Wspomnienia Ezarela
- Ez! Widzę Cię, dzisiaj się nie nabiorę - powiedziała dziewczynka, widząc skrawek niebieskich włosów za ladą. - Nie powtarza się żartów, bo już nie będą śmieszne.
Odpowiedział jej tylko cichy chichot, dochodzący zza jej pleców i nim zdążyła zareagować, poczuła na swoich ramionach czyjeś ręce. Głośne "zaskoczona?" sprawiło, że dziewczynka momentalnie zbladła ze strachu, lekko podskakując. Szybko odwróciła się w stronę, troszeczkę wyższego od niej elfa i z naburmuszoną miną zaczęła wpatrywać się w jego szeroki uśmiech.
- Ktoś mówił o tych samych żartach?
- Dobra, co za martwego szczura tam położyłeś? - wskazała na miejsce za ladą.
Ten tylko prychnął śmiechem, podchodząc do niebieskiego kosmyku i chwycił go pewnym ruchem, przykładając dziewczynie futrzasty materiał pod sam nos.
- Sztuczne wąsy - oznajmił zadowolony. - Pasują Ci idealnie. Nie wierzę, że pomyliłaś je z moimi włosami!
- Takie samo futro.
- Łap, pogłaszcz... - powiedział przez zęby, rzucając wąsami w jej twarz. - Co Ty tu w ogóle jeszcze robisz? Godzina policyjna Ciebie również obowiązuje.
- Wiesz, co robię - wróciła do swojej pracy przy probówkach.
Elf uczynił dokładnie to samo zaraz za nią i oparł się łokciami o ladę. Uważnie przyglądał się Gardienne, jednak wiedział, że powinien wygonić dziewczynę z laboratorium, bo jemu też się za to dostanie.
- Daj już sobie spokój z tym lekiem... - westchnął, widząc zmęczenie, wypisane na jej twarzy. - Albo chociaż pracuj nad nim w normalnych godzinach.
- Nikt Cię tu nie trzyma. Jeśli chcesz, to idź. Umiem zamknąć za sobą drzwi, spokojnie.
- Nie to mam na myśli...
- Zostało mi już niewiele, a chcę to szybko skończyć, więc jeśli to wszystko, to byłabym wdzięczna, jakbyś zostawił mnie samą - powiedziała, całkowicie skupiając się na dokładnym mieszaniu substancji.
Musiała tylko dodać składniki do fiolki, trochę podgrzać i ponownie wszystko wymieszać. Dosłownie dwadzieścia minut, a naprawdę miała już dość nieprzespanych nocy, przez spędzanie ich w Laboratorium.
Elf jednak, słysząc jej słowa, przybrał swoją firmową, obojętną minę. Podszedł do dziewczyny, która nawet go nie zauważyła, tak była pochłonięta pracą. Poczekał, aż przelała wszystko do kociołka, po czym bez wahania pstryknął brązowowłosą w czoło. Ta odskoczyła od niego i przyglądała się mu z szeroko otwartymi oczyma, przykładając sobie dłoń do podrażnionego miejsca. Po chwili jej twarz zmieniła wyraz, pokazując naburmuszenie dziewczyny.
- Masz iść do łóżka - powiedział stanowczo. - Nie chcę, żebyś zemdlała i narobiła tu bałaganu.
- Czemu miałabym zemdleć?
- Kiedy ostatnio spałaś? Przesiadujesz tu całe noce, a w dzień wykonujesz misje. Dziewczyno, nie musisz przejmować się takim lekiem. On nie ratuje życia, tylko je odbiera, więc tym bardziej nie rozumiem, czemu tak zależy Ci na ulepszeniu go.
- Później zrozumiesz, tylko daj mi go skończyć. Jeśli nie chcesz wyjść, to chociaż mi pomóż.
- Nie, popatrzę sobie, jak się z tym męczysz. Najwyżej będę Cię łapać.
- Dzięki, łaskawco.
Siedzieli już w całkowitej ciszy, a w pokoju dało się słyszeć tylko bulgot, podgrzewanej substancji w kociołku. Elf postanowił na chwilę przejść się po Kwaterze i wrócić, kiedy wszystko będzie gotowe. Wyszedł bez słowa i delikatnie zamknął za sobą drzwi, żeby nie narobić hałasu, po czym ruszył przed siebie. Do środka budynku wpadało piękne światło księżyca, a przez szklany dach można było obserwować gwiazdy, które tamtej nocy świeciły wyjątkowo mocno. Niebieskowłosy zdążył tylko zejść po schodach, a jego oczom ukazała się dziewczyna o śnieżnobiałych włosach i krystalicznie błękitnych oczach. Stanęła centralnie przed nim, jakby właśnie go szukała i zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu.
- Witaj, Ezarel.
- Ewelein - skinął delikatnie głową. - Jak Ci mija noc?
- Daruj sobie - powiedziała, szukając czegoś w kieszeni. - Musimy załatwić pewną sprawę i dobrze zdajesz sobie z tego sprawę. Mój ojczym oczekuje od Ciebie odpowiedzi już ponad tydzień.
- Myślałem, że jest oczywista - uśmiechnął się kpiąco.
Elfica twardo próbowała nie ukazywać swoich emocji, jednak zdanie, które wypowiedział Ezarel, jednak ją zabolało, co od razu było widać na jej twarzy. Zdawała sobie sprawę, że była jedyną, której zależało i już to się nie zmieni.
- To przez Ziemiankę, prawda? - spytała, spuszczając głowę. - Gdyby się nie pojawiła, wzięlibyśmy ślub...
- Z całym szacunkiem, jednak ten pomysł był skazany na niepowodzenie, jeszcze przed jej przybyciem.
Dziewczyna tylko zacisnęła mocno usta i szybko wyminęła niebieskowłosego, nie chcąc, żeby ten wyczuł jej rozpacz i rozczarowanie. Elf za to, jak gdyby nigdy nic, powoli zaczął wracać do Laboratorium. Nie miał nic do Ewelein, jednak nie wyobrażał sobie, że się dogadają. Skoro nie udało się przed ślubem, to czemu miałoby się to stać po? Poza tym było to dla niego za wcześnie. Oczywiście wiedział, że elfy planują małżeństwa już w tak młodym wieku, jednak on tego nie widział.
Kiedy w końcu dotarł na miejsce, zdziwiła go cisza, która panowała w pomieszczeniu. Rozejrzał się po Laboratorium, jednak nie widział żywej duszy. Jedynie pustą fiolkę, leżącą na ladzie, na której spodzie znajdowały się resztki różowej substancji.
- Gardienne? - zawołał.
Stawiając małe kroczki, wchodził w głąb sali, dalej wypatrując brązowowłosej. Zamiast niej, na krześle znajdowała się czarna, otwarta koperta, z której wystawało parę zapisanych kartek. Zaniepokojony, wziął ją do rąk, powoli wyjmując papiery, a pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to wstęp, który był zaadresowany do niego. Otworzył szeroko oczy, czując dziwne uczucie, jakiego nigdy wcześniej nie było mu dane poznać i opadł na siedzenie, pod wpływem, uginających się pod nim nóg. Przeczytał wszystko. Popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu, które, jak się okazało, nawet nie było prawdą. Zakrył dłońmi twarz, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Czuł pustkę. Najprawdziwszą pustkę. Gardienne zniknęła.
CZYTASZ
Senność || Eldarya
FanfictionGardienne zostaje porwana, przez co z niewyjaśnionych przyczyn trafia do świata zwanego Eldarya, gdzie wcale nie okazuje się być obca. Rozdziały: 26 +1 Gatunek: fanfiction, romans, fantasy Przekleństwa się zdarzają #82 w fanfiction - 100717 #2...