Rozdział 14

340 25 18
                                    




Nastał wieczór. Szłam wzdłuż wybrukowanego chodnika pod rękę z moim mężczyzną, wsłuchując się w stukot wysokich, czerwonych szpilek pod kolor moich ust. W tamtej chwili wydawał się on ciekawszy od jego paplaniny pełnej wyrzutów, jak i również przesadnego dramatyzowania. 

- Dotykał cię w niewłaściwy sposób? Czy w ogóle cię dotykał? - spytał w trakcie drogi prawdopodobnie po raz setny. Nie byłam pewna, gdyż przestałam go słuchać przy dziesiątym.

- Odpowiesz mi w końcu? - naciskał uparcie, z kolei zacieśniając uścisk dłoni, co stawało się z lekka bolesne, lecz nie dawałam tego po sobie poznać.

- Przecież wykreowałeś swoją własną wersję, więc po co mnie pytasz? - odparłam chłodno, niemalże sycząc przez zęby, po czym przyspieszyłam kroku.

Jego drążenie tematu wzmagało u mnie wyrzuty sumienia, których nie potrafiłam się wyzbyć. Robiłam dobrą minę do złej gry, o ile tak mogłam nazwać zbywanie nadopiekuńczego mężczyzny i zatajanie przed nim całej prawdy. Zdawałam sobie sprawę z tego, że było to podłe, lecz jeszcze wtedy nie mogłam jej ujawnić. Byłoby to co najmniej nieprzemyślane. Zamierzałam zrobić to w niedalekiej przyszłości, ale nie przed spotkaniem w kawiarni. Jako że była to ukochana kawiarnia Leo, czułam, że tamtejszy wieczór będzie mnie kosztować ogromny nakład gry aktorskiej, żeby wyglądać jakby moje wnętrze nacechowane było harmonią i niczym niezmąconym spokojem. Ponadto modliłam się w duchu, aby nie zjawił się w niej nieoczekiwanie. Chciałam go ponownie zobaczyć, ale nie w takich warunkach. Wolałam uniknąć zamieszania.

- O to się wściekasz? - spytał, a jego głos wskazywał na zdumienie. – A pomyślałaś choć przez chwilę, co ja mogłem czuć w takiej sytuacji?

Zatrzymałam się na moment, kolejno poprawiając małą, białą torebeczkę zawieszoną przez moje ramię. Zerknęłam na niego z ukosa. Jego twarz wyrażała wiele sprzecznych emocji. Bez najmniejszego problemu mogłabym wypisać je wszystkie na czystej kartce formatu A4. Wówczas odczułam, jak nieczyste sumienie jeszcze bardziej dawało swe znaki.

- Koniec tematu - ucięłam krótko i odwracając wzrok, odgarnęłam swoje włosy, po czym ruszyłam przed siebie, a on za mną niczym wierny pies. Po niemalże kilkunastu sekundach poczułam, jak jego silne ramiona biorą mnie w swoje objęcia. Zastygliśmy tak przez chwilę, aż w końcu usłyszałam:

- Przepraszam, księżniczko.

Z trudem przełknęłam ślinę, zdając sobie sprawę z tego, że to nie on powinien przepraszać. To ja powinnam być wobec niego szczera i równie szczerze wypowiedzieć to słowo będące plastrem na rany. Jednakże powątpiewałam, by cokolwiek zmieniło w obliczu zaistniałej sytuacji. 

- Wiem, że w życiu byś mnie nie zdradziła. Masz na to za dobre serce, ale... - urwał, a w moim gardle poczułam narastającą gule - boję się. Boję się ciebie stracić, bo jesteś dla mnie wyjątkowo ważna. Dlatego tak wypytuję i nie potrafię pozbierać myśli, zwłaszcza, gdy nie chcesz ze mną rozmawiać - kontynuował, zacieśniając przy tym uścisk.

- Lucas, posłuchaj... - wtrąciłam drżącym głosem, nim zdążył jeszcze cokolwiek dodać. Zapierałam się, że nie chcę wyznawać mu tego przed spotkaniem, jednak czułam, że nie dam rady. Z każdym jego słowem czułam się coraz gorzej i coraz podlej, a każdy brak konkretnej odpowiedzi z mojej strony zadawał mu dodatkowy ból.

- Nie, nie musisz już nic mówić. Za bardzo na ciebie naciskałem i teraz nie oczekuję już żadnej odpowiedzi. Ważne, że jesteś przy mnie - przerwał mi, zanim przeszłam do sedna sprawy, kolejno wplatając dłoń między moje jasne włosy. Następna dawka śliny z niemałym trudem przemknęła przez moje zaciśnięte gardło.

Utracona NamiętnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz