Dzień 12
Po tym incydencie, krępowałam się wychodzić z pokoju nawet do toalety. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie zobaczył, a wcześniej zrobił to już pewien elf, więc to i tak było za dużo. Było mi strasznie wstyd przez to, co odstawiłam przed osobami, z którymi już zaczynałam się dogadywać. Jak tylko myślałam o tym, jak na nich nakrzyczałam, jak sprawiłam, że Miiko czuła się winna... I, że obsmarkałam szalik Nevry!
Do tego dochodził koszmar, który śnił mi się dzisiejszej nocy. Co on oznaczał? Może po prostu moja podświadomość połączyła jakoś fakty o wypadku i zamartwianiu się rodziców, tworząc obraz nieprzytomnej mnie w szpitalu? Właśnie dlatego chciałam się tym zajmować, ludzki umysł jest niezwykle interesujący. Jak z tych informacji mógł powstać taki scenariusz...?
- Może wyślę Cię na poszukiwania? - zwróciłam się do chowańca, który leżał razem ze mną na łóżku. - Trzeba do tego jakiegoś szkolenia, czy potrafisz to robić?
Niedźwiadek spojrzał na mnie znużonym wzrokiem, zaraz ziewając.
- No, już! Rozleniwiłaś się przez ostatnie dni, Ami. Musisz się trochę poruszać!
Chowaniec niechętnym krokiem podszedł do jedynego okna, znajdującego się w pokoju i ostatni raz odwrócił się w moją stronę, jakby żegnając się. Po chwili już go nie było, a ja ponownie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nadszedł już wieczór, a ja czułam, że zaraz nie wytrzymam, jeśli nie odwiedzę toalety. Musiałam przezwyciężyć swoje tchórzostwo i wyjść do ludzi. Zresztą, wcale nie było powiedziane, że musiałam na kogoś się natknąć. Łazienka była na tym samym korytarzu, ale niestety wszystkie pokoje najważniejszych strażników, również się tu znajdowały.
Otworzyłam więc drzwi, rozglądając się wokół i postawiłam pierwszy krok na czerwonym dywanie. Starałam się iść jak najciszej, przez co mogłam poczuć się jak ninja. Musiałam być czujna, hah. Jednak całe moje starania szlag trafił, bo w tym samym czasie, kiedy ja miałam wchodzić do łazienki, ktoś z niej wychodził. Sektory damskie i męskie łączyło to samo wejście, więc miałam marne szanse na przejście niezauważalnie.
- Och, a kto to postanowił wyjść ze swojej jaskini? - rzucił wampir, zauważając mnie. - Witaj, śliczna~
- Um... Hej, Nevra - odpowiedziałam nieśmiało.
Za często na kogoś wpadam. Czy naprawdę mam tak beznadziejne wyczucie czasu?
- Już Ci lepiej?
- Ta...
Czarnowłosemu najwyraźniej nie spodobało się to, że mówiłam do niego ze spuszczoną głową, przez co schylił się trochę do mojego poziomu. Wyciągnął w moją stronę rękę, najpierw odgarniając mi włosy za ucho, a następnie chwytając za podbródek, podnosząc go delikatnie.
- Odpowiedz jeszcze raz - powiedział stanowczym tonem, patrząc mi prosto w oczy z niewielkiej odległości.
- W-Wszystko... w porządku, naprawdę. Przepraszam, że tak... - zatrzymałam się na chwilę, czując, że na mojej twarzy pojawiają się wypieki - na Ciebie naskoczyłam rano...
Ten uśmiechnął się, podnosząc ku górze tylko prawy kącik ust, po czym ponownie odgarnął moje włosy z twarzy. Jego zachowanie było strasznie onieśmielające, zwłaszcza, że patrzył na mnie lekko przymrużonymi oczyma, a jego postawa była typowo flirciarska.
- Coś Cię zdenerwowało? - zaczął mówić ciszej, powoli twarz zbliżając ku mojej szyi, szepcąc mi przy tym do ucha. - Mam nadzieję, że nie masz mi niczego za złe?
- N-Nie, skąd. Z Tobą dogaduję się... raczej d-dobrze... - wzdrygnęłam się, czując podmuch powietrza na szyi. - Nevra, stop - próbowałam go odepchnąć, kładąc ręce na jego klatce, jednak ledwo co go ruszyłam.
- Lubię, kiedy wypowiadasz moje imię w taki sposób - powiedział, chwytając mnie w talii, jednocześnie przybliżając do siebie. - Tak ładnie wtedy pachniałaś... Proszę, ukój moje pragnienie... Tak dawno nie piłem ludzkiej krwi...
Pierdolę, mogłam zostać już w tym pokoju.
- Nevra, dosyć, słyszysz? - próbowałam odepchnąć go z większą siłą, jednak udało mi się tylko odrobinę zwiększyć odległość między nami.
W tym samym momencie poczułam ostre, krótkotrwałe palenie w okolicach obojczyków. Syknęłam z bólu, mocno zaciskając przy tym powieki. Wkłuł we mnie swoje kły i za nic nie mogłam w to uwierzyć. Poczułam ogromne obrzydzenie, kiedy zrozumiałam, że właśnie delektował się, traconą przeze mnie krwią.
W jednej chwili przypomniałam sobie, trenowane niegdyś sztuki walki, na które kazali mi uczęszczać rodzice. Uznałam, że to idealny moment, kiedy ta wiedza w końcu mogła się do czegoś nadać. Trochę obawiałam się skutków uderzenia w punkt witalny, jednak nie widziałam innej możliwości na powstrzymanie czarnowłosego. Zebrałam całą moją siłę w łapie, po czym zamachnęłam się i uderzyłam, jak najmocniej potrafiłam. Moim celem były okolice żeber. Nevra zdążył tylko wydać z siebie cichy jęk, po czym momentalnie upadł na ziemię. Nie ukrywam, że spanikowałam jak nigdy przedtem. Nie byłam pewna, czy na pewno wszystko poszło po mojej myśli.
- Jezu, Nevra, przepraszam - powiedziałam zmartwiona, klękając przy jego wiotkim ciele.
- Ty... - usłyszałam nad sobą. - Jak Ty to zrobiłaś?
Zdziwiona, uniosłam głowę, żeby spojrzeć na białowłosego, będącego w lekkim szoku. Podszedł do nas, po czym również znalazł się na kolanach, sprawdzając puls czarnowłosego.
- Zaraz powinien się ocknąć, to krótkotrwałe - uspokoiłam go.
- Ale gdzie zdobyłaś taką umiejętność? Byłaby bardzo przydatna... Potrafiłabyś tego kogoś nauczyć?
- Umm, czy nauczyć kogoś, to nie jestem pewna, bo sama nie sądziłam, że mi się to uda - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. - Od podstawówki chodziłam na lekcje Taekwondo i trenowałam aż do końca gimnazjum. Uczyliśmy się tego na poziomie zaawansowanym.
- Co mu się stało? - pytał dalej, będąc pełny podziwu.
- Celem było trafienie w punkt pod sercem - dotknęłam jego klatki, wskazując na dane miejsce. - Co dokładnie sprawiło, że stracił przytomność, to nie jestem pewna... Mogło to być na wskutek szoku płuc, ośrodka oddechu i krążenia, jeśli dobrze pamiętam.
Kiedy ja dokładnie tłumaczyłam Valkyonowi uderzenie w punkt witalny, wampir zaczął powoli odzyskiwać przytomność, zaczynając zaciskać powieki, prawdopodobnie z bólu. Przekręcił się na bok, tyłem do nas, chwytając się obiema rękoma za włosy i mamrocząc jakieś przekleństwa w swoim języku.
- Nevra, wszystko gra? - spytałam, ostrożnie zaglądając przez jego ramię. - Przepraszam, ale nie chciałam zostać przez Ciebie zjedzona...
- Merde, fait chier... - kontynuował.
- Chyba wjechałaś mu na dumę tym nokautem - usłyszałam kolejny, znajomy głos obok nas. - Już, kiciuś, czasu nie cofniesz - powiedział niebieskowłosy, kucając przy wampirze, po czym pacnął go lekko w czoło.
Nevra zareagował zadziwiająco szybko, chwytając elfa za przedramię, na co ten odskoczył od niego jak poparzony. Bardzo zaciekawiła mnie ta reakcja.
Czarnowłosy po jakimś czasie postanowił w końcu podnieść się z podłogi. Nagle cała jego złość wyparowała, jak za pstryknięciem palca i kiedy nasze oczy się spotkały, obdarzył mnie swoim szarmanckim uśmiechem. Spodziewałam się, że trochę mi się dostanie, ale najwyraźniej zrozumiał, że nie mam za co.
- Zlekceważyłem Twoje drobne ciałko - odezwał się, pokazując mi swoje śnieżnobiałe kły. - Pogadamy potem, musimy się rozliczyć. Valk, czy możesz...?
Białowłosy zrozumiał bez zbędnych słów, szybko pomagając wampirowi przejść do jego pokoju. Obaj zniknęli w głębi korytarza, zostawiając mnie samą z elfem, opierającym się o ścianę.
Przez całą tę akcję zdążyłam zapomnieć, po co tak naprawdę tu przyszłam. Jedyne co miałam wtedy w głowie, to łazienka.
// // //
Jest i 12 rozdział, klask, klask. Dziękuję tym wszystkim, którzy dalej czytają i ofc komentują/gwiazdkują 😘
Chciałabym więcej lać wodę, ale korci mnie, żeby już rozkręcać akcję, wybaczcie XDD
CZYTASZ
Senność || Eldarya
Hayran KurguGardienne zostaje porwana, przez co z niewyjaśnionych przyczyn trafia do świata zwanego Eldarya, gdzie wcale nie okazuje się być obca. Rozdziały: 26 +1 Gatunek: fanfiction, romans, fantasy Przekleństwa się zdarzają #82 w fanfiction - 100717 #2...