*tydzień później*Nadeszła sobota. Zegar wskazywał godzinę 19:30, natomiast pomieszczenie wypełniało jego rytmiczne tykanie. Stanęłam przed dużym lustrem, aby ocenić swoją prezencję. Wciągając brzuch, przygładziłam materiał koronkowej, rozkloszowanej sukienki, z ledwością sięgającej kolan. Jej śnieżnobiała barwa dodawała mi niewinności, natomiast lekko opadające na moje ramiona fale blond włosów, klasy oraz delikatności. Czarne kreski zastąpiły brązowe cienie, a czerwoną szminkę beżowa pomadka. Bardzo ją lubiłam, jednak rzadko była przeze mnie stosowana. Na co dzień stawiałam na mocniejszą wersję makijażu, lecz tego wieczoru postanowiłam wyglądać subtelnie i elegancko. Zastanawiałam się przez moment, czy powinnam spiąć włosy. Chwyciłam je w dłonie, po czym ułożyłam z nich prowizorycznego koka. Przyjrzałam się sobie uważnie, stwierdzając, że jednak nie był on najlepszym pomysłem, więc zrezygnowałam z niego.
Poprawiłam szybko swoje jasne kłaki, aż nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Ruszyłam do nich pędem, lecz nim moja dłoń spoczęła na klamce, upewniłam się spoglądając w lustro w przedpokoju, czy aby na pewno wyglądam bez zarzutu. Otworzyłam je, a wtedy moim oczom ukazała się szczupła sylwetka mojego ukochanego. Wyglądał zniewalająco. Jego proste, lśniące włosy w odcieniu jasnego brązu, opadały gładko na jego czoło oraz uszy, natomiast ciemne, eleganckie spodnie pod kolor marynarki i skryta pod nią biała koszula, dodawały mu szykowności. Odczułam niezmierną ochotę przylgnięcia do niego całym ciałem, ale szybko odsunęłam od siebie tę myśl.
- Witaj królewno - rzekł, a na jego twarzy momentalnie pojawił się szarmancki uśmiech. – Muszę przyznać, że wyglądasz dziś anielsko - dodał po chwili, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów.
- Dziękuję, lecz nie myśl sobie, że będę aniołkiem dzisiejszego wieczoru - odparłam zadziornie, odgarniając przy tym swoje jasne włosy.
- Wcale tak nie myślałem - zaprzeczył ze śmiechem, na który odpowiedziałam przelotnym uśmiechem, zaraz po czym podeszłam do półeczki z butami. Mój wybór padł na pastelowo-różowe szpilki. Obcesowo wypięłam się w jego stronę podczas ich zakładania, kątem oka obserwując jego reakcję. Udawał, że wcale na mnie nie spogląda, lecz ja wiedziałam swoje. Chwyciłam w dłoń białą kopertówkę i zbliżyłam się do niego. Wystawił dłoń, którą chwyciłam bez zastanowienia. Wyszliśmy na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi, a następnie ruszyliśmy do samochodu. Wówczas zaczęłam mieć złe przeczucia co do tego wieczoru, choć nie potrafiłam sprecyzować z czego one wynikały.
***
Czekałem przed samochodem, zaparkowanym naprzeciwko domu Cornelii. Spóźniała się, czego szczerze nienawidziłem. Punktualność stanowiła jedną z najbardziej cenionych przeze mnie cech i nieistotne było to, że jej spóźnienie trwało niecałe pięć minut. Przez moją głowę przemknęło wspomnienie chwili, w której oczekiwałem przyjazdu pociągu w towarzystwie uszczypliwej staruszki, która bez ogródek krytykowała szczęście zakochanej pary. Szkoda, że nie wiedziała, że była to ich ostatnia wspólna chwila. Nikt tego nie wiedział.
Włożyłem dłonie do kieszeni garniturowych spodni i skierowałem swój wzrok ku niebu. Dzisiejszego wieczoru nie uraczyło mnie widokiem jakichkolwiek gwiazd. Szukałem ich, jednak żadnej nie dostrzegłem. Westchnąłem zawiedziony tym faktem. Pragnąłem nacieszyć swoje oczy ich cudownym blaskiem, lecz zostałem zmuszony do rezygnacji z tego pragnienia. Gdybym tylko mógł, rozwiałbym wszelkie chmury, które przysłaniały ich okazałość.
Nagle usłyszałem huk zamykanych z impetem drzwi. Spojrzałem w stronę domu, z którego wybiegła pospiesznie Cornelia. Prawie że potykając się o własne nogi, odziane w wysokie, czerwone szpilki, podbiegła do mnie, przepraszając za spóźnienie.

CZYTASZ
Utracona Namiętność
RomanceLisa Clavel i Leo Blanc byli współpracownikami, których łączyło nie tylko wspólne miejsce pracy, ale również ogromne przywiązanie i nieodparta namiętność, której usiłowali nie dopuszczać do głosu. Pomimo tego ich perypetie miały swój koniec zaraz po...