quatre.

2.9K 260 53
                                    

Dzień 2

- Gdzie mnie prowadzisz? -  spytałam białowłosego mężczyznę, potężnej postury, który chyba nie był zbyt rozmowny. 

- Do przychodni. Na pewno boli Cię głowa, prawda?

- Tak... Od kiedy tylko się obudziłam w lesie.

- Rozumiem.

Dalszą drogę szliśmy w ciszy. Nie trwało to długo, bo wystarczyło tylko wejść po schodach, więc nawet nie byłoby czasu na bardziej rozbudowaną wymianę zdań. Mężczyzna otworzył drzwi i przepuścił mnie w nich pierwszą, zachęcającym gestem. Moim oczom ukazał się pokój przypominający gabinet lekarski, jednak znajdowały się w nim głównie przedmioty, których nigdy nie widziałam. Obok nas stanęła, przyjaźnie wyglądająca kobieta, o takich samych elfich uszach, co niebieskowłosy, który niedawno o wszystko się mnie czepiał. Kiedy tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się, co dodało mi otuchy.

- Leiftan poinformował mnie już, że przyjdziesz - oznajmiła, bardzo przyjemnym dla ucha głosem. - Valkyon, możesz zostawić nas same? Chciałabym dokładniej przebadać naszego gościa.

- Oczywiście - powiedział, stojąc w drzwiach. - Przyjdź, kiedy skończycie - zwrócił się do mnie, będąc już poza zasięgiem wzroku.

- Dobrze...

Białowłosa wskazała mi miejsce, gdzie miałam usiąść, po czym zaczęła grzebać w swoich rzeczach.

- Więc jak masz na imię? - spytała.

- Gardienne.

- Och, naprawdę? Jesteś drugą osobą z takim imieniem, którą spotykam - zaśmiała się cicho. - Ja jestem Ewelein, tutejszy lekarz - powiedziała, zaczynając opatrywać ranę na mojej głowie. - Jak się tu czujesz?

- Ech, nikt nie chce mi wyjaśnić, co to za miejsce...

- Skoro zwlekają, to zapewne mają powód.

- Taki powód, że mnie tu nie chcą. Kiedy będę mogła wrócić do domu?

Kobieta na chwilę przerwała swoją robotę, żeby spojrzeć prosto w moje oczy. Wyczułam od niej współczucie, co nie wróżyło dobrze w obecnej sytuacji. Zanim jednak zaczęła mówić, podała mi jakiś napój i zachęciła gestem do wypicia go. Butelka była podpisana niezrozumiałym dla mnie językiem, ale domyśliłam się, że to jakiś środek przeciwbólowy. Nie miałam powodów, żeby tego nie pić, więc bez wahania wlałam w siebie całą zawartość. 

- Wydaje mi się, że twój powrót nie jest możliwy - powiedziała, z nutką smutku w głosie. - Widzisz... To już nie jest Twój świat. Nie ten, który znasz. Może nie powinnam Ci tego mówić już teraz, ale ten świat nazywa się Eldarya - kontynuowała, wracając do zajmowania się moją głową. - Istoty, które dotychczas znałaś jedyne z książek, żyją tu razem. W zgodzie. Rasa ludzka jest tu pewnego rodzaju atrakcją. Bardzo rzadko zdarza się, żeby człowiek mógł się tu znaleźć. Jesteś w sumie jedną na milion.

- Chcesz powiedzieć, że... Nie zobaczę już swojej rodziny? - powiedziałam wyjątkowo spokojnie, przez co nie poznałam siebie w tamtej chwili. - To dziwne, ale... Nie odczuwam żadnego zdziwienia czy zmartwienia.

- Napój działa.

- To nie było nic przeciwbólowego?

- Wiesz, w pewnym sensie było. Mieliśmy już tu ludzi i wiem, jak reagowali na tę wiadomość. Wolałam nadmuchać na zimne i dać Ci środek uspokajający. Jest on odpowiedzialny za łatwe przyswojenie informacji i zrozumienie sytuacji. Nie miej mi tego za złe - dodała szybko.

- Nie, nie, skąd! Chciałaś dobrze, dziękuję Ci - uśmiechnęłam się delikatnie. - Tylko jedna rzecz nie daje mi spokoju... Skoro ludzie nie mogą wrócić do swojego świata, to co stało się z tymi, którzy byli tu przede mną?

- Cóż... Przemilczę to pytanie, a ty odpowiedz sobie sama...

Senność || EldaryaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz