8️⃣

61 1 0
                                    

Wtorek
-... ogólnie to jeszcze nie zrobiłam tego wypracowania, ale ...- naszą rozmowę przerwały odgłosy biegnącej w naszą stronę Vildy i Evy.
-Lydia! Lydia! Lydia!- zatrzymały się i usiadły obie, obok nas, na oparciach ławek, na głównym placu.
-O co chodzi?- zapytałam zaciekawiona.
-Wczoraj Chris pobił się z Seb. Tak go zmasakrował, że ma pękniętą szczękę i połamane pare żeber. – powiedziała Eva.
-A co z Chrisem?- zapytała Noora, ponieważ wiedziała, że ja tego nie zrobię, ale chcę wiedzieć.
- Jemu nic się nie stało. Trener uznał to za męskie porachunki i dał mu tylko ostrzeżenie. Nie zawiesza go. Ciekawe czemu go pobił. –spytała Vilda.
-Może mu dziewczynę odbił, czy coś w tym stylu.- powiedziała Eva ironicznie. – Oj przeraszam, syndrom gryzionego języka.
-Nie szkodzi.- Powiedziałam kiedy przyjaciółka mnie przytuliła.
-Kiedy z nim pogadasz?- spytała Eva. -Chris zaprzeczył wszystkim plotką z tym, że ciebie wziął w łazience na imprezie.
- A nie na stole bilardowym?- spytała Chris.
-No właśnie o tym mówię. Ta plotka jest tak przekłamana i pełna sprzeczności, że ludzie przestają w nią wierzyć .
-To prawda. – powiedziała Noora.- William mi powiedział, że Chris po szkole doszedł do źródła tych plotek i kazał im wszystko odkręcić.- powiedziała mi przyjaciółka kładąc mi dłoń na kolanie.-  Uwierz mi, jeszcze nigdy Chris nie zrobił czegoś takiego, dla kogokolwiek , naprawdę L musicie pogadać.
-Wiem. –wypuściłam dość głośno powietrze z moich ust.- Ale jeszcze nie teraz, muszę to wszystko sobie poukładać i przemyśleć na spokojnie .
-To dobry pomysł. –powiedziała Sana, a po chwili dodała,- Pamiętaj, że jak będzie czegoś próbował, albo cokolwiek to mu przywal.
-Dobra. – powiedziałam  śmiejąc się.- Będę miała to na uwadze Sana, a teraz chodźcie bo spóźnimy się na norweski.
                                                                                                               ***
-...mam nadzieję kochanie, że nie jesteś na nas zła, że znowu wyjeżdżamy,- powiedział tata pakując walizkę. – Wiem, że obiecaliśmy ci, że po przeprowadzce do Norwegii, to wszystko się zmieni.
-Spoko, nic się nie stało. I tak jest lepiej niż wcześniej, bo jak mieszkaliśmy w Polsce, były miesiące kiedy nawet was nie widziałam. Jest postęp. –zaśmiałam się, a tata się uśmiechnął.
-Poradzisz sobie? Jeszcze na, aż tak długo ciebie nie zostawialiśmy. Może wynająć ci opiekunkę, albo chociaż ochroniarza?
-Nie, nie trzeba tato.- powiedziałam znów śmiejąc się.- Poradzę sobie sama. Zaproszę dziewczyny na kilka dni, albo będę sama do nich chodzić. W końcu będę mogła pod waszą nieobecność, tańczyć i śpiewać w całym domu. Nie martw się o mnie, daję sobie świetnie radę.
-Dobrze, że chociaż poczucie humoru się ciebie trzyma skarbie.- tata zamknął walizkę i zszedł po schodach, a ja za nim.- Pamiętaj jakby cokolwiek się działo, dzwoń i wsiadam w pierwszy samolot.
- Wszystko będzie dobrze.- uściskałam tatę. – Ale obiecujesz mi przywieść figurkę z Tokyo.- wyciągnęłam w taty stronę mały paluszek.
-Figurkę i małą flagę.- uśmiechnął się  i złapał swoim palcem, za mój.- Do zobaczenia kochanie. – pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
Zakluczyłam drzwi i poszłam prosto do mojego pokoju. Wzięłam podręcznik od norweskiego , zeszyt i lekturę, po czym rozsiadłam się na moim łóżku. Położyłam się na plecach, a pięty wsparłam o ścianę. Lektura była dosyć nudna, a zarazem trudna do zrozumienia. Była pisana staro norweskim, a mój mózg nie jest do tego przyzwyczajony.  Po dwóch godzinach czytania, przerwał mi pełne skupienie nad tekstem, dzwonek do drzwi. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu 21:59. Przez chwilę zastanawiałam się czy przypadkiem nie zaprosiłam dziewczyn na noc, ale wysłały by mi do tej pory z milion wiadomości. Wstałam z łóżka, poprawiłam moją za dużą męską koszulkę, z logo zespołu :Nirvana i ruszyłam w stronę drzwi. Złapałam za zamek i bez zastanowienia się, bądź spojrzenia w judasza, otworzyłam drzwi. To co  za nimi stało, a raczej kto sprawiło, że stałam jak wryta.
- Mogę?- zapytał, a ja zrobiłam pare kroków do tyłu, by mógł wejść. Zamknął za sobą drzwi i zmierzył mnie swoim spojrzeniem. Dotarło do mnie, że nie wyglądam w tym momencie zbyt atrakcyjnie: grube skarpetki naciągnięte na legginsy, powyciągana koszulka i domowy kok.
- Chris czego chcesz?- spytałam opuszczając niżej ramiona.
-Musimy pogadać.
- Ale my nie mamy o czym.- rozłożyłam ręce i poszłam do kuchni, a on ruszył za mną.
- Dobrze wiesz, że mamy.- złapał mnie za nadgarstek i  zmusił, abym na niego spojrzała, próbowałam mu się wyrwać, ale na próżno, jego uścisk był zbyt silny.
-Ale ja nie chcę z tobą rozmawiać.- widać było, że walczy ze sobą samym, aby czegoś mi nie powiedzieć, czego będzie zaraz żałował.
-To chociaż mnie wysłuchaj, okay.- po chwili przemyśleń potaknęłam głową.- Po pierwsze wiem, że jestem mega dupkiem, ale musisz mnie zrozumieć. – prychnęłam.-ale uwierz mi, że nie chciałem ciebie skrzywdzić. To co powiedziałem w szatni od wf...- nerwowo przeczesał włosy.- Nie chciałem, aby to tak zabrzmiało, chciałem wtedy wszystkim powiedzieć, że to są głupie plotki, ale...
-Ale co?!- przerwałam mu.- Bałeś się, że twoja pieprzona reputacja fuckboya legnie w gruzach? Bardzo ciebie przepraszam, że prawie zniszczyłam twoją wypracowaną w pocie czoła, sławę.- powiedziałam ironicznie.
-Pieprzyć moją reputację, pieprzyć chłopaków, pieprzyć moje miano fackboya, pieprzyć to wszystko!- podniósł głos, co mnie trochę wystraszyło.- Wiem, że zachowałem się jak cham i prostak, ale zrozum, że jak taki jestem.
-Zauważyła.- przewróciłam oczami.
-Ale przy tobie wszystko jest inaczej,- zaśmiał się pod nosem.-zwalniam.  Nie chce tego stracić, co mogłoby być, między nami.
-Trochę za późno, trzeba było zachować się tak, jak należy i przyznać się od razu wszystkim. Teraz jest już za późno.- oparłam się o blat kuchenny.
- Próbowałem to odkręcić, dotarłem do źródła tych plotek i kazałem im to naprawić.- zacisnął pięści.- Już wszyscy wiedzą, że to była tylko głupia plotka.
-Nic nie naprawiłeś, nadal będą ze mnie szydzić i się naśmiewać .- Nie mogłam już znieść patrzenia jego brązowe oczy, spuściłam wzrok w podłogę.
-Zająłem się tym.- zapewnił mnie.
- I co teraz, hmmm...? Za każdym razem jak znajdzie się ktoś taki jak Seb, to będziesz się z nim bił? Tak nie można.
-Gdybyś słyszała co powiedział.
-Przecież tam byłam!- wrzasnęłam na niego.
-To co powiedział jak byłaś w naszej szatni, to nic w porównaniu z tym, co powiedział potem.- zacisnął mocniej pięści i się zagotował.
- I to był powód, aby go pobić? Jesteś jakiś chory!
-Ja?- zaśmiał się w taki sposób, że aż ciary po mnie przeszły.- Okay, to następnym razem pozwolę wcielić mu swój plan w jego życie.
- O czym ty mówisz?- zapytałam marszcząc brwi.
-Po lekcjach William powiedział, że Seb chce ciebie naszprycować pigułkami i zgwałcić jeśli mu nie dasz?- wytrzeszczyłam na niego oczy.- Gdyby nie William, rozpierdoliłbym jego głupi łeb o chodnik.
-Ale czemu ja? Czemu nie np.: Ebi czy ktokolwiek inny? Przecież on mnie nawet nie zna.
-Ponieważ...- poprawił mi mój niesforny kosmek włosów i zaczepił  za ucho.- Ponieważ jesteś jedyną rzeczą na jakiej mi zależy. Od dawna Seb szukał czegoś, aby się na mnie odegrać , ale nic mnie nie ruszało. Wiedział, że jak zrobi ci krzywdę, to mnie to zrani.
-Nie rozumiem...- delikatnie podniósł moją brodę do góry, abym zmusić mnie do spojrzenia sobie w oczy.
-Rozumiesz i to doskonale. Jeśli stało by się tobie cokolwiek...- zapadła cisza, a moje serce przyśpieszyło.
-Ale,... nie pozwolisz na to. Nie dasz mnie nikomu skrzywdzić.- Nie wiem kiedy to się stało, a nawet co mnie do tego podkusiło, ale pocałowałam Chrisa. To był przepełniony: bólem, żalem i cierpieniem pocałunek. Oparł swoje czoło o moje.
-Uwierz, że naprawdę nie chciałem, wiem, że źle zrobiłem, ale do cholery jestem pierdolonym Chrisem.- zaśmiał się, a ja posłałam mu uśmiech.
-Okay, ale co my z tym wszystkim teraz zrobimy...?
-Zobaczymy.- uśmiechnął się i zanim zdążyłam coś powiedzieć, jego wargi szarpnęły moimi. Jego wargi były gorące i pełne wprawy. Wplotłam palce w jego włosy, a on złapał mnie w talii i posadził mnie na blacie kuchennym. Jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele, szukając mojej skóry. Wsunął jedną dłoń pod moją koszulkę, a drugą zaparł się o blat. Robiło się coraz goręcej, ale wiedziałam, że muszę to przerwać. Delikatnie odepchnęłam go od siebie, moimi dłońmi, które jeszcze przed chwilą spoczywały na jego klatce piersiowej. Zaśmiał się pod nosem i przeczesał swoje włosy palcami.
- Może herbaty?- zaśmiałam się.
-Nie, nie dzięki. – zeskoczyłam z blatu  i nalałam do czajnika wodę.
-Nie to nie, ja sobie zrobię.- zalałam kubek gorącą wodą i poszłam do pokoju. Nie musiałam prosić, aby poszedł za mną, ponieważ szedł krok w krok za mną. Postawiłam kubek na stoliku nocny.
-Lektura?- podniósł jedna książkę z mojego biurka.
-Tak. – pozbierałam resztę książek z łóżka i położyłam je na biurku. –Ejjj... co ty robisz?
-Siadam, a co nie mogę?- zapytał się po czym pociągnął mnie za dłoń i siedziałam obok niego, na moim łóżku.- Ale jesteś spięta, przecież nic ci nie zrobię. -Wzięłam herbatkę ze stoliczka i upiłam łyka. Zabrał mi kubek i również się napił.
-Ejjj... pytałam się czy chcesz.- zaśmiał się i odstawił pusty kubek na podłogę.
-Kradzione smakuje lepiej.- przyciągnął mnie do siebie bliżej. Zdjął z siebie swoją bluzę i mi ją podał. Zmarszczyłam brwi pytająco.- Załóż, masz zimne dłonie.
-Wolę koc.
-Znowu zaczynasz? Tym razem sam ciebie ubiorę.
-Okay.- uśmiechnęłam się i wciągnęłam bluzę przez głowę. – Oficjalnie moje poczucie wartości spadło do minimum.
-Czemu?- zaczął bawić się moimi palcami.- Dałem ci ją tak po prostu, a nie musiałaś nic robić.
-Nie chcę jej. Później ci ją oddam. Nie chcę być utożsamiana ze zwykła, pustą laską, która się z tobą przespała, aby zyskać tą durną bluzę.
- Ale ta jest inna.- zaśmiał się pod nosem.- Tą ci dałem z własnej woli, a większość dziewczyn mi je po prostu zwija, jako trofea, oraz nie musiałaś się ze mną przespać, żeby ją mieć.
-O Mój Bożeee, ale ze mnie cholerna szczęściara, zaraz dodam nowy status '' Nie musiałam spać z Christofferm, aby mieć jego bluzy z jego busa". Jutro laski ze szkoły ogłoszą strajk.
-Hahahah bardzo śmieszne.
-A żebyś wiedział.
-Tak ciebie to bawi, zobaczymy kto będzie śmiał się ostatni.- W jego oczach zabłysnęło światełko, a chwilę później nie mogłam przestać się śmiać.
-Przestań mnie łaskotać!!!
-Najpierw powiedz jak mam na imię.
-Christoffer.- nie mogłam złapać tchu, cały czas łaskotał mnie.
-Jeszcze raz jak mam na imię.- zaśmiał się.
-Christoffer... dobra Chris, a teraz przestań.- przestał mnie łaskotać.
-A jednak znasz moje imię.- Położył się obok mnie i objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej.- Mówiłem, że nie gryzę.
-Ale łaskoczesz.- zaśmiał się. Leżeliśmy tak w milczeniu. Raz on na mnie patrzył, a raz ja. Po paru minutach usiadł.
-Chyba muszę już iść, jest już wpół do pierwszej, chyba, że...- nic nie powiedział, ale zrozumiał, że nie mam nic przeciwko temu, aby został. Znów się położył i przyciągnął mnie do siebie. Był taki ciepły. Patrzyliśmy sobie w oczy, co było dosyć śmieszne. Poprawił mi włosy za ucho i pocałował w czoło.
-Idź spać koszykarko.
- Pffff... Cham i prostak.
-Kostka lodu.
-Dupek. – zamknęłam oczy i zasnęłam.

I will be your nightmore // SKAM // ChrisWhere stories live. Discover now