Kilka dni później pomimo przystania na propozycję mojego ukochanego, postanowiłam ubiegać się o posadę barmanki w jednym z najbardziej ekskluzywnych klubów w naszym mieście. Nie wiedziałam dlaczego nie był zachwycony tym pomysłem. Nie chciał wytłumaczyć z czego wynikała jego niechęć. Mogłam jedynie snuć przypuszczenia. Prawdopodobnie było to związane z jego negatywnym nastawieniem wobec tego typu miejsc. Wbrew temu miałam zamiar do niego aplikować, albowiem nie była to żadna podrzędna speluna. Poza tym nie zamierzałam całymi dniami przesiadywać w domu. Pod żadnym pozorem nie chciałam zostać tzw. „kurą domową". Recz jasna nie pogardzałam kobietami, które obrały ścieżkę zajmowania się domem oraz dziećmi, lecz osobiście nie wyobrażałam sobie siebie w takowej roli.
Przed wyjściem z mieszkania zajrzałam przez uchylone drzwi do sypialni, w której przebierał się Leo. Kiedy ściągnął z siebie zwykły, czarny t-shirt, widziałam jego delikatnie zarysowane mięśnie pleców, których widok wywołał u mnie przyjemny skurcz w podbrzuszu. Przerzucił kilka wieszaków na prawą stronę otwartej szafy, by wyciągnąć z niej jeansową, aczkolwiek gustowną koszulę z podwijanymi rękawami. Ubrał ją powoli, sprawiając, że nie potrafiłam oderwać od niego wzroku i mimowolnie zagryzałam dolną wargę. Nie umknęło to jego uwadze, gdyż odwrócił się od razu po zapięciu ostatniego guzika.
- Nieładnie jest podglądać ludzi, kiedy się przebierają - powiedział niby to chłodnym i pouczającym tonem, lecz przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Wówczas przestąpiłam próg sypialni. Podeszłam do niego pewnym krokiem, kolejno kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. Przesunęłam jedną z nich ku górze, czując pod opuszkami palców szorstki materiał koszuli.
- Wątpię, żeby jakoś szczególnie ci to przeszkadzało. - Spojrzałam mu prosto w oczy, uśmiechając się przy tym zalotnie. Ten jednak skwitował to cierpkim uśmiechem, po czym odsunął mnie od siebie.
- Spieszę się - rzucił krótko i wymijając mnie, opuścił pomieszczenie. Patrzyłam za nim oniemiała, kompletnie nie rozumiejąc jego zdystansowanego zachowania. Zaczęłam nawet myśleć, że w którymś miejscu popełniłam błąd. Jednakże sęk w tym, że w przeciągu ostatnich dni wszystko było w porządku. Podejrzewałam, że jego zachowanie zwiastowało ciszę przed burzą. Aczkolwiek zamiast huraganu emocji albo ich całkowitego braku preferowałam jej przerwanie. Nie chcąc, żeby mnie zbywał, ruszyłam za nim.
- Leo! - krzyknęłam, aby zatrzymał się na chwilę.
Niedoczekanie. Nie obejrzawszy się za siebie, ubrał szybko buty i wyszedł z domu niemalże trzaskając drzwiami.
***
Ruszyłem opustoszałym chodnikiem prosto do mojego miejsca pracy, nie zwalniając tempa nawet na sekundę. W ostatnim czasie miałem sporo roboty, której nie mogłem puścić mimochodem. Zwłaszcza w tamtym momencie. Wiedziałem, że Lisa pragnęła namiętności, lecz chwila zapomnienia była wówczas wysoce niewskazana. Byłem świadomy tego, że postąpiłem nietaktownie, a moje zachowanie mogło ją zranić, jednak sytuacja tego wymagała. Nie miałem czasu na żadne tłumaczenia. Postanowiłem, że wynagrodzę jej to wieczorem.
***
Wciąż mając w głowie wyjątkowo chłodne zachowanie Leo, odziałam stopy w długie, pastelowe szpilki. Przygładziłam materiał dopasowanej, czarnej sukienki odkrywającej całe moje plecy, po czym spojrzałam w duże, prostokątne lustro stojące w przedpokoju. Obejrzałam się kilkakrotnie ze wszystkich stron, aż w końcu doszłam do wniosku, że wyglądałamm w porządku, więc wyjście tak ubraną do ludzi nie stanowiło żadnego problemu. Pokryłam usta jasną pomadką, tę samą którą miałam na ostatnim bankiecie, wzięłam swoją torebkę w której tkwiło wydrukowane curriculum vitae i wyszłam na zewnątrz.
CZYTASZ
Utracona Namiętność
RomanceLisa Clavel i Leo Blanc byli współpracownikami, których łączyło nie tylko wspólne miejsce pracy, ale również ogromne przywiązanie i nieodparta namiętność, której usiłowali nie dopuszczać do głosu. Pomimo tego ich perypetie miały swój koniec zaraz po...