quatre ans plus tard.

2.4K 211 114
                                    

Wybiło 10 tysięcy wyświetleń, więc z tej okazji powstał ten oto rozdział. Miłego czytania~

"Wszyscy byli zaproszeni na specjalne zebranie Straży, którego nikt nie mógł przegapić. Na pewno nie sami jej członkowie."

Za oknem panowała przytłaczająca szarość, której towarzyszyły krople deszczu, co jakiś czas uderzające o parapet. Jakby tego było mało, słońce powoli zaczynało zachodzić, co wcale nie służyło obecnej sytuacji. 

Gardienne dokończyła swój codzienny makijaż, na koniec podkreślając usta wyrazistą szminką, po czym cmoknęła kilka razy, uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze. W pośpiechu zebrała wszystkie najważniejsze rzeczy, które następnie wpakowała do niewielkiej, czarnej torebki. Dwoma ruchami nałożyła wysokie buty i była już gotowa do wyjścia. Ostatni raz sprawdziła, czy na pewno niczego nie zapomniała, po czym wyszła szybko z domu. Pogoda choć na tamten moment postanowiła się do niej uśmiechnąć, zatrzymując na chwilę deszcz, dzięki czemu spokojnie mogła dojść do auta. W środku czekał już na nią Ezarel i oczywiście ich mała pociecha, machająca mamie przez szybę.

- Zawsze się wleczesz - skomentował czarnowłosy, uśmiechając się cwaniacko w jej stronę.

- Chyba nie chcecie, żebym przyniosła Wam wstydu, wychodząc nieumalowana?

Kobieta zapięła pasy, a następnie odwróciła się do trzyletniego chłopca, siedzącego na tylnym siedzeniu, który był dosłowną kopią Ezarela. Uśmiechnęła się promiennie, widząc jego pocieszną twarzyczkę, a kiedy poczuła, że samochód ruszył, wróciła do właściwej pozycji.

- Gdzie to jest? - spytał chłopczyk, wyglądając przez okno.

- Byłeś tam już pół roku temu, nie pamiętasz? Jedziemy odwiedzić ciocię - wyjaśnił Ezarel.

- Ciocię Karenn?

- Nie, nie ciocię Karenn. Zresztą, zobaczysz, to niedaleko.

- Ez, czekaj, wziąłeś kwiaty?

- Wziąłem, ale szkoda, że dopiero teraz sobie o nich przypomniałaś - zaśmiał się, widząc poddenerwowaną minę swojej żony. - Bardziej bym się zastanawiał, czy Nevra weźmie.

- Na pewno, jego bukiety są zawsze na wysokim poziomie! Właśnie, miałam się go spytać, gdzie je kupuje...

- My zrobimy lepsze! - powiedział chłopczyk, unosząc w górę prawą rączkę.

- A pomożesz nam? - Gardienne ponownie odwróciła głowę w jego stronę.

- Tak!

- Słyszałeś, tatuśku? Musimy pobić bukiety wujka Nevry.

- Nie będę się musiał nawet wysilać - prychnął, wchodząc w ostry zakręt.

- No oczywiście, że nie. Tatuś robi wszystko najlepiej - kobieta pogładziła rękę męża, którą trzymał na skrzyni biegów. - Prawda, Klonie?

- Ja robię lepiej!

- Nie bądź taki pewny, młody - Ezarel spojrzał na chłopczyka przez lusterko przed sobą, uśmiechając się. - Jeszcze zobaczymy.

Miejsce, do którego zmierzali nie znajdowało się daleko, więc droga zajęła im jeszcze niecałe pięć minut. Nie mieli też problemów ze znalezieniem wolnego miejsca do zaparkowania. Cmentarz raczej nie był miejscem, cieszącym się dużym zainteresowaniem...

Kiedy samochód stanął, małżeństwo od razu z niego wysiadło. Ezarel poszedł wyciągnąć kwiaty i niewielką, plastikową torbę, natomiast Gardienne rozpięła pasy syna, pomagając mu wyjśc z samochodu. Chłopczyk chwycił mamę za rękę, po czym w trójkę ruszyli w stronę wejścia. 

Senność || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz