Wtorek
Pierwszy cały tydzień spędziłam z rodzicami w polsce, ale musieliśmy wrócić, ponieważ jutro wyjeżdżam z dziewczynami na pare dni do Grecji. Chcemy się nacieszyć Noorą, ponieważ wyjeżdża z Williamem do Anglii i zostawia nas tu same. Jest mi przykro, ponieważ jedna z moich przyjaciółek wyjeżdża i będziemy się widywać rzadko, ale przecież nie zabronimy jej jechać.
Środa
Z samego rana miałyśmy lot do Grecji, na który omal się nie spóźniłyśmy, ponieważ Vilda zostawiła swój paszport w Taksówce. Lot był przyjemny, a domek, który wynajęła Eva był przepiękny. Był położony nad samym morzem, a do tego był cały biały i miał niebieskie okiennice. Pierwsze co zrobiłam po przyjeździe tutaj, to zakupiłam mała flagę do mojej i taty kolekcji.
Eva szybko zaopatrzyła nas w alkohol i w taki oto sposób odpadła w połowie dnia Vilda, Chris i Eva. Noora prawie całą uwagę skupiała na rozmowie z Williamem, a ja grałam w karty z Saną.
-Ejjj oszukujesz.- zaśmiałam się. –Wojna.- nagle dobiegł nas dziwny dźwięk z telefonu Sany, oznajmiający nam, że ma właśnie porę na modlitwę.
-Dobra białasko, zaraz wracam i dokończymy naszą wojnę.- Zaśmiałam się, a Sana weszła do domku pozostawiając mnie przed wejściem do naszego uroczego domku. Wykorzystałam chwilę jej nieobecności i zadzwoniłam do rodziców, aby powiedzieć im jak tu jest ładnie i słonecznie. Kocham słońce i ciepło, ponieważ jestem potwornym zmarzlakiem, a w Norwegii jest wiecznie zimno. Po rozmowie z rodzicami odtworzyłam pare snapów od Chrisa, który jest właśnie z rodzicami na wakacjach na Malediwach. Chwilę później wróciła Sana i dokończyłyśmy naszą wojnę.
Sobota
-Lydia idziesz z nami?- spytała Eva już po kolana w wodzie.
-Nie, wolę posiedzieć tutaj z Saną, na kocu, w słońcu.
-Okej.- wrzasnęła Noora z Vildą i wciągnęły Chris do wody. Sana opowiadała mi o książce jaką ostatnio przeczytała, zachęcając mnie do niej.
-Hej co robicie?- usłyszałam bardzo znajomy głos za mną, a gdy podniosłam głowę, aby upewnić się co do jego właściciela, Chris pocałował mnie i podniósł z ziemi. Mocno go przytuliłam. Nie widziałam go tylko przez jakieś dwa tygodnie, ale strasznie się za nim stęskniłam.
-A ty nie powinieneś być na wakacjach z rodziną?- zapytałam kiedy go już puściłam.
-Tak, ale wczoraj napisał do mnie William, czy nie zechciałbym przyjechać tutaj z nim.- uśmiechnął się łobuzersko.
-Ale z ciebie wspaniały przyjaciel.- Chris wzruszył żartobliwie ramionami.- Zapewne nie miałeś jakiś ukrytych celów tutaj przyjeżdżając co ?- kiwał przecząco głową powstrzymując się od śmiechu.
-Skądże ...Sana porywam ją.
-Tylko nie oddawaj jej za szybko.
-Dzięki.- powiedziałam ironicznie, a Chris pociągnął mnie za sobą.
-Boże jakie to żałosne. – powiedziałam kiedy już się oddaliliśmy na tyle od naszych znajomych, że ich już nie mogłam dostrzec.
-Co?- zaśmiał się.
-Zachowujemy się jak jakieś popieprzone pary.- Chris prychnął śmiechem.
-No bo zobacz idziemy wzdłuż jakiejś cholernej plaży, zachód słońca, trzymanie za ręce i zapewne zaraz mnie pocałujesz czy coś. My tacy nie jesteśmy.
-A jacy jesteśmy?- zaśmiał się.
-Zwykle kłótliwi i drażniący się wzajemnie, bądź spierający się o coś, o jakąś głupotę.
-A co w tym złego? Chyba dobrze, że przestałaś się ze mną kłócić.
-Ja z tobą?- zaśmiałam się ironicznie i szturchnęłam go łokciem.
-No widzisz.- uśmiechnął się i mnie pocałował. – Masz racje jesteśmy za słodcy.- uderzyłam go w ramię ręką, a on mnie objął i poszliśmy dalej.- Obiecuję, że nie będę stereotypowym chłopakiem okay.
-Nie... czasem możesz, ale nie za często bo znajdę sobie innego. –zaśmiał się.
-Kolejnego fuckboya, którego będziesz musiała naprostować.
-Dokładnie. Oby z następnym poszło mi lepiej.
-Dzięki.
-Oj przestań.- zaśmiałam się.- Tylko się z tobą droczę. Oj przecież ko....- urwałam.- yyy... zobacz tam są kamienie.
-Tak Lydia uznajmy, że o to ci chodziło.- zaśmiał się i pokiwał twierdząco głową.
-No przecież chciałam ci je pokazać, zobacz jakie są duże i kolorowe.- podbiegłam w ich stronę i jak typowy turysta zrobiłam im zdjęcie. Pare sekund później stał już za mną i objął mnie w talii. Oparł brodę na mojej głowie i przez pare minut staliśmy tak, bezczynnie wpatrzeni w kamienie, nie wymieniając ze sobą ani jednego słowa.
-Może będziemy już wracać? Słońce już zachodzi , a jeśli dobrze wiem to dziewczyny chcą iść na jakąś imprezę.
-A nie możemy tu jeszcze chwilę postać?- odwróciłam się twarzą do niego i oparłam czoło na jego klatce piersiowej, a on mnie znów objął. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w szum wody, a Chris bawił się moimi włosami, które luźno leżały na moich plecach.
-Chyba nie śpisz co?- Aż tak ciebie nudzę.- zaśmiałam się, ale nadal nie podniosłam głowy aby na niego spojrzeć.
-Tak tylko sobie myślę?
-A o czym?
-O wszystkim.- wzdychnęłam .- O tobie, o mnie, o rodzicach... o wszystkim.
-Precyzyjna odpowiedź.- zaśmiał się, a ja uderzyłam go ręką w brzuch, a on znów się zaśmiał.- A to za co?
-Za przerywanie mi.- podniosłam głowę i spojrzałam na niego.- To idziemy?- całą drogę do domku spędziliśmy w milczeniu. Szliśmy w odległość około 1,5 metra od siebie. Miał włożone ręce w kieszenie, a ja splotłam moje na piersi.
***
-Lydia chodź zatańcz z nami- krzyknęła Eva w moją stronę z parkietu.
-Nie mam ochoty, posiedzę tutaj.- pokazałam palcem na wolny stolik, przy którym chwilę później już siedziałam, a wszyscy moi przyjaciele dobrze się bawili.
Noora nie spuszczała z Williama oka, a Eva, Vilda i Chris tańczyły razem, albo z przypadkowymi gościami. Do Chrisa podbijały jakieś laski, ale zbytnio mnie to nie ruszało. Wiem, że teraz jest na mnie zły, ale to nie moja wina, że teraz tak się czuję, ale nie mogę mu tego teraz powiedzieć, bo zaraz zacznie się mną przejmować itd.
-Lydia, a ty nie tańczysz?- spytała Sana siadając naprzeciw mnie.
-Nieee, nie mam ochoty.- machnęłam ręką i podciągnęłam kolana pod brodę.- Co u rodziców? – zapytałam od razu, aby nie musieć odpowiadać na pytanie ''co mi jest".
-Nic szczególnego, są u nich znajomi na kolacji i nie mieli zbytnio czasu pogadać ze mną. Zadzwoniłam jeszcze szybko do brata i u niego też wszystko jest w porządku.
-To git.- pokiwałam głową i wypiłam trochę złocistego napoju z mojej szklanki, a Sana spojrzała na mnie badawczym spojrzeniem.- Co?- zaśmiałam się.
-Nie rusza ciebie to?- wskazała palcem na Chrisa, na którego szyi wisiała ładna blondynka i brunetka, o cholernie długich nogach.
-Nie.- wzruszyłam ramionami.- Niech robi co chce, to jego życie.
-Lydia wszystko okay z tobą?- zrobiła zdziwioną minę.- Te laski ewidentnie kleją się do twojego chłopaka! Pozwolisz tak po prostu na to?
-To nie mój chłopak.- wypiłam resztę zawartości szklanki i odstawiłam ją na stolik.
-Lydia czy twoja obojętność to jedna z objaw?
-Co...?- zaśmiałam się głośno i ironicznie.- Sana nic mi nie jest okay, nie masz się czym martwić.
-Czy między tobą a Chrisem coś się wydarzyło? Czy on ci coś zrobił?- zapytała przejęta przyjaciółka.
-Yyyy... nie.- znów się sztucznie zaśmiałam.- Oczekuje czegoś ode mnie a ja nie jestem w stanie mu tego dać, ironia losu co?- zaśmiałam się. Sana zmieniła po chwili temat, bo wiedziała, że niczego się ode mnie nie dowie. Gadaliśmy tak o wszystkim i o niczym przed dobre 1,5 godziny.
-Gdzie idziesz?- spytała Sana kiedy wstałam od stolika .
-Idę poszukać łazienki, zaraz wrócę i dokończymy rozmowę o tych tamtych cząsteczkach...- machnęłam ręką i próbowałam przebrnąć przez tłum tańczących ludzi. Weszłam w wąski korytarz z nadzieją, że znajdę łazienkę, ale trafiłam na coś innego, co o dziwo w żaden sposób mnie nie wkurzyło, ani nic.- Sorry... nie przeszkadzam.- obróciłam się na pięcie i poszłam w inną stronę.
-Lydia czekaj.- złapał mnie za ramię i zatrzymał.- Ja nie chciałem... to się nie powinno...- zaczęłam się śmiać
-Luz Chris, przecież dobierająca się do ciebie laska, to nic takiego...- klepnęłam go w ramię i zrobiłam pare chwiejnych kroków do przodu.
- Jesteś pijana?
-Nieee...- zaśmiałam się próbując utrzymać się na nogach.- Jestem trochę w szoku, ale spoko, zaraz się ogarnę.- machnęłam ręką.
-Lydia nie wyglądasz dobrze, źle się czujesz?
-Trochę mi nie dobrze po tym co widziałam przed chwilą i na parkiecie, ale nie martw się już Se idę i ci nie przeszkadzam.
-Lydia ja z tą dziewczyną nic nie robiłem, to ona...
-TAK...heh, to na pewno jej wina.- znów się śmiałam a wszystko wokół wirowało.- Wiesz co jest najśmieszniejsze w tym wszystkim, hmmm...? Chcesz, abym powiedziała ci co do ciebie czuję, ale to co ty mówisz, to są zwykłe kłamstwa. Chcesz mnie tylko ranić i bawić się moimi emocjami, uczuciami...- znów się zaśmiałam.- Walić to, Chris rób co chcesz...- nie wiem czemu, ale zaczęłam się kręcić wokół własnej osi, dźwięki , które mnie otaczały zaczęły się zlewać w jeden szum, a potem widziałam tylko ciemność.