Strzały ucichły tylko na moment, nad ranem gdy słońce próbowało przedrzeć się przez zadymione, Warszawskie niebo. Powstańcy siedzieli zmęczeni w jednym z budynków, lecz po mimo tego czasem można było usłyszeć ciche śmiechy.
Potacka odwinęła brudny bandaż z ręki rudej i przemyła ostrożnie ranę. Dziewczyna siedziała bez ruchu, niemal nie oddychając, tępo wpatrywała się w ścianę.
– Rana naszczęście nie jest głęboka – poinformowała ją, jednak nie uzyskała nawet najmniejszej odpowiedzi.
Przez moment Inga pomyślała, że może jej koleżanka zwariowała, lecz przecież nie pierwszy raz spotkała się z takim zachowaniem.
– To ty byłaś wtedy na gruzowisku, prawda? – spytała przyciszonym głosem. – Widziałaś mnie i nie zrobiłaś nic.
Blondynka zacisnęła mocniej bandaż, gdy Aga nie zareagowała na jej słowa.
– Zostawiłaś mnie na śmierć. Jak jakiegoś cholernego psa.
Rudowłosa nagle chwyciła za nadgarstek Potackiej, odwracając się w jej stronę.
– Może to byłam ja, może widziałaś ducha. Tak czy inaczej nic mi nie zrobisz – syknęła, zacieśniając uścisk.
Inga zagryzła policzek, wytrzymując palące spojrzenie dziewczyny.
– I tak, to ja siłą wyciągnęłam Artka ze szpitala. Myślisz, że możesz sobie wchodzić tak po prostu w czyjeś życie? To jest wojna, a nie kino, tutaj ginie się naprawdę – ruda puściła jej nadgarstek, lekko odpychając, po czym odeszła, zostawiając zszokowaną nastolatkę.
Nie spodziewała się, aż takiej fali nienawiści skierowanej w jej stronę. Czuła się okropnie, oszukana przez osobę, którą uważała za przyjaciółkę.
– Nie przejmuj się, czasem taka jest – Morawski uśmiechnął się blado do blondynki.
Przytaknęła, wychodząc na zewnątrz. Strzał.
Kama pociągnął ją w stronę barykady. Jakiś chłopak siedział skulony za połamaną komodą, wywleczoną z jednego z mieszkań.
– Czemu nie strzelacie?! – krzyknął brunet, gdy kolejna seria rozdzierała moje ciepłe, sierpniowe podmuchy.
– Mamy rozkaz, aby strzelać jak podejdą bliżej! Brakuje nam amunicji! – odpowiedział, przytrzymując trochę za duży hełm.
Skulili się, gdy wybuch rozległ się tuż obok. Kamil popchnął blondynkę, aby przeczołgała się do kolejnego stanowiska, gdzie stał zdobyty ckm.
Zrobiła to, przy okazji kalecząc sobie dłoń, porozrzucanym szkłem.Jeden z powstańców rozpoczął ostrzał pierwszych niemieckich śmiałków, ktorzy wychylili się zza ścian budynku. Na moment zapadła cisza, chłopak wyjrzał, aby zorientować się w sytuacji. Jednak kula dosięgnęła i jego. Opadł w konwulsjach, ksztusząc się własną krwią. Dwóch innych mężczyzn odciągnęło go na bok, robiąc miejsce dla kolejnego strzelca
Czasami Potacka w tym całym zgiełku i wojennym szaleństwie zastanawiała się nad śmiercią niemieckich żołnierzy. Czy oni również rozpaczali bądź rozpamiętywali zabitych kolegów tak samo jak u niej w ojczyźnie? Czy może szli do przodu, nie zatrzymując się i nie oglądając za siebie?
Zza myślenia wyrwał ją huk, jedna ze ścian kamienicy runęła wzniecając tumany kurzu.
Jeden z powstańców podbiegł do Ingi i Kamy, przykucnął oddychając ciężko.
– Pani poczeka na rozkaz, odbezpieczy i rzuci! – wyjaśnił szybko, wręczając dziewczynie granat.
Osłupiała wpatrywała się w trzymaną broń. Przeniosła przestraszony wzrok na Morawskiego, na co uśmiechnął się lekko i puścił oczko, dodając jej otuchy.
Odwzajemniła uśmiech, po czym poczekała na znak od dowódcy, wykonała usłyszaną instrukcje i rzuciła granatem w stronę wroga.
Aga miała rację mówiąc o wojnie. Tutaj ludzie umierali naprawdę, a oni - Polacy, musieli robić wszystko, aby w końcu wybudzić się z tego koszmaru. Lecz najpierw trzeba było walczyć, za wolność, za Warszawe, za Polskę.
Co myślicie o zachowaniu Agi? :D
CZYTASZ
Opowiedzcie Wiatry
Historical FictionOpowiedzcie wiatry jak Polska walczyła, Jak dzieci padały od strzałów niemrawych. Ciemna krew Warszawskie ulice myła, Nie oszczędzając i młodych i starych. Szeregi domów uśpione ciemnością, Chroniły waleczne powstańców serca. Nie pozwalały dos...