Rozdział 7

359 27 3
                                    

**Jasper **

                                                                       
                               Jak to bywa ze strachem- zazwyczaj ma wielkie oczy. Tak więc przy jak się okazało nie Edyth tylko Angeli odrzyłem. To pewnie śmiesznie brzmi w moim przypadku, ale tak było. Ona sprawiła, że zacząłem się rozluźniać i co najlepsze- mówić.
                                  Tak też na kolejnych przerwach poznawałem nowych ludzi i zacząłem mieć nadzieję, że dam radę. Większość osób zagadywała mnie jakoś w ten sposób- Hej ty pewnie jesteś chłopakiem Alice? - wyglądało na to, że moja słodziutka już robi się sławna w tej szkole. To dobrze. Dzięki temu ja także zyskiwałem znajomych i popularność. - Hej Jasper idziesz na matmę? - zapytał jeden z chłopaków, który siedział ze mną na biologii- Nie, ja mam teraz szermierkę- odparłem i poszedłem wprost do szatni.
                          Przebrałem się w odpowiedni strój. Na szczęście moje blizny dla ludzi na pierwszy rzut oka były niewidoczne. Wszedłem na salę i zdębiałem, kiedy się okazało kto też na nią chodzi. - No cześć Jasperku- odparła Angel. Nie wiedziałem, że są kobiety lubiące szermierkę, a tu proszę- Hej Angie- odparłem uśmiechając się do niej- Jaka Angie? - zapytał chłopak stojący obok niej- No... Ja mam na imię Angel - odparła zawstydzona. Szatyn uśmiechnął się beztrosko i odparł- Mówisz to w taki sposób jakby coś to zmieniało, to całkiem ładne imię - odparł, a ona posłała mu promienny uśmiech - Dzięki Jack- odparła i w tym samym momencie nauczyciel zabrał głos - Proszę dobrać się w pary i zaczynamy- rozejrzałem się wokół.                                                   Jak na złość znałem tu może że trzy osoby i Angel - Hej Jasper, choć będziesz ze mną- krzyknęła Angel i ustawiła się dwa metry na przeciw mnie. Mam walczyć z kobietą. Kiedyś to by było niedopuszczalne, a teraz wyszedłbym na szowinistę. Cóż, jak ten świat się zmienia. - Allez - krzyknął nauczyciel, co po francusku oznacza naprzód i zaczęła się walka.
                              Angel w miarę dobrze panowała nad floretą. Ja miałem wprawę i to dużą, kiedy ona próbowała zadać mi cios, robiłem zasłonę i odpierałem atak, zazwyczaj z powodzeniem. Kiedy po raz trzeci wygrałem Angel miała dosyć.
                          Usiadła zmęczona na podłodze. - Gdzie się tego nauczyłeś?- zapytała zdyszana- Lata ćwiczeń- odparłem, a ona tylko skinęła głową- Jesteś zawodowcem?- zapytała spokojnie- Coś w tym stylu- odparłem uśmiechając się do niej i podając rękę. - Jasper, pozwól do mnie- odparł nauczyciel.
                       Skinąłem jej głową, kiedy wstała i odparłem- Chyba coś przeskrobałem- ona tylko się zaśmiała, a ja ruszyłem w stronę nauczyciela.- Masz jeszcze siłę, by spróbować się ze mną?- zapytał, a ja uśmiechnąłem się i skinąłem głową. - Allez- odparł i zaczęliśmy walczyć.
                         Był całkiem niezły. Aż za bardzo, jak na człowieka. Wyczytałem z jego uczuć podejrzliwość i ukrytą agresję. Kiedy wygrałem z nim po raz drugi uśmiechnął się fałszywie i odparł- Świetnie, nadajesz się na zawody- odparł, a ja burknąłem cicho dziękuję i wróciłem obok Angeli. - No proszę, a mówiłeś, że jesteś tylko tak jakby zawodowcem, a właśnie pokonałeś złotego medalistę - szepnęła mi do ucha, a ja żałowałem, że nie dałem gościowi wygrać.
                             Teraz będzie mieć mnie na oku. Zwróciłem jego uwagę i wiedziałem, że nie odpuści tak szybko. Jęknąłem. Ale ja jestem durny.

# Od Autorki

Tak, mamy kolejny rozdział. Obawiam się, że od poniedziałku zrobię sobie przerwę od pisania, bo zaczynam pracę i muszę przyznać, że nie mam już takiej weny. Jednak całkiem nie skończę z pisaniem. Będę pisać raz w tygodniu. Nie gniewajcie się. Siła wyższa.

No a teraz komentujcie i dawajcie gwiazdki 😊😊😊😊

Pozdrawiam
Roxi

Kołysanka Alice Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz