Rozdział 12

379 25 6
                                    


Rozwarłam znużone snem powieki, kiedy do moich nozdrzy dotarła znajoma woń wanilii zmieszanej z nutką mięty. Wówczas doszło do mnie, że znalazłam się tam, gdzie nie powinnam. Natychmiast poderwałam się do siadu i spuściłam wzrok. Byłam odziana w purpurową, męską koszulę, której nigdy w życiu nie widziałam na oczy, choć podejrzewałam do kogo pierwotnie należała. Moje nogi okryte były przez czarno-szarą, satynową pościel w zawiłe wzory, która również była mi obca. Moje ciało przeszył momentalny strach, spotęgowany faktem, że wszelkie wydarzenia z dnia wczorajszego stały pod wielkim znakiem zapytania. Nie potrafiłam odtworzyć poszczególnych sytuacji, a co dopiero niuansów z nimi związanych. Moja pamięć zatrzymała się na momencie wejścia do klubu i tańca z Cornelią. Wszystko inne przykrywała gęsta mgła, która uniemożliwiała mi dotarcie do wyjaśnienia mojego nieoczekiwanego położenia. Nie wiedziałam, jakim dziwnym trafem znalazłam się w cudzej sypialni. Nie byłam w stanie odnaleźć żadnej rozsądnej czy logicznej odpowiedzi. Jedyna jaka nasuwała mi się na myśl, to nadmierne spożycie alkoholu, co zdarzało mi się, kiedy nikt nie miał nade mną żadnego nadzoru. Oczywiście przebywała ze mną moja najlepsza przyjaciółka, ale jej kontrola zawsze była znikoma. Poza tym ona sama nie znała umiaru, przez co niejeden raz kończyła w znacznie niewygodniejszych sytuacjach. Chociaż przypuszczałam, że w tamtym przypadku przeszłam zarówno samą siebie, jak i ją.

Rozejrzałam się wokoło, badając wzrokiem każdy detal pomieszczenia. Długie, czerwone zasłony kontrastujące z subtelnymi, biało-czarnymi ścianami, mahoniowe meble, w tym komoda i fotel wewnątrz obity jasnym materiałem stojące zaraz naprzeciwko łóżka oraz śnieżnobiała wykładzina. Byłam pod wrażeniem jej nieskazitelnie czystej barwy, ponieważ sama nie byłabym w stanie długo jej utrzymać. Od pewnego czasu utrzymanie nienagannego porządku stanowiło dla mnie nie lada problem. Nie chodziło o to, że nie potrafiłam i nie dostrzegałam estetycznych defektów. Rzecz w tym, że nie miałam na to chęci.

Nieoczekiwanie moim oczom ukazała się smukła sylwetka mężczyzny niosącego filiżankę kawy, którego od czasu bankietu miałam nadzieję już nigdy więcej nie zobaczyć. Przetarłam je odruchowo, aby upewnić się, że wzrok mnie nie mylił. Ku mojemu niezadowoleniu nie mylił się. W fotelu naprzeciwko mnie usiadła moja dawna miłość, która ostatecznie sprowadziła na mnie jedynie ból i cierpienie, jak również nienawiść wobec mojego naiwnego oraz irracjonalnego zachowania niczym u niedojrzałej nastolatki.

- Witaj Liso – powiedział głębokim tonem, a przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. – Mam nadzieję, że dobrze spałaś.

Czując, jak powoli zasychało mi w gardle, zacisnęłam dłonie na skrawku pościeli.

- Jak się tutaj znalazłam? - spytałam od razu, ignorując jego uprzejmości, na co przekręcił wymownie oczyma.

- Zadzwoniłaś do mnie, kiedy byłaś pijana. Nie mogłem cię zostawić samej w takim stanie. - Zaczerpnął łyk kawy z filiżanki, którą następnie odłożył na komodę stojącą obok niego.

- Wolałabym zdychać na chodniku i rzygać pod siebie, niż być tutaj z tobą - burknęłam pod nosem, odczuwając nagły przypływ rozgoryczenia.

- Doprawdy? - Jedna z jego idealnych brwi poszybowała w górę. – A skoro o tym mowa... - zaczął, lecz szybko urwał, żeby mnie zaintrygować, co niezaprzeczalnie mu się udało, gdyż nachyliłam się nieznacznie, mierząc go wyczekującym spojrzeniem. - Twoje ubrania jeszcze się suszą po wczorajszym pokryciu ich wymiocinami.

Na dźwięk tych słów odczułam ogromny wstyd, a moją twarz spowiła czerwień zażenowania, którą spróbowałam ukryć poprzez zasłonięcie jej dłońmi. Niewykluczone, że przypominałam przez to małą, bojaźliwą dziewczynkę.

Utracona NamiętnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz