six.

2.7K 246 111
                                    

Dzień 3

- Dobrze, mamy już załatwione wszystkie formalności. Szefem Twojej straży jest Ezarel, pewnie już go poznałaś?

- Tak...

- Chyba nie jesteś co do niego przekonana? - spytał.

- Raczej on do mnie. Komentował każde słowo, które wypowiedziałam i nazywał mnie "to" - zaśmiałam się, nie chcąc pokazywać, że mnie to ruszyło.

Siedziałam wśród książek razem z Keroshane, który z wyglądu łudząco przypominał mi jednorożca. Załatwiliśmy wszystko, o co prosiła Miiko w niecałą godzinę, więc byłam strasznie z siebie dumna. Przy tym wszystkim towarzyszyła nam Ykhar - Brownie, wyglądem podobna do królika. Jest strasznie urocza i chyba trochę "płochliwa". Mężczyzna również wydawał się naprawdę miły, ale nie mogłam wszystkich oceniać od razu po pierwszej rozmowie.

Zostałam podjęta testom, żeby zdecydować, do jakiej straży się nadawałam i jaki chowaniec był dla mnie odpowiedni. Ykhar wyjaśniła mi również sprawę z pokojem. Okazało się, że z tym nie będzie tak łatwo, ponieważ wolne było tylko jedno pomieszczenie, które nie było w najlepszym stanie. Podobno Miiko miała na to wywalone i i tak kazała mnie tam wrzucić. Na szczęście Valkyon sam zaproponował, że pomoże mi się urządzić. Właśnie wtedy, kiedy ja byłam zajęta papierkową robotą, on wnosił meble, które sam dla mnie zrobił. Nie wiem, jak będę mogła się mu odwdzięczyć.

- Nie bierz tego do siebie, ma po prostu ciężki charakter - zaśmiała się Ykhar. - Mało jest osób, które traktuje poważnie. Na każdym kroku robi sobie z nas żarty.

- Czyli kwestia przyzwyczajenia - podsumowałam jej wypowiedź.

- Gardienne, możesz już wykluć swojego chowańca - powiedział Kero, wręczając mi do rąk inkubator i jajko w kolorach, przypominających ziemię i trawę. - Pamiętaj, że czas wylęgu jest indywidualny dla każdego chowańca, więc bądź czujna.

- Dziękuję! Czy mogę już iść?

- Tak, wszystko już załatwiliśmy - Kero uśmiechnął się przyjaźnie, segregując moje dokumenty.

- Wpadnę jutro do Ciebie, zobaczyć pokój! 

- Jasne, czekam - powiedziałam, wychodząc z biblioteki i uważając, żeby nie upuścić jajka.

W podskokach udałam się prosto do swojego pokoju. Już nie mogłam się doczekać, jak wyglądał. Dalej nie potrafiłam wymyślić sposobu na odwdzięczenie się. Czy Valkyon robił to tylko dlatego, że "skądś mnie kojarzył"? Nie powinnam tego wykorzystywać...

Z moim dobytkiem w dłoniach, ledwo udało mi się otworzyć drzwi. Wparowałam do środka i to, co zobaczyłam, wcisnęłoby mnie w fotel, gdybym owy mała gdzieś obok. Na środku znajdowało się wielkie łóżko, którego miękkość musiałam od razu wypróbować. Położyłam inkubator i jajko obok, i rzuciłam się na mebel. Nie zawiodłam się, materac był bardzo wygodny i czułam, że w końcu będę mogła się wyspać. Przepraszam, moja miłości, że tak długo kazałam Ci czekać!

- Valkyon, to jest cudowne! - wykrzyknęłam radośnie, wylegując się wśród poduszek.

- Cieszę się, że Ci się podoba.

- Jak będę mogła Ci się odwdzięczyć?

- Zapomnij. Zrobiłem to, bo chciałem. Nie masz u mnie żadnego długu - powiedział stanowczo, po czym zaczął zbierać swoje rzeczy, szykując się do wyjścia. - Przepraszam, ale jestem zmęczony, więc będę już szedł.

- Czekaj, czekaj. Żartujesz? Spędziłeś tu cały dzień, nie mogę tak po prostu przyjąć tego prezentu...

- Będziesz musiała. Dobranoc - uśmiechnął się delikatnie, po czym zostawił mnie samą w pokoju.

To gryzło się z moim sumieniem. Naprawdę chciałam mu to wynagrodzić.

Zmieniłam pozycję poduszek, żeby ponownie się na nich wygodnie położyć. Zaczęłam wpatrywać się w roślinki, zawieszone tuż nad łóżkiem. Było tu bardzo ślicznie i przytulnie. Całkiem w moim stylu. Gdybym mogła, urządziłabym się tak u siebie w domu! Właśnie... Dom... Leżałam tak i rozmyślałam o mojej rodzinie i o całej tej sytuacji. Wszystko wydawało się tak nierealne, że sama się sobie dziwiłam, że w to wierzyłam. Napój Ewelein chyba ciągle działał. Poznałam tyle osób jednego dnia. Każdy był innej rasy i każdy wydawał się być miły. Mimo wszystko czułam, że było to wymuszone zachowanie. Gdyby nie ta cała Wyrocznia, już bym wąchała kwiatki od dołu. Wszystko dzięki Niej. Co mogłam zrobić, żeby te stworzenia mnie zaakceptowały bez przymusu?

Nagle dostałam czymś niewielkim w brzuch, co sprawiło, że szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, prawie dostając zawału. Zauważyłam postać, opierającą się o otwarte drzwi, z założonymi rękoma. Obojętna mina niebieskowłosego wyraźnie pokazywała swoje niezadowolenie.

- Ewelein kazała przekazać maść - oświadczył, wskazując na tubkę, którą we mnie rzucił.

- Dziękuję - odpowiedziałam w lekkim szoku. - Ezarel, tak?

- Możliwe, zależy kto pyta.

Niebieskowłosy odbił się plecami od drzwi i powolnym krokiem zaczął chodzić po pokoju, rozglądając się po nim.

- Mam nadzieję, że nie będziesz sprawiać więcej kłopotów - powiedział nagle.

- A sprawiam?

- Gdybyś tego nie robiła, Valkyon nie zlitowałby się nad Tobą i nie zrobiłby tego pokoju - powiedział oschle.

Patrzyłam na niego chwilę, zastanawiając się nad tym, co powiedział. Wiedziałam, że jednak się im narzucałam. Powinnam od początku siedzieć cicho i cieszyć się z tego, że nie kazali mi spać w lochach, w tej lodowatej klatce i z potworem u boku.

- Sam mi to zaproponował, więc myślałam, że nie jest to dla niego problem - wyprostowałam się, próbując zgrywać pozory pewnej siebie.

- Ludzie są zawsze problemem - oznajmił, po czym opuścił mój pokój.

Od razu po tym, moja pewna siebie postawa zniknęła. Pojawił się smutek i poczucie beznadziejności. Nie wiem, czego się spodziewałam. On miał rację. Pojawiłam się nagle i zaburzyłam ich porządek, chcąc swojej wygody. Byłam na ich łasce i jeszcze wybrzydzałam. Byłam tam dopiero trzy dni, nie powinnam się narzucać. Zwłaszcza, że wiem jaki mają stosunek do ludzi... Na przykład Ezarel. On przynajmniej mówi prawdę, a nie próbuje być sztucznie miły.

Opadłam na łóżko, zgasiłam światło i zamknęłam oczy, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

Senność || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz