Od rana w budynku na Śródmieściu, w którym stacjonowali powstańcy, panowało poruszenie. Irena biegała po pomieszczeniu doglądając rannych, Major z niepokojem wypatrywał swojej ukochanej sanitariuszki. Nikt ze zgromadzonych przez ten czas nie odezwał się nawet słowem. W powietrzu wisiały niewypowiedziane kwestie, które ciążyły na barkach walczących.
– Zaczęło się! – Kama stanął w progu i zdyszany przytrzymał się futryny.
Inga przytaknęła, pomagając rannemu wstać. Na zegarze wybiła od rana wyczekiwana godzina dwunasta, a wraz z nią nadeszło zawieszenie broni. Żołnierze zerwali się do pomocy, wychodząc w objęcia moich lekkich powiewów.
Niebo nad Warszawą było zaniesione. Ciemne, kłębiaste chmury niemal zlewały się z szarym krajobrazem stolicy. Szczerbate kamienice straszyły okalającymi płomieniami.
Korowód ludzi powoli pokonywał kolejne metry. Posępne twarze kobiet lustrowały zmęczonym wzrokiem biegające sanitariuszki. Starcy oraz najmłodsza część uciekających woleli skupić się na stałym punkcie, jakby bali się spojrzeć na gruzy miasta.
– Kama, pomóż dziewczynce – Potacka przywołała przyjaciela skinieniem ręki.
– No dobra, chodź do wujka – odezwał się, biorąc na ręce zszokowane dziecko.
Blondynka podeszła do Agi, która wspierając się murek, próbowała zahamować kaszel.
– Uprzedzę twoje pytanie, nie pójdę z nimi – mruknęła, prostując się.
Jej czoło było pokryte potem, chociaż temperatura na dworze nie osiągnęła nawet dwudziestu stopni. Czerwone jak krew policzki zapadły się, odsłaniając kości. Organizm rudej był bardzo osłabiony przez grypę, jednak w żaden sposób nie pozwalała sobie pomóc.
– Nie mam zamiaru cię przekonywać – odparła Inga, zaskoczona swoim oschłym tonem.
Zarzuciła sobie rękę rannego na szyję i z trudem postawiła go na nogi.
– Nie warto uszczęśliwiać na siłę – dodała, ruszając w stronę innych Warszawiaków.
Rudowłosa nie odpowiedziała tylko podtrzymała poszkodowanego z drugiej strony. Widocznie nie tylko samą Ingę zszokowała stanowczość rzuconych w moje objęcia słów.
Potacka widziała kątem oka jak dziewczyna powłóczy nogami. Chęć rzucenia jakiejś uwagi, zżerała ją od środka. Lecz na temat zdrowia Agi nie wspomniała nawet na moment. Niech się pogłowi skąd taka zmiana w jej sposobie bycia, aczkolwiek przez gorączkę nie wiedziała czy ruda potrafi jeszcze racjonalnie myśleć.
– Mamy niecałe dwie godziny, śpieszcie się – głos Kasty wywołał lekki zamęt wśród ewakuowanych.
Dowódca przeszedł dalej, wpierw plując na leżące na ziemi ulotki. Niemcy znów namawiali ludność do opuszczenia stolicy i może udało im się pozbyć cywili, jednak powstańcy nie mieli zamiaru się stąd ruszać.
Do ich uszu dobiegły okrzyki radości. Hanka wpadła w objęcia Majora, po czym ucałowała swojego męża i znów wróciła do roli sanitariuszki.
Inga uśmiechnęła się pod nosem i instynktownie rozejrzała za Wilczyński. Dojrzała go dopiero po kilku minutach, stał na środku z bronią w rękach. Jego szare oczy bacznie obserwowały każdy budynek w poszukiwaniu Niemieckich karabinów.
Chłopak został nauczony przezorności i tego, aby nie ufać wrogowi. Przestał tak całe dwie godziny, obserwując jak ludzie powoli znikają z ulicy, zostawiając po sobie głuche echo wspomnień.
Do kamienicy wkroczył jako ostatni, z bolącą nogą przysiadł na schodach tuż koło Potackiej.
– Dobra robota – Tadeusz pochwalił zgromadzonych i objął siedzącą obok Malinę.
Na moment zapadła cisza, by po chwili przerodzić się w głośne odgłosy ponownego ostrzału. Tynk posypał się ze ścian, a oni czekali na koniec niemieckiej maskarady.
![](https://img.wattpad.com/cover/111809601-288-k914135.jpg)
CZYTASZ
Opowiedzcie Wiatry
Historical FictionOpowiedzcie wiatry jak Polska walczyła, Jak dzieci padały od strzałów niemrawych. Ciemna krew Warszawskie ulice myła, Nie oszczędzając i młodych i starych. Szeregi domów uśpione ciemnością, Chroniły waleczne powstańców serca. Nie pozwalały dos...