Piątek
-Ooo przepraszam...- wpadłam na kogoś, kiedy szłam w stronę moich rodziców, aby pochwalić im się moim świadectwem.
-Hej.- ten głos rozpoznam wszędzie, odruchowo zacisnęłam pięści.- Gratuluję wyróżnienia.
-Dzięki i wzajemnie.- wyminęłam go, aby dłużej z nim nie rozmawiać, ale ucieczka nie była mi dana. Złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał.- Lydia musimy pogadać.- zagotowałam się.
-Nie mamy o czym!- warknęłam na niego i go szybkim ruchem odepchnęłam.- Czy tak ciężko zrozumieć Ci, że nie chcę ciebie już więcej znać?- chciał znów mnie złapać, ale udało mi się uskoczyć w tym ogromnym tłumie uczniów.- Daj mi spokój Chris! Zniknij raz na zawsze z mojego życia.
-Ale...- przepchnęłam się przez tłum wpadając wprost na moich rodziców.
-Lydia gratulacje.- wyciągnęła mama ręce w moją stronę, aby mnie przytulić.- Oj kochanie nie płacz, my też tęskniliśmy. –Nie płakałam ze szczęścia, chociaż bardzo ucieszyłam się, że ich widzę, ale dlatego, że patrząc na Chrisa poczułam jak łamie się coś we mnie na nowo. Otarłam łzy i poszłam z rodzicami do kawiarni.
***
-Tato wychodzę.- zbiegłam po schodach i kierowałam się do drzwi.
-Już? Przecież jest dopiero 18:40, a u Noory masz być na 20.
-Tak tato, ale chcę się spotkać z koleżanką. –mama zaśmiała się- O co ci chodzi?- zapytałam.
-Od teraz tak to się nazywa.
-Ale co?- spytałam krzyżując ręce na piersi.
-Umawianie się na randkę.- chciałam jej powiedzieć, że już nie jestem Chrisem, ale przecież nie mogłam jej powiedzieć, że mnie zdradził. Więc ugryzłam się w język i wyszłam. Pare minut później znalazłam się w parku, gdzie już czekała na mnie Mia.
-Hej. – podeszłam do niej, a dziewczyna mnie uściskała. –Co tam?
-Musisz wrócić do Chrisa.- powiedziała stanowczo, a ja przewróciłam oczami.
-Mia nie mogę, on mnie zdradził, przecież wiesz.
-Chris ciebie nie zdradził.
-Mia on całował się z inną dziewczyną, sama przecież to widziałaś. Jeśli to nie zdrada to nie wiem co.
-Ale on powiedział, że ciebie nie zdradził!- podniosła głos.
-Od kiedy ty go bronisz, co? Przecież go nawet nie lubisz.
-Ale on jest moim bratem! I wiem kiedy mówi prawdę.
-Mia, ale o czym ty w ogóle mówisz, co? Przecież obie widziałyśmy jak obściskuje się z jakąś laską, na tamtej imprezie.
-Ale...
-Nie Mia, nie ma żadnego ale, jeśli to wszystko o czym chciałaś ze mną porozmawiać to ja już muszę iść, jestem umówiona.- złapał mnie za ramię, a ja spojrzałam na nią morderczo.- Puść.
-Lydia myliłam się.
-W czym?
-Chris naprawdę się zmienił.- przestałam się szarpać i stanęłam.- On naprawdę ciebie kocha i cierpi. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Porozmawiaj z nim. Daj mu chociaż wyjaśnić...- prychnęłam.- Lydia...! Proszę
-Nie wiem Mia, może... zastanowię się...- poprawiłam włosy za uszy.- Ale nic nie obiecuję...
-Dobrze dziękuję.
Porozmawiałam jeszcze chwilę z Mią i poszłam na piechotę do Noory. Weszłam po schodach na samą górę i na dach budynku. Impreza trwała tam w najlepsze. Noora i Vilda świetnie to przygotowały. Był tam masę uczniów naszej szkoły. Dostrzegłam moje przyjaciółki przy barku i podeszłam w ich stornę.
-Hej.- Vilda od razu mnie uściskała.
-Chodź zatańczymy.- złapała mnie za rękę śliczna blondynka i wyciągnęła na parkiet. Za nami ruszyła reszta grupy. Bawiłyśmy się tak przez dobre 30 minut. Po chwili podszedł do nas William i wyszeptał coś Noorze, na ucho, a ona skinęła głową.
-Lydia chodź na chwilę ze mną.- powiedziała.
-Okay, a po co?
-Nie wiem William chce ci kogoś przedstawić. Sama nie wiem.- wzruszyłam ramionami i poszłam za przyjaciółką i jej chłopakiem. Wyglądali tak uroczo. William splótł swoje palce z jej.
-Hej stary.- powiedział William do jakiegoś chłopaka, z którym przywitał się typowym męskim klepnięciem.
-To jest Lydia, dziewczyna twojego brata.- William odsunął się od znajomego, a mnie na jego widok zamurowało, tak samo jak Noorę.
-Hej Ian.- chłopak wyciągnął do mnie rękę, a ja nadal w ciężkim szoku ją uścisnęłam.- Ale my już się chyba widzieliśmy.
-Co?- nadal nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Ian i Chris byli cholernie do siebie podobni. Jedynie co od razu można zauważyć, to inny kolor oczu.
-A no tak- zaśmiał się.- Mogłaś wtedy pomyśleć, że ja to Chris.
-Nie rozumiem.
-Lydia to nie Chris całował się z Emmą, tylko Ian. To nie go wtedy widziałaś, ponieważ Chris był przez całą imprezę w pobliżu mnie. – powiedział William, a Noora potaknęła.
-Akward.- zaśmiał się Ian. Nawet śmiech i ten cholerny uśmieszek mieli taki sam.- No dobra skoro już się wszyscy znamy, to może jakiś trój...- nie słuchałam już dalej co ma do powiedzenia, ponieważ odwróciłam się gwałtownie na pięcie i wybiegłam.
Musiałam się przewietrzyć. Stałam właśnie naprzeciw barku, który okupywali jeszcze trzeźwi nastolatkowie. Podbiegłam do bramki zabezpieczającej dach i złapałam się za nią. Zamknęłam oczy i próbowałam unormować oddech. To co przed chwilą usłyszałam, wstrząsnęło mną. Boże co ja zrobiłam? Oskarżyłam niesłusznie Chrisa, o coś czego nawet nie zrobił. Zerwałam z nim chociaż jest niewinny. Boże jaka ja jestem głupia!!! -Boże co ja zrobiłam?!- wyszeptałam sama do siebie. Nagle poczułam znajomy dotyk na mojej skórze, które sprawiły u mnie dreszcze. Stanął obok mnie i spojrzał w tą samą stronę, co ja.
-Chris... ja...- spojrzał mi w oczy, poczułam zbierające się w moich łzy, ale nie pozwoliłam im opuścić moich kanalików łzowych.- Ja przepraszam...- nie mogłam znieść jego spojrzenia i odbiegłam od bramki. Złapał mnie za dłoń, tym razem nie za ramię, ani nie za nadgarstek.
-Spójrz na mnie.- nie chciałam, ale w końcu złamałam się i spojrzałam w jego piękne, ciemne oczy. Podniósł moją dłoń wyżej, łącząc swoje palce z moimi po kolei.
-Przepraszam, że bezpodstawnie ciebie oskarżyłam, po prostu myślałam, że to ty całowałeś się z Emmą, a nie twój brat, po prostu...
-To, że wszyscy nadal uważają mnie za największego fuckboya na świecie, nie oznacza, że nadal nim jestem...
-Wiem, ale...
-Ale co? Po prostu mi nie ufasz Lydia...
-Ufam ci...- spłynęła mi jedna łza po policzku, a on otarł ją swoim rękawem.
-Udowodnij mi to.
-Jak? Przecież tego nie da się tak po prostu...- nagle wpadłam na coś, to był impuls, odruch.
-Po prostu... co Lydia?- odwróciłam się i poszłam w stronę budynku.-Lydia gdzie ty do cholery idziesz?- Weszłam do mieszkania Noory, a Chris wbiegł zaraz za mną.- O co ci chodzi, Lydia...?
-Zamknij się.- Podbiegłam do niego i go pocałowałam, a on nie był mi dłużny. Pchnęłam go na kanapę i usiadłam na jego kolanach. Ściągnął z siebie swoją bluzę, a ze mnie mój szary sweter. Jego usta spoczęły na mojej szyi, a moje dłonie były oparte na jego klatce piersiowej. Chwilę później znalazłam się pod nim. Czułam jego uśmiech na moim ciele, kiedy mnie całował. Nagle przestał mnie całować i spojrzał mi prosto w oczy.
-Jesteś pewna...?
-...ufam ci.- uśmiechnęłam się do niego, a chwilę później jego usta znów znalazły się na moich, a jego dłonie zaczęły majstrować przy moich spodniach. Nagle głośno uderzyły drzwi wejściowe, w których stanął William z Noorą, całując się.
-Kurwa mać stary wyjdź.- zaśmiał się Chris, a ja znalazłam mój sweter i wciągnęłam go na siebie zapięłam spodnie.
-Kurde Chris zrób to dla mnie.- nie mogłam przestać się śmiać.
-Dobra.- wstał i ubrał się.- Ale jestem mi winny cholernie wielką przysługę.
-Dobra, ale wypierdalaj.- wyszliśmy, a gdy Chris zamknął za nami drzwi, wybuchliśmy śmiechem.
-Boże, nie mogę oddychać.- zasłoniłam twarz dłońmi, nie mogłam przestać się śmiać.
-A może...?- podszedł do mnie i położył mi dłonie na biodrach. – dokończymy?- uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie fuuuu...- odepchnęłam go od siebie.- Już ci udowodniłam, że ci ufam.
-Takkk.- ten uśmiech nie mógł zwiastować niczego dobrego. Chris przerzucił mnie sobie przez ramię i wyniósł, poza budynek, i dopiero wtedy postawił.
-T co jedziemy do ciebie?
-Chris!- uderzyłam go lekko w ramię.- A nie możemy jechać na kawę czy coś?- rozłożyłam ręce w geście pytającym.
-Ale ty nie lubisz kawy.
-To wypiję herbatę.- zaśmiałam się, wsiedliśmy do jego samochodu i chwilę później znaleźliśmy się pod kawiarnią. Wyszliśmy z samochodu, zamówiliśmy ciepłe napoje i poszliśmy do parku, na spacer. Całą noc przegadaliśmy spacerując. Wróciłam do domu przed 7. Przez cały spacer trzymaliśmy się za ręce, co było dosyć dziwne, ponieważ nie należeliśmy do par, które zachowują się tak cukierkowo i uroczo, ale tym razem zrobiliśmy wyjątek, co było fajne i urocze.