Dzień 47 "Nigdy nie obiecuj"

429 61 4
                                    

      Wojna to tysiące historii ludzi, którzy wpadli w jej pułapkę. Lecz tak samo jak, aby zrozumieć popiół, musiałbym być bryłką węgla w ogniu. Tak samo musiałbym się stać ofiarą tej okrutnej koleżanki, żeby pojąć jej prawdziwą rolę. Jako wiatr słyszałem wiele, okrucieństwo, aż wylewało się z ust osób omotanych przez śmierć. Jednak nigdy tego nie rozumiałem.

     Inga Potacka również chciałaby uzyskać odpowiedzi na kłębiące się w jej głowie pytania. Czekała na nie, czekała od pierwszego września tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego, ale nikt nawet nie raczył z nią o tym porozmawiać.

      A tymczasem niezłomna Warszawa znów raziła powstańców swoją codziennością. Młodzi lubili to określenie "niezłomna" i muszę przyznać, że mnie też ona przypasowała. Bo przecież stolica nie umarła, chociaż jej martwe dzieci zalegały na ulicach, a pył osiadał na słabo bijącym sercu.

       Ciągle żyła.

       – Podaj broń! – krzyk rozniósł się po okolicy.

       Ziemia zatrzęsła się od kolejnych wybuchów.

      Blondynka przebiegła skulona przy barykadzie i padając na ziemię, podała chłopakowi karabin. Od wczoraj nic się nie zmieniło, Śródmieście nadal walczyło, a młode dusze uciekały w ramiona Pana.

      Inga prześlizgnęła się obok popsustego samochodu i wpadła do kamienicy. Na schodach leżał jeden z powstańców, Irenka szczelnie owijała spore rozcięcie na jego głowie. Brunet mruczał coś pod nosem, raz po raz przecierając brudną twarz.

      Dziewczyna wyminęła poszkodowanego, po czym pognała na piętro.

      – Melduję, iż kończy nam się woda – odezwała się, napinając wszystkie mięśnie pod wpływem świszczących strzałów.

      Major pociągnął ją za rękę, zmuszając, aby przykucnęła zdala od ognia wroga.

      – Potrzebujemy łączniczki! – rzucił Władek.

       Stanął w drzwiach prowadzących do dawnej kuchni i obrzucił palącym wzrokiem wszystkich obecnych. Złość, aż kipiała z jego ciemnych oczu.
       – Ja pójdę – wyrwała się Potacka.

       Kasta niezadowolony pokręcił głową.

        – Potrzebny nam ktoś rozsądnnią

       Trzeba przyznać, że dziewczyna poczuła się dotknięta, lecz bądź co bądź było w tych słowa sporo prawdy.

        – To ja... pójdę – głos Hanki niespodziewanie rozdarł mój ciepły powiew.

        Tadeusz spojrzał na nią przerażony.

        Dowódca uniósł dłoń, w której lśnił vis i przetarł mokre od potu czoło.

         – Niech będzie.

         – Nie ma mowy – Major poderwał się na równe nogi.
     
         – Potrzebna nam łączniczka, nie czas umierać do cholery! – krzyknął, stając naprzeciwko mężczyzny.

         Kasta miał tą przewagę, że był o parę centymetrów wyższy niż Tadeusz, więc władcze spojrzenie w połączeniu z wzrostem sprawiało, że człowiek chciał uciekać, gdzie pieprz rośnie.

        – To część mojego oddziału – syknął Major.

        – Gdzie ja dowodze! Mam ci przypomnieć twój stopień?!

        – Tadeusz... Proszę – Malina ścisnęła ramię męża, próbując go choć trochę uspokoić. – Wrócę.

        Brunet zacisnął szczękę zdenerwowany, po czym odpuścił. Hanka wtuliła się w niego, gdy dowódca oddalił się na bezpieczną odległość.

        – Ostatnio znalazłam was bez problemu, a przeszłam połowę Śródmieścia. Wrócę kochany, obiecuję – pogładziła jego twarz, uśmiechając się ciepło.

        Inga przyglądała się całej scenie z boku i po raz pierwszy na widok tej pary jej serce nie drgnęło. W głowie blondynki rodziło mnóstwo wątpliwości.

       Kiedy sanitariuszka zniknęła na klatce schodowej Potacka jak w amoku ruszyła przed siebie. Przejrzała dwa mieszkania z desperacją w oczach otwierając każde drzwi, aż znalazła.

       Wilk stał obok wybitego okna i słuchał wypowiedzi Morawskiego na temat Niemieckich ataków. Podbiegła do niego, łapiąc za ubranie.

      – Co się stało? – spytał zdezorientowany.

      – Nigdy mi niczego nie obiecuj. Proszę.

       – Dobrze – odparł, kiwając ochoczo głową.

       Nie wiedział o co jej chodzi, jednak ulga malująca się na twarzy dziewczyny, uspokoiła go.

       A Potacka, chociaż raz miała rację czując przenikliwy strach i masę wątpliwości, bo podczas wojny nic nie jest słabsze od kruchych obietnic.

Opowiedzcie WiatryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz