Prolog

2.7K 169 3
                                    

Stali przed sobą. Spoglądał na nią tak, jakby nie miał jej już nigdy zobaczyć. Za to ona odwracała wzrok. Miała na sobie niewielki plecak, a jej krótkie brązowe włosy powiewały na wietrze.

- Po co się zgodziłaś? - warknął, spoglądając na nią ze złością – dopiero co zostałaś magiem klasy S- spojrzała na niego i westchnęła tylko.

- Jestem nim od dwóch lat. I dobrze wiesz czemu. Moje zdolności są idealne do wykonania tej misji.

- Mogłaś odmówić- krzyknął wściekły. Nie chciał aby szła, to miejsce nie będzie już takie samo bez niej.

- Dobrze wiesz, że nie mogłam- uśmiechnęła się smutno, widząc jego reakcję.

- Ten starzec ci kazał ? Na miłość boską masz 15 lat !

- Nie patrz na mnie jak na dziecko, tylko dlatego, że jesteś o dwa lata starszy!- warknęła, spoglądając na niego ze złością. Jednak po chwili uśmiechnęła się i zrobiła krok w jego stronę, ale on w tym samym czasie się cofnął.

- Czemu ? Ta misja jest zbyt niebezpieczna.

- Laxus, nie bądź dzieckiem- zaczęła- jesteśmy magami. Obaj jesteśmy odpowiedzialni za ochronę Fairy Tail.

- Makarov posyła cię na pewną śmierć. Kiedy w końcu oprzytomnie...- ale przerwał, kiedy poczuł piekący ból na policzku. Spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciółkę.

- Nie obrażaj go w mojej obecności- warknęła przez zaciśnięte zęby – on i Fairy Tail...

- Fairy Tail to tylko gildia- przerwał jej zdenerwowany. Czemu nie mogła zrozumieć, że nie wróci z tej misji. Czemu ich poglądy muszą się tak różnić. Nie mógł jej stracić, nie chciał tego.

- Fairy Tail to dla mnie rodzina. Jeśli tego nie rozumiesz, to nie wiem, jakim cudem się przyjaźniliśmy- posłała mu wściekłe spojrzenie po czym ruszyła w stronę wyjścia z Magnolii

Dwa lata później: 

Padało. Makarov tego dnia był nieobecny. Wrócił właśnie że spotkania Rady. Tak jak się spodziewał. Śledziła Sunę od rozpoczęcia jej misji. Spodziewał się, że jeśli nie otrzymał od niej żadnych informacji od dłuższego czasu, to coś musiało się stać. Wszedł do gildii. Nie wiedział, jak powiedzieć tym dzieciakom o tym co się stało. Jak powiedzieć jemu...

- Mistrzu, czy znowu coś przeskrobaliśmy ? - spojrzał na Erzę, która stanęła przed nim. Wszyscy tak wzrośli w siłę przez ostatnie 2 lata. Spojrzał w około gildii, poszukując jednej osoby. Blondyn siedział przy barze, popijając kufel zimnego piwa. Raijinshu poszło samotnie na misję, co nie zdarzało się za często. Spojrzał w bok, kiedy usłyszał kłócących się Natsu i Greya. Westchnął ciężko, po czym wszedł na stolik baru. Jednym ruchem ręki nakazał ciszę. Czuł jak w gardle zaczyna pojawiać się nieznośna gula, a w oczach pojawiają się łzy.

- Właśnie wracam ze spotkania z Radą – jego głos był cichy i jakże nie pasujący do jego radosnej osobowości- Suna...

- Wraca?- Dragoneel podbiegł bliżej i z radością spojrzał na staruszka.

- Niestety nie- syn Igneela założył ręce na klatce piersiowej, udając obrażonego. Już od dawna planował zmierzyć się z dziewczyną kiedy ta wróci. Na Gildartsa nie miał co liczyć, ale z dziewczyną miał przynajmniej minimalne szanse na zwycięstwo, albo przynajmniej na w miarę równą walkę.

- Mogłaby już wrócić, minęły dwa lata- burknął Laxus, popijając swoje piwo.

- Suna poległa- zdawało mu się, że cała gildia momentalnie zamilkła. Nie miał pojęcia, jak miałby powiedzieć to w inny sposób. Jednak teraz zdawało mu się, że ta bezpośredniość była zbyt okrutna. mógł dostrzec konsternację w oczach dzieciaków i strach w spojrzeniu starszych magów. Jej śmierć była czymś nie możliwym, nie prawdopodobnym...

- Co... co masz na myśli, mistrzu?- spytała Erza z przerażeniem w oczach- jak to poległa...

- Czego tu nie rozumieć!- warknął blondyn wstając ze złością- ta idiotka zawaliła i zginęła- wszyscy spoglądali na chłopaka ze zdziwieniem i przerażeniem. Dopił swoje piwo, ledwo powstrzymując się, aby nie rozwalić kufla o ścianę. Wiedział, wiedział od początku, że tak się stanie. Ta idiotka nigdy go nie słucha!

- Jak możesz!- Natsu rzucił się na blondyna, jednak został przez problemu odrzucony na kilka metrów a spojrzenie blondyna, mówiło mu aby z nim dzisiaj nie zaczynał.

- Zadowolony!?- blondyn spojrzał ze złością na swego dziadka po czym wyszedł robiąc dziurę w ścianie. To wszystko wina tego dziadki, idioty, który posyła dzieciaków na misję samobójcze.

Tydzień później:

Stał nad jej grobem już chyba z godzinę. Już przestało padać, a promienie słońca powoli przebijały się przez chmury. Doskonale pamiętał ich rozmowę przed jej odejściem. Dotknął policzka, w który wtedy dostał i zacisnął ze złością drugą pięść.

- Mówiłem Ci idiotko, że zginiesz!- warknął do siebie, spoglądając na wyrzeźbione imię  dziewczyny  na grobie- i co ci dały te twoje cholerne uczucia do Gildii ? Jakoś cię nie uratowały. Tak samo jak ta twoja rodzina!- przeklął pod nosem po czym odszedł, nie przychodząc już tu nigdy więcej.



DomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz