deux.

3.8K 287 81
                                    

Dzień 1

Poczułam wilgoć i chłód. Chyba nawet dygotałam. Było strasznie zimno. Delikatnie otworzyłam oczy, a jedyne co zobaczyłam, to korony drzew na tle nocnego nieba. Powoli zaczynałam się podnosić do pozycji siedzącej, rozglądając się przy tym na wszystkie strony.

- Co...?

To jedyne słowo, które byłam w stanie wypowiedzieć w tamtej chwili. W ogóle nie poznawałam miejsca, w którym się znalazłam, co wywołało u mnie duży niepokój. Wstałam z lodowatej ziemni, otrzepując swoją sukienkę i depcząc przy tym kilka małych grzybków. Czułam się jakoś inaczej. Powietrze różniło się od tego, które znałam. Wszystko wydawało się inne. Ziemia, drzewa, grzyby... Wtedy przypomniałam sobie taksówkę i mężczyznę w jej środku. Olśniło mnie, co poskutkowało mimowolną ucieczką. Miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy zza krzaków. Spanikowałam, choć tak bardzo chciałam tego uniknąć. Biegłam przed siebie, ile sił w nogach, powstrzymując łzy. Nie myślałam o niczym. W mojej głowie panowała totalna pustka. Nagle wybiegłam z lasu. Zdyszana i pozbawiona sił, upadłam na kolana, żeby chwilę odpocząć. Moim oczom ukazała się drewniana tabliczka. Albo raczej znak? Drogowskaz?

- Plaża... Kwatera Główna... Las... - czytałam. - Gdzie on mnie, kurwa, wywiózł!?

Byłam bliska płaczu, jednak jedyne co chciałam zrobić, to znaleźć jakąś żywą duszę. Miałam wrażenie, że zaraz oszaleję z przerażenia. Siódmy zmysł podpowiedział mi, żeby udać się do Kwatery Głównej, bo to jedyne miejsce, gdzie mogli być ludzie o tak późnej porze. Bez zastanowienia wstałam i resztkami sił zmusiłam się do ponownego biegu. Nie trwało to długo, bo na horyzoncie ujrzałam wielką bramę, a za nią dość dobrze oświetlone miejsce. Najpierw chciałam zapukać, ale pomyślałam, że lepiej obejść się bez zbędnych hałasów, wiec po prostu pchnęłam bramę. Ku mojemu zdziwieniu - otworzyła się. Myślałam, że skoro brama, to jednak będzie zamknięta, ale cóż. Niepewnie przeszłam na druga stronę, rozglądając się. Wszystko wyglądało bajecznie. Tyle przestrzeni i to tak dobrze wykorzystanej...

- Intruz - usłyszałam bardzo niski głos, na co podskoczyłam. - Ja powiedzieć Miiko.

Na te słowa poczułam, jak tracę grunt pod nogami i zostaję przerzucona przez ramię jak jakaś lalka.

- Przepraszam, ale ja się tylko zgubiłam! Postaw mnie! - próbowałam się wyrwać, jednak mężczyzna był niesłychanie silny.

- Ty być intruz. Miiko zdecydować.

- Kto to Miiko? Co to za miejsce, wytłumacz mi!

Ten jednak nie słuchał, tylko szybko zaniósł mnie do środka budynku.
Zostałam rzucona na twardą podłogę, o którą w dodatku uderzyłam głową, co nasiliło, istniejący już ból.

- Jamon? Kim ona jest? - usłyszałam kobiecy głos gdzieś z kąta sali, jednak nie byłam zdolna spojrzeć w tamtym kierunku.

- Ona wejść przez bramę.

- Chcesz powiedzieć, że chciała się włamać?

- Nie, daj mi wytłumaczyć - wtrąciłam się, już odzyskując świadomość. - Ja zostałam porwana - zaczęłam, powoli podnosząc się z podłogi. - Obudziłam się w lesie i potem trafi...

- Trafi?

Kiedy udało mi się usiąść, mogłam w końcu spojrzeć na moich rozmówców. Ujrzałam jednak postaci, jakby wyjęte z książki fantasy, co kompletnie mnie ogłupiło. 

- On jest świnią - zaśmiałam się nerwowo, spoglądając na tego, kto mnie tu przyniósł. - A ty masz ogon... Kilka...? Czekaj, czekaj... Czy to lisie uszy?

- Jamon, zaprowadź ją do lochów, wygląda na obłąkaną... Zajmiemy się nią rano.

- Jamon wykonać.

Ponownie poczułam, jak wznoszę się w powietrze. Od razu wytrzeźwiałam i ponownie chciałam wszystko wyjaśniać. Zaczęłam się wyrywać, jednak to było jak walka muchy, uwiezionej w paszczy muchołówki - niemożliwe.

- Czekaj, zaprowadź mnie do tej kobiety, proszę! Ktoś musi zadzwonić na policję, on na pewno jest gdzieś niedaleko!

- Jamon słuchać Miiko.

Minęliśmy bardzo dużo schodów i ciemnych korytarzy, aż w końcu zostałam wepchnięta do jednej z celi. Człowiek-świnia zamknął mnie w klatce na klucz, po czym wyszedł, ignorując moje wołania. Usiadłam w rogu klatki, przerażona jeszcze bardziej, niż zanim tam przybyłam. Spuściłam wzrok, łapiąc się za włosy. Dopiero wtedy poczułam coś, czego nie powinno być na mojej głowie. Wyprostowałam rękę przed siebie i tak jak myślałam, była pokryta krwią. Nie dość, że byłam obolała, miałam liczne zadrapania, to jeszcze rozbiłam sobie głowę. Wtrącenie do lochow było niczym wisienka na torcie.

- Gdzie ja w ogóle jestem? Jaki mamy dzień? Czy dzisiaj jest Halloween? Bal przebierańców? Co ja teraz zrobię...? Nie mam pojęcia jak wrócić do domu... Kiedy stąd wyjdę? Czy w ogóle wyjdę...?

Skuliłam się w kłębek, próbując wszystko sobie poukładać. Nadmiar emocji jednak sprawił, że po krótkiej chwili moje policzki były już mokre od łez. Gdybym tylko nie była tak leniwa, żeby jechać tym tramwajem...

Senność || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz