Podobno pierwsza porażka boli najbardziej. Szczególnie, gdy podczas niej traci się osobę, z którą obcowałeś. Oddział Majora wracał Wolskimi ulicami. Na Płockiej otaczające ich kamienice dopalały swoje wnętrza. Lecz najgorsze z tego wszystkiego były ciemne plamy na murach, które przetrwały wybuchy granatów.
Inga rozejrzała się na boki, lustrując okolice. Pod jednym z okien leżała kobieta z grymasem bólu na twarzy i czerwoną od krwi bluzką. Jej ciało było powyginane w nienaturalnej pozie, tak jakby ktoś przeciągnął ją po brudnym bruku, po czym niedbale zostawił na pastwę losu.
Dowódca zatrzymał się nagle widząc przed sobą nie spalony stos ciał. Odwrócił się do oddziału i przetarł ukurzoną twarz.
– Macie chwilę czasu. Przeszukajcie ocalałe kamienice – jego głos był słaby, zmęczony.
Powstańcy przytaknęli i rozeszli się po nie wielkim obszarze. Potacka podążyła za rudą, mijając jedno z podwórek. Skręciły pośpiesznie w jakieś drzwi i weszły do jednego z mieszkań.
W holu leżała przewrócona komoda, którą rudowłosa pokonała jakby w amoku. Zatrzymała się dopiero w jednym z pokoi, gdzie wpadałem przez okno i rozwiewałem długą firankę. W pomieszczeniu panował chaos. Po wyrzucane ubrania z drewnianego kufra panoszyły się po całej podłodze.
Aga podniosła jakąś ramkę, przecierając ukurzoną szybkę. Zdjęcie przedstawiało małżeństwo. Ubrana na biało kobieta trzymała w ramionach małe dziecko, a tuż za jej plecami dało się dostrzec ciemnowłosego chłopca. Ruda pociągnęła nosem.
– Obiecałam im, że się jeszcze zobaczymy – wydukała, po czym otarła spływającą łzę.
To nie było przypadkowe miejsce, to był jej dom.
– Może...może zdołali uciec – odezwała się Potacka, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
Poczuła się źle z tym, że dopiero przy takiej okazji pomyślała o swoich braciach, którzy mogli od dawna spoglądać na nią z góry. Przerażona potrząsnęła głową by oczyścić ją z czarnych scenariuszy.
– Lepiej poszukajmy jedzenia – mruknęła Inga, zmierzając w stronę kuchni.
Musiała coś zrobić. Cisza, która między nimi zapadła była nie do zniesienia.
– Ojciec chował jedzenie za piecem.
Aga wyminęła przyjaciółkę, podwinęła rękawy i sięgnęła na oślep szukając żywności. Rozpogodziła się, gdy udało jej się chwycić bochenek chleba oraz kilka konserw.
– Lepszy rydz niż nic – skwitowała Potacka, zawijając znalezione na podłodze jabłka w kawałek szmatki.
Ruda obrzuciła wzrokiem całe pomieszczenie i wstrzymała oddech, hamując napływające do oczu łzy.
Słuchać o wojnie, a poczuć ją na własnej skórze to kompletnie dwie inne rzeczy o czym doskonale się przekonała.
– Chodźmy stąd – mruknęła, po czym zniknęła za drzwiami mieszkania.
Blondynka jeszcze przez chwilę stała w miejscu jak słup soli nasłuchując, jakbym miał nagle przynieść rozpaczliwe głosy jej braci. W końcu otrząsnęła się i wyszła na zewnątrz.
Aga nie zaczekała na nią tylko ruszyła w stronę miejsca zbiórki. Była roztrzęsiona chociaż próbowała tego nie okazywać.
Inga westchnęła cicho i skręciła w kolejną wąską uliczkę. Nie przeszła dobrych paru metrów, gdy ktoś złapał ją za ramiona i wciągnął do jednej z kamienic. Męska dłoń zakryła jej usta, a palec drugiej ręki powędrował do ust napastnika.
Potacka stała przestraszona, drżąc na całym ciele i wpatrując się w szare oczy Wilka. Brunet kiwnął głową w stronę ulicy, skąd podmuchem przyniosłem niemieckie głosy. Powoli opuścił rękę nie spuszczając wzroku z dziewczyny.
– Wy niemieckie świnie! – jakiś mężczyzna krzyknął głośno, sprawiając, że serce blondynki podskoczyło jeszcze wyżej. – Polska będzie niepodległa!
Strzał. Inga podskoczyła ze strachu i odwróciła się w stronę, z którego dobiegł dźwięk. Artek ujął jej twarz w dłonie, jakby bał się, że gdy zauważy esesmanów, odkryją ich i zastrzelą jak psy.
Rozległa się kolejna seria wyplutych naboi, krzyki, płacz. Następne niewinne duszę powędrowały do nieba, a Warszawa ponownie uroniła krwawe łzy. Bo przecież to wojna, tutaj nie ma odpoczynku.

CZYTASZ
Opowiedzcie Wiatry
Historical FictionOpowiedzcie wiatry jak Polska walczyła, Jak dzieci padały od strzałów niemrawych. Ciemna krew Warszawskie ulice myła, Nie oszczędzając i młodych i starych. Szeregi domów uśpione ciemnością, Chroniły waleczne powstańców serca. Nie pozwalały dos...