Środa
Budził zadzwonił, Półprzytomna sięgnęłam do telefonu, który znajdował się na szafce nocnej. Wyłączyłam go i przeczesałam włosy palcami. Dopiero się zorientowałam, że nie jestem sama.
-A jednak to nie był koszmar.- zaśmiałam się, a Chris wciągnął mnie pod siebie.
- Chcesz to mogę być twoim koszmarem.- zaczął mnie łaskotać. Udało mi się mu wyrwać i wybiegłam z mojego pokoju, a on za mną. –Mam cię złapał mnie w talii i obrócił w swoją stronę.
-Proszę ,nie już będę miła.- zaśmiałam się.
- I tak nie będziesz. Hej.
-Hej. Nawet nie waż się mnie teraz pocałować.
-Czemu?- położyłam mu dłonie na klatce piersiowej.
-Śmierdzisz. Idź się umyć. W mojej łazience jest jedna szafka stojąca, weź sobie z niej ręcznik.
-Okay.- zrobiłam jeden krok, ale pociągnął mnie za nadgarstek i pocałował. – Tylko skoczę do samochodu, powinienem mieć jakieś ubrania na zmianę.
-Widzę, że zawsze jesteś przygotowany na ewentualne noclegi.
-Pozorny zawsze ubezpieczony. – zaśmiał się, a ja popchnęłam go ręką.
-Świnia.
Chris szybko się ogarnął, po nim poszłam ja wziąć szybki prysznic. Spakowałam się szybko i poszłam ogarnąć nam coś do jedzenia. Zrobiłam mu szybką jajecznicę na bekonie a do tego czarną kawę, a sobie jogurt z owocami.
-Masz coś do jajecznicy?- zaśmiał się.- Czy wieczna dieta?
-Ani to, ani to . Po prostu nie jej mięsa.- wzruszyłam ramionami i upiłam kolejny łyk, herbaty zielonej z pomarańczą.
- Jesteś dziwna.- zabrał mi kubek z ręki i wypił moją herbatę do dna.
-Ejjjj, przecież chciałeś kawę. – wyrwałam mu mój kubek z dłoni. –Dzięki.
- Może i jesteś inteligentna, ale robisz potworną kawę.- zaśmiał się a ja go szturchnęłam.
-Za dwadzieścia minut zaczyna się lekcja. Wrzuciłam mój kubek i miseczkę do zlewu i poleciałam szybko umyć zęby. Związałam włosy w kucyk. Założyłam buty i kurtkę. – Chris chodź bo się spóźnimy.
-Idę mamo. – zaśmiał się i wrzucił talerz do zlewu. Założył buty i wyszliśmy z domu.
-Okay, który to twój samochód?- zakluczyłam dom, wrzuciłam klucze do plecaka i podbiegłam do niego.
-Ten.- wskazał palcem i nacisnął przycisk na kluczyku.
-Chyba sobie kpisz.- spojrzałam na samochód.- Twoi rodzice zwariowali.
-Nie, tylko założyli się ze mną, że nie zdam za pierwszym razem prawka i przegrali.- powiedział.
-Dostałeś BMW 7 za to, że zdałeś prawko za pierwszym razem...- Otworzył mi drzwi i gestem dłoni nakazał mi wsiąść.
-Yyyy tak.- odpalił silnik i pojechaliśmy z piskiem opon.
-Przestań, jedziemy w zabudowanym.- zaśmiał się i zaczął przyśpieszać i gwałtownie zwalniać.- Przestań proszę.
- Okay.- staliśmy właśnie na światłach, kiedy Chris położył mi dłoń na moim kolanie.
-Co robisz?- zapytałam się , śmiejąc się.
-Nic.- spojrzałam na jego dłoń, a potem na niego aby załapał. – Nie przesadzaj.- Światła zmieniły kolor, a Chris ruszył z piskiem opon. Zaparkował pod szkoła. Wysiadłam z wozu i ruszyłam w stronę szkoły.
-A ja?- spytała rozkładając ręce pytająco.
-Przecież trafisz, jesteś w końcu Russem.- zaśmiałam się, po czym poczułam szarpnięcie a Chris mnie pocałował.
-To idziemy?- zaśmiał się, a ja jeszcze nie zdążyłam się otrząsnąć.
-Lydia.- kiedy się odwróciłam, moje przyjaciółki stały za mną.- Co ty robisz z krisem?- spytała zbita z tropu Noora.
-Yyyy...yyyy...
-Akward.- zaśmiał się Chris i poszedł.
- Lydia tłumacz się gęsto, czy wy z Schistad...- spytała Vilda, ale jej przerwałam.
-Nie, nie!- zaczęłam wymachiwać przecząco rękoma.- Nic między nami nie doszło. Po prostu wczoraj przyszedł niezapowiedzenia, wszystko sobie wyjaśniliśmy i zasnęliśmy podczas rozmowy. To tyle.- dziewczyny zaczęły wymieniać między sobą spojrzenia.
- Dobra to było w wielkim skrócie, ale my chcemy poznać całą historię...- powiedziała Chris.
- Ze wszystkimi szczegółami.- zaśmiała się Eva, udając, że strzela do mnie palcami.
-A teraz chodźcie na lekcję, bo zaraz się spóźnimy . – powiedziała Sana i ruszyłyśmy za nią.
***
Telefon zawibrował na moim biurku. Odłożyłam podręcznik i wzięłam telefon do ręki: ''Otwórz okno". ''Nie dasz rady, to półpiętro". ''Otwórz to się przekonasz". Wstałam i otworzyłam okno i chwilę później, Chris wszedł przez nie.
-Więcej wiary.- pocałował mnie w policzek i spojrzał na mów ubiór.- Fajna bluza.- zaśmiał się.
-Świnia. –odepchnęłam go od siebie.
-Nie powinieneś przypadkiem już spać?
-Uczę się, tobie też polecam. Niedługo masz egzaminy.-oparł się o moje biurko.
-Jestem świetnym uczniem, już wszystko umiem.
-A do tego jakim skromny.- złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Palcem odgarnęłam jego opadające kosmyki grzywki, z czoła.- Nie chcę ciebie wyganiać, ale mam sporo nauki iii... prawie nic nie kumam.
-Pomogę ci, tylko w czym.
-Eeee... Norweski i Matma.-wziął podręczniki z biurka i usiadł na moim łóżku. Poklepał materac, w miejscu, w którym mam usiąść.
-Wiesz, że naprawdę dobrze wyglądasz w mojej bluzie.- szepnął mi do ucha.
-Chris...! Matma.- posłałam mu uśmiech i odtworzyłam książkę.
Nie sądziłam, że Chris naprawdę będzie potrafił mi to wytłumaczyć. Matma od razu stała się jaśniejsza. Wypiliśmy sporo herbaty i przy każdej możliwości, Chris żartował z moich głupich błędów. Przed czwartą zmusił mnie, abym trochę pospała.
-Dobra już starczy na dzisiaj.
-Jeszcze sobie trochę powtórzę.- siedział przyklejony do moich pleców.
-O nie oznajmiam koniec.- zrzucił książki z mojego łóżka i pociągnął mnie za biodra.-Leż i spać. –zaśmiał się, a ja przytuliłam się do niego. Bawił się moimi włosami, a ja zataczałam okręgi na jego klatce piersiowej.
-Chris...?
-Hmmmm...?
-Czy my jesteśmy parą?
-A nie?
-A tak?- zaśmiał się.- Pytam poważnie.- Chris podniósł się na łokciu i spojrzał mi w oczy.
-L czy wydaje ci się, że z pierwszą lepszą dziewczyną, uczyłbym się matmy po nocach, albo przychodził do jakiejś tylko popatrzeć jak śpi?- nic nie powiedziałam, tylko się uśmiechnęłam.- A teraz naprawdę idź spać.- położył dłoń na moim pośladku, ale byłam zbyt zmęczona, aby kazać mu ją zabrać. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
Czwartek
-Ja tak Chris nie mogę! Nie dam sobie z tym rady!
-Ignoruj je wszystkie, one nic dla mnie nie znaczą. – staliśmy na głównym placu szkoły, kłócąc się na długiej przerwie.
-Jak? One są wszędzie. Zmówiły się czy coś?! Nom stop jakaś dziewczyna, w tej twojej cholernej bluzie, podchodzi do mnie i mówi, że nie jestem ciebie warta i ,że zostawisz mnie zanim się obejrzę.
-Dobrze wiesz, że to nie prawda!- wszyscy bacznie obserwowali naszą sprzeczkę, ale nikt nam nie wchodził w drogę.
-Nawet twoja była, Ibem... jak mogłeś ją zdradzić?!
-To było w ogóle, co innego.- zapewnił mnie Chris. Złapał mnie za nadgarstek. –L...
-Daj mi święty spokój!- wyszarpnęłam rękę z jego silnego uścisku.- Poszukaj może jakieś innej głupiej i naiwnej, bo ja się na to nie piszę.- odwrócił się i ruszył szybkim krokiem do szkoły. Gdy już do niej wszedł, dobiegł mnie i wszystkich odgłos, silnego uderzenia w szafki szkolne.
-Lydia.- Noora podeszła do mnie, złapała mnie za dłoń i zaprowadziła, na nasze ulubione miejsce na placu.-Wszystko w porządku ?
-Tak jasne. –uśmiechnęłam się.- Jutro u mnie, na 18.
-Chcesz tam iść Lydia?- spytała Sana.
-A czemu nie? Świat się przecież nie zawali, przez jedną głupią kłótnię, z pieprzonym Chrisem.
-Okay... ale jak będziesz czegoś potrzebować ... to od razu mów.- powiedziała Eva.
-Nie no dam sobie radę, wszystko co może nam się przydać mam w domu. Jak czegoś zabraknie to po prostu poszukamy sklepu całodobowego.
-Ale nie o to mi chodziło, ale okay.- Powiedziała Eva, zeszłyśmy z ławek i poszliśmy do budynku szkoły, na zajęcia.
***
Piątek
-Ktoś dzwoni do drzwi. – powiedziała Chris ściszając muzykę.- Zobaczę kto to.
-Okay.-pomogłam zapiąć Vildzie suwak, od jej sukienki. Weszłam do łazienki, po szczotkę.
-Emmm Lydia mogłabyś tu podejść.- zawołała mnie z dołu Chris.
-Już idę. – podałam Noorze szczotkę, o którą mnie prosiła. Zeszłam na dół jeszcze nie przebrana, ale już w spiętych włosach i lekkim makijażu, na który namówiła mnie Eva.- O co chodzi Chris...- stał przede mną Schistad. – Co tu tutaj robisz...?
-To ja was zostawię.- powiedziała Chris i poszła schodkami na moje półpiętro.
-Zanim zaczniesz krzyczeć.- rzucił jakieś czarne rzeczy na podłogę.
-Co to jest?- wskazałam palcem na podłogę.
-Zrób z nimi co tylko zechcesz. Nie wiem możesz spalić je, wyrzucić, albo podrzeć, ale proszę przestań się na mnie wściekać.
-Skąd ich tyle wziąłeś?- spytałam krzyżując ręce na piersiach. – Burdel okradłeś czy co?- powiedziałam na tyle złośliwe, że poczułam się z tym nawet trochę źle.
-To są wszystkie bluzy dziewczyn, które zaliczyłem. Zrób z nimi co chcesz.
-Ale ja ich nie chcę! Zabierz je!
-Nie! One nie mają dla mnie żadnego znaczenia, a jeśli stanowią dla ciebie taki problem to je spal, spal je wszystkie.
-Ale to niczego nie da! I tak, zawsze ich dotychczasowe właścicielki, będą mi przypominać, jakim to ty jesteś pieprzonym fuckboyem , i że nigdy ...- przerwał mnie.
-Nigdy co? Hmmm...? A od kiedy to ty się przejmujesz zdaniem innych, co! Szukasz po prostu wymówki, ponieważ boisz się, że możesz coś czuć do takiego dupka jak ja. Albo to ja się pogubiłem, albo to ty wszystko utrudniasz!- rósł w nim gniew, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć.- Dobrze wiesz, że moja reputacja dla jednych jest gówniana, a dla drugich wręcz pożądana, niektórzy nawet chcieliby być tacy jak ja. Na początku ci to nie przeszkadzało, a nagle teraz zaczęło. Lydia po prostu powiedz mi, prosto w twarz, że to nie ma dalszego sensu.-stałam jak wryta nie mogłam wyksztusić z siebie żadnego słowa.- Rozumiem, co ja w ogóle myślałem tutaj przychodzić. – wyszedł przez drzwi. Kontem oka dostrzegłam dziewczyny stojące za mną. Dodały mi otuchy, już wiedziałam co mam zrobić.
-Chris.- stał już przy samochodzie, odwrócił się w moja stronę.- Pieprzyć to! Pieprzyć twoją reputację!- stałam teraz dosłownie przed nim.- Jeśli ceną szczęścia jest trudna droga do przemierzenia, podołam temu, ale...- już nic więcej nie powiedziałam, tylko go pocałowałam. Słyszałam jak dziewczyny za nami wiwatują, ale w tym momencie mnie nic więcej nie obchodziło. Czułam jego uśmiech na moich ustach. Jego dłonie, które pod wpływem kontaktu z moją skórą, rozpalały ją do czerwoności. Teraz byłam tylko ja i Chris, i nic więcej teraz się nie miało znaczenia.