Odkąd pamiętam uwielbiałem wilgoć o poranku, którą spowite było powietrze po długiej, deszczowej nocy. Wraz z wzejściem słońca ponad horyzont każda, nawet najmniejsza kropelka wody parowała, aby następnie ulotnić się do atmosfery, natomiast wszechobecna rześkość i chłód cudownie pieściły moje nozdrza oraz nieskazitelnie jasną skórę, która natychmiast reagowała na wszelakie czynniki zewnętrzne. Parna mgiełka unosiła się nad szynami torów kolejowym, po których już 3 minuty temu miał przemierzać oczekiwany przeze mnie pociąg, mający zagwarantować mi szybką drogę powrotną do Paryża.Zaczesałem dłonią w tył swoje kruczoczarne włosy, zwracając twarz ku staruszce, zajmującej miejsce obok mnie. Jej twarz wykrzywiona była w grymasie niezadowolenia, wywołanym widokiem młodzieży, ukazującej swoje uczucia względem siebie w pobliżu latarni, znajdującej się zaledwie parę metrów od nas. Młoda brunetka uwieszona była na swoim ukochanym, a promienny wyraz twarzy wskazywał na szczęście, jakim emanowała. Wpatrzona w niego, niczym w idealny obrazek, pozbawiony jakichkolwiek wad czy niedociągnięć, napierała biustem na jego szeroką klatkę piersiową, w której biło serce należące właśnie do niej. Jego dłonie błądziły w okolicach jej dość masywnych bioder i zdawać by się mogło, że ich wędrówkę ku upragnionej części ciała uniemożliwiało wyłącznie poczucie subtelności, która z całą pewnością odejdzie w niepamięć, kiedy tylko zostaną sami. Wówczas wszelakie wewnętrzne hamulce przestaną mieć znaczenie, o ile uroczy obrazek ich dwójki nie stanowił formy nadchodzącego pożegnania. Nie było żadnej gwarancji, że wsiądą do pociągu razem.
- Bezwstydnie jest się tak obściskiwać publicznie - skomentowała pod nosem starsza kobieta, widząc jak chłopak składał miliony czułych pocałunków na odsłoniętej szyi dziewczyny, która odchylała ją delikatnie, uśmiechając się przy tym czarująco.
- Wstydem powinna być ocena cudzego sposobu na wyrażanie uczuć - odparłem z pełną oschłością, lustrując ją wzrokiem. Na dźwięk mojego głosu odwróciła się niemalże od razu, wyraźnie obruszona moją uwagą. Zmarszczyła gniewnie brwi, po czym poprawiła swój czerwony beret pod kolor długiego, zamszowego płaszcza, który prawie sięgał jej kostek.
- A więc uważa pan, że jest to odpowiednie?
- Nie mnie dane jest to oceniać, tak samo jak i pani - skwitowałem, po czym zerknąłem kątem oka na zegar.
Uświadomiłem sobie, że maszyniście jak widać było niezbyt spieszno, ewentualnie doszło do nieplanowanych incydentów, zakłócających podróż, ponieważ wybiła właśnie 7 minuta spóźnienia. Chociaż wydawałoby się, że było to stosunkowo niewiele, więc nie powinno wzbudzać to we mnie żadnych obaw czy pretensji, to odczułem brak poszanowania dla mojego czasu oraz ignorancję wobec punktualności. Westchnąłem, odczuwając nagły przypływ irytacji, kiedy znów usłyszałem...
- Nie można być ślepym na wszystko.
Zdegustowany krytycznym nastawieniem siedzącej obok mnie staruszki, wywróciłem teatralnie oczami. Nie chciałem słyszeć już ani jednego słowa, padającego z jej poskromionych przez zmarszczki ust. Na pierwszy rzut oka mogłem dojść do wniosku, że miałem do czynienia z osobą dawniej, a może nawet i obecnie, uzależnioną od nikotyny.
- Obecnie wolałbym być głuchy - odpowiedziałem i zacisnąwszy kolana do wewnątrz, odwróciłem się bokiem, na znak zakończenia rozmowy. Jedyne czego pragnąłem najbardziej w świecie, to jak najszybciej znaleźć się w pociągu do Paryża. Najlepiej w pustym przedziale, bym mógł napawać się nieskalaną niczyim głosem ciszą.
***
Przymknąłem powieki opierając się głową o oparcie siedzenia, które do najwygodniejszych nie należało. Wpuściłem świeżą dawkę powietrza do płuc, przetrzymując ją na moment, po czym zwróciłem jej wolność. Wówczas wszelkie negatywne emocje stały się odległe. Poluźniłem ścisk palców, którymi ruszyłem gładko wzdłuż swoich ud, czując pod opuszkami szorstki materiał czarnych, garniturowych spodni. W końcu mogłem napawać się niczym niezmąconą chwilą ciszy i samotności. Miałem nadzieję, że nie ulegnie to nagłej zmianie, ponieważ pragnąłem przez cały czas podróży odczuwać błogi spokój, bez konieczności oglądania kogokolwiek.
Jedyną osobą, która swoją obecnością mogłaby skłonić kąciki moich ust do nieoczekiwanego ruchu w górę, była ona. Jeżeli miałbym z kimkolwiek dzielić miejsce w przedziale, to właśnie z nią. Nie chciałbym robić tego z nikim innym, choć w rzeczywistości nie miało to żadnego znaczenia. Nie było jej i choćbym nie wiadomo co zrobił, co powiedział, nie miałem na to wpływu. Wątpiłem nawet w to, by myślami wciąż trwała u mego boku. Wracała nimi do mojej osoby równie często, co ja do niej, nie mogąc wybaczyć sobie ogromnego błędu, jaki popełniłem, kiedy zniknąłem bez słowa pożegnania. W dalszym ciągu odczuwałem wyrzuty sumienia, szargające na kawałki moje z pozoru nieczułe serce, które po zrozumieniu, jak wiele straciłem, próbowało desperacko wyrwać się z klatki piersiowej, aby podążyć tam, gdzie obecnie znajdowała się przepiękna i wartościowa kobieta, którą odrzuciłem.
Rozwarłem powieki, nie chcąc, aby obraz jej cudownej sylwetki zrodzony w mojej głowie widniał przed moimi oczyma, albowiem rozjuszał on wszystkie moje zmysły. Niemalże czułem jej kojący dotyk na mojej skórze, który był w stanie uśmierzyć każdy ból i natychmiast rozpalić żar w moim wnętrzu. Delikatny, a zarazem pełen namiętności, gdy jej dłonie sunęły wzdłuż moich nagich pleców, kiedy spragnione wargi pozostawiały ślady na jej słodkiej skórze. Zdawałoby się, że woń kwiatu wiśni, jakim była spowita, ponownie gościła w moich nozdrzach, pieszcząc je rozkosznie.
Zaprzestając frywolnym fantazjom, zwróciłem twarz w stronę szyby, za którą rozciągał się naturalny krajobraz, przesycony zielenią i złocistą barwą słomy. Westchnąłem cicho i podparłem głowę na swojej dłoni, obserwując uważnie przemijający przed moimi oczami wiejski pejzaż, który nie urzekał mnie nawet w najmniejszym stopniu. Jako mieszkaniec dużego miasta nigdy nie odczuwałem zachwytu wobec folklorystycznego trybu życia.
Nieoczekiwanie drzwi przedziału otworzyły się z głośnym trzaskiem, a moim oczom, które natychmiast oderwałem od krajobrazu rozpościerającego się za szybą, w chwili, gdy do moich uszu dotarł nagły huk, ukazała się rozdygotana sylwetka młodej kobiety. Rude loki opadały chaotycznie na jej twarz, natomiast wzrok błądził po wszystkich ścianach oraz pustych siedzeniach wagonu, aż w końcu spoczął na mojej zdezorientowanej niespodziewanym wtargnięciem osobie.
- Nastoletni chłopak... on... - wysapała, z trudem łapiąc oddech. Jej klatka piersiowa okryta przez satynową koszulę w odcieniu purpury, spod której niemalże uciekał niemałej wielkości biust powstrzymywany przez stawiające opór guziki, w nierównomiernym rytmie poruszała się w górę, po czym ciężko opadała w dół. Spoglądając wyżej trudno było nie zauważyć paniki, jaka malowała się na jej piegowatej twarzy.
- On? - powtórzyłem z naciskiem, aby jak najszybciej dowiedzieć się, co stanowiło przyczynę zachowania tej kobiety.
- On stracił przytomność, tak nagle... a ja... - wydukała z siebie, lecz nie dałem jej dokończyć, albowiem bezzwłocznie poderwałem się z miejsca. W błyskawicznym tempie wyminąłem ją bez słowa, udając się do sąsiedniego wagonu, gdzie koniecznością była natychmiastowa ingerencja.
***
Kiedy znalazłem się w miejscu nagłego zdarzenia, dostrzegłem znajomą twarz chłopaka, którego wcześniej miałem okazję spotkać na stacji kolejowej w towarzystwie jego dziewczyny, podczas oczekiwania na przyjazd pociągu. Jednakże tym razem nie było jej nigdzie w pobliżu, ponieważ została w Nantes. Podejrzewałem, że mogło to być dla niej korzystniejsze z racji tego, iż widok ukochanego rozpostartego płasko na podłodze mógłby rozbić jej serce na milion, drobnych kawałków. Nie zwlekając, podszedłem do niego. Uklęknąłem i od razu spytałem głośnym tonem:
- Słyszysz mnie?
Moje pytanie pozostało bez odpowiedzi, zatem nie przedłużając udrożniłem jego drogi oddechowe, z kolei nachylając się, by ocenić prawidłowość oddechu.
- I... jak? - odezwała się rudowłosa kobieta, stojąca za moimi plecami niczym cień. Początkowo ją zignorowałem, wciąż nasłuchując, lecz po krótkiej chwili zwróciłem twarz w jej stronę.
- Nie oddycha.

CZYTASZ
Utracona Namiętność
RomanceLisa Clavel i Leo Blanc byli współpracownikami, których łączyło nie tylko wspólne miejsce pracy, ale również ogromne przywiązanie i nieodparta namiętność, której usiłowali nie dopuszczać do głosu. Pomimo tego ich perypetie miały swój koniec zaraz po...