3.5 Śmierć i Odrodzenie - sabaty cz. I

1.3K 109 34
                                    

Długo zastanawiałam się, w jakiej kolejności przybliżyć wam wszystkie sabaty. Miałam zamiar przedstawić w jednym wpisie wszystkie małe, a w drugim wielkie (lub odwrotnie), ale po namyśle uznałam, że to nie ma sensu. Dlaczego? Bo poszczególne święta z obu grup następują po sobie na zmianę, a zebrane razem opowiadają drugi wielki mit wicca – o Bogini i Słonecznym Bogu. Mówienie o nich w oderwaniu od siebie trochę mija się z celem. Z tego powodu zdecydowałam, że po prostu podzielę Koło Roku na pół i będę wam opowiadać wszystko po kolei.

W tym wpisie poznacie zatem wymowę czerech pierwszych sabatów – dwóch wielkich i dwóch małych. I chociaż zbliża nam się już lato, moją opowieść zacznę od święta obchodzonego w połowie mroźnej zimy...

Yule, zaliczane do sabatów małych, obchodzi się w przesilenie zimowe, które zależnie od roku wypada w okolicach 21 grudnia. To właśnie wtedy, w najdłuższą noc w roku, rodzi się młody Bóg Słońca – jest więc to bardzo ważny sabat, który w dodatku często jest uważany za początek nowego Koła Roku. Enenna wskazuje zresztą, że ten moment jest istotny nie tylko dla wiccan. Słusznie zauważa, że w różnych kulturach i systemach religijnych właśnie wtedy na świat przyszli bogowie uznawani za „słońce wiary" – Mitra, Ozyrys, Tammuz i Jezus.

Yule kojarzone jest zazwyczaj z nową obietnicą i nadzieją. W poradniku o wyraźnych cechach wicca eklektycznej znalazłam informację, że czarownica może tego dnia przedsięwziąć pewne decyzje na rozpoczynający się cykl, a więc podjąć coś w rodzaju postanowień noworocznych. W tej samej książce wspomniana była też praktyka całonocnego czuwania w oczekiwaniu na świt. Dopiero gdy po najdłuższej nocy w roku Słońce na nowo wstanie, czarownice mogą świętować. Oto właśnie na ich oczach rozpoczął się nowy cykl śmierci i odrodzenia – Bogini wydała na świat Boga, który na kilka miesięcy, w żniwa, złoży z siebie ofiarę dla ludzkości.

W ramach ciekawostki dodam, że sama nazwa tego święta – Yule – jest wymysłem eklektyków i została zaczerpnięta... z prozy Tolkiena. A przynajmniej wszystko na to wskazuje. Gdy otworzycie sobie Władcę Pierścieni  i znajdziecie kalendarz Shire'u, zobaczycie tam dzień o takiej samej nazwie. Yule, czyli Gody, obchodzony na przełomie starego i nowego roku, czyli 31 grudnia ('Foreyule') i 1 stycznia ('Afteryule').

(Prawdopodobie) wiccańska pieśń o Yule.


Kolejne święto, Imbolc, pierwszy sabat wielki, ma swoją dokładną datę – 2 lutego. Jest to pierwsze wspomniane przez Margaret Murray święto, które ponoć miały obchodzić poganki jeszcze za czasów inkwizycji. Jego nazwa pochodzi od celtyckiego wyrazu oimelc, co oznacza owcze mleko. Tradycja mówi, że to właśnie początkiem lutego rozmnażały się owce. Nam może wydawać się, że to słaby powód do świętowania, ale w kulturze agrarnej to chwila niezwykle podniosła. Pamiętajmy, że zimy były niegdyś czasem bardzo ciężkim, a głód i choroby dziesiątkujące ludzi i zwierzęta wcale nie należały do rzadkości. Gdy więc owce wydawały na świat młode, był to dobitny znak, że oto znów udało się przetrwać trudny czas zimy i że razem z odradzającą się naturą także i my możemy się "odrodzić". Możemy znowu zacząć żyć.

Imbolc w sposób szczególny jest związany z Boginią – bardziej nawet niż z samym bogiem, który przecież w tym czasie wciąż jest postrzegany jako dziecko. Według Scotta Cunninghama (jednego z najważniejszych teoretyków wicca eklektycznej) tego dnia odzyskuje ona siły po wydaniu na świat młodego Boga Słońca. Odzyskuje siły i zmienia się, przechodząc ponownie w aspekt Dziewicy. To właśnie z tego powodu (a także z prostym skojarzeniem z mlekiem) głównym kolorem kojarzonym z tym sabatem jest biel.

Czarownice naszych czasów ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz