? Bo pachnie bardzo smakowicie-wciągnąłem piękny zapach
-Dostałam od wyjątkowo miłej staruszki w busie, kiedy do was jechałam. Podobno wychodzi z tego wspaniały omlet-uśmiechnęła się i wróciła do pilnowania patelni
Po śniadaniu siedliśmy na chwilę do telewizora, a po jakiejś godzinie pojechaliśmy odebrać Sarę od Markusa. Jak się okazało Niemiec zwołał całą ekipę i zajmowali się dzieckiem we trójkę, choć nie wiem co gorsze. Na ich szczęście maleńka była zupełnie cała i zdrowa, więc papcio Walter może się jeszcze powstrzymać z zabijaniem ich. Dziewczynka bardzo ucieszyła się na widok mamy i wyciągała w jej kierunku swoje malutkie rączki. Po powrocie do domu Zuzia zrobiła Sarze mleko, które ta zjadła bardzo prędko, a następnie wyniosła do ogrodu koc, rozkładając go trochę w cieniu, a trochę na słońcu. Wyniosła tam trochę misiów, innych pluszaków i pare zupełne niepodobnych do przytulanek zabawek. Kiedy to było zrobione, chwyciła mnie za jedną rękę, bo w drugiej trzymałem dziecko, i pociągnęła do ogrodu. rozsiedliśmy się na niebieskim materiale i przyglądaliśmy się jej nieudanym, bądź bardziej sukcesywnym próbom zabawy. kiedy ona miętosiła misie, Zuzia zagadnęła:
-nie sądzisz, że powinniśmy zacząć myśleć powoli nad rodzeństwem dla Sarki? Z doświadczenia wiem, że już różnica trzech lat niestety przeszkadza, a nie chciałabym, żeby skończyła tak jak ja-wiecznie zamknięta przed braćmi czy siostrami-uśmiechnęła się niepewnie-Co o tym sądzisz?
-Och, oczywiście! Szkoda, że to nie ja na to wpadłem-zachichotałem-Ale może za jakiś miesiąc, może dwa, co? Bo chyba nie chcesz nic zrobić na ślubie Kasia, a z twoimi mdłościami w pierwszych dwóch miesiącach nigdy nic nie wiadomo. Nie miej mi tego za złe, ale dobrze wiesz jak jest-posłałem jej przepraszający uśmiech
-Nic się nie stało panie Wellinger, pod warunkiem, że obieca pan wziąć się wtedy ostro do roboty-zaczęła kreślić dziwne szlaczki na moim torsie, na co automatycznie jęknąłem
Oderwał ją od tej czynności dopiero płacz Sary, docierający do naszych uszu. Spojrzeliśmy w jej stronę i zobaczyliśmy, jak trzyma się rączką za zaczerwienione, chyba nawet zdarte, kolanko. Zuza chwyciła ją w ramiona i udała się w stronę domu, a ja podążyłem za nią. Ona poszła na górę, prawdopodobnie zanieść najpierw dziewczynkę do łóżeczka, gdzie można by spokojnie się nią zająć, a ja, przewidując jej następny ruch, chwyciłem z apteczki plasterki i wodę utlenioną, po czym również udałem się do pokoju sąsiadującego z naszą sypialnią. Prawie zderzyłem się z żoną w drzwiach, jednak kiedy pokazałem jej zawartość rąk, cofnęła się do środka, wpuszczając tym samym i mnie. Sprawnie, mimo płaczu dziewczynki na kontakt z odkażającym płynem, Polka założyła plaster i pocałowała zranione miejsce, aby "nie bolało". Po tej czynności, nasz mały skarb zasną natychmiast, co chwilę tylko pochrapując, z powodu przytkanego nosa. My, nie chcąc odchodzić zbyt daleko od niej, przynieśliśmy komputer i puściliśmy sobie jakiś film. I tak oglądaliśmy do późna, aż w końcu zauważyłem, że kobieta zasnęła. Przebrałem ją w piżamę, przykryłem kołdrą i poszedłem do kuchni po mleko dla dziecka, które powinno coś zjeść przed nocą.
Domen
Kasia od wczoraj dziwnie się czuje. Kiedy tylko poczuje zapach jedzenia szybko pędzi do łazienki aby zwrócić zawartość żołądka. Nie cieszy mnie to, ale obiecała, że jeśli do czwartku nie ustanie (jest wtorek dop.aut) to z własnej woli pójdzie do lekarza. Wątpiłem w to, ale jak to mówią, nadzieja matką głupich. Dzisiaj, z racji tego, że porządnego walca nawet nie umiemy zatańczyć, mieliśmy mieć lekcję tegoż właśnie sportu. Z samego rana prawie wmusiłem w Polkę trochę herbaty, aby się nie odwodniła i jedną, małą kanapeczkę. Następnie ubraliśmy się w wygodne stroje i pojechaliśmy dokształcać się w dziedzinie tańca. Zaczęliśmy od czegoś łatwego-podstawowych kroków do walca angielskiego. Potem doskonaliliśmy nasze umiejętności poprzez dodanie obrotu. który jednak wciąż był wolny, gdyż Kasia wciąż była blada. Następną atrakcją był walc wiedeński, który opanowaliśmy dość sprawnie i przeszliśmy do cza-czy. Z tym było trudniej. Nie miała skomplikowanego układu, jednak duża liczba, trudnych do zapamiętania figur sprawiała, że wychodziła nam dopiero po półtorej godziny. Po tym moja narzeczona wglądała na wypompowaną ze wszystkich sił życiowych, więc zapłaciliśmy i pojechaliśmy z powrotem do domu. Czekał tam na nas ugotowany przez moją mamę obiad, rosół i pierogi (na które przepis dała jej Zuzia dop.aut)-będące chyba jedynym jedzeniem, na które nie reagowała wymiotami. Po posiłku poszliśmy na dwór, aby Kasia mogła się dotlenić i być może dzięki temu pozbyć nieprzyjemnych zawrotów głowy. Nie dało to jednak nic i po kilkudziesięciu minutach wróciliśmy do mieszkania. Dziewczyna jak długa rozłożyła się na łóżku w pokoju i opatulając się kołdrą chyba zasnęła. Nie byłem tego jednak pewny, a jedynie wywnioskowałem to z dość równego oddechu, postanowiłem jednak mimo wszystko zrobić jej herbatę i postawić na szafce obok łóżka. Nie chcąc jej przeszkadzać zszedłem na dół, gdzie Cene i Anze akurat oglądali "Kapitana Amerykę". Dosiadłem się do nich i siedziałem tam do momentu, w którym krakowianka nie zeszła po schodach i nie poprosiła o gorący napój. Szybko zaparzyłem jej herbatkę i udałem za nią do sypialni. Tam ponownie weszła pod pierzynę, jednak tym razem, widząc godzinę dziewiętnastą, najpierw przebrała się w piżamę. I ja to zrobiłem, a po kilku chwilach już spałem ogrzewając jej plecy.
______
Łapcie pierwszy rozdział na dziś, rozpiszę się pod drugim😇
Zuzia
CZYTASZ
Dziewczyny, Które Zmieniły Nasze Życia
FanfictionHistoria "Zielonej lampki, czyli w drodze do miłości" i "Skocznej Rodzinki" widziana z zupełnie nowej perspektywy. Jeśli podobały ci się poprzednie części, to zachęcam to zajrzenia ?? *napisane 2017*