„No, no chance
That I'm leaving here without you on me I,
I know Yeah,
I already know that there ain't no stopping"Połowa dnia zleciała nam naprawdę bardzo szybko. Obejrzeliśmy albumy ze zdjęciami, zjedliśmy śniadanie i wypiliśmy kolejną kawę, tym razem w ogrodzie, ciesząc się ciepłym i słonecznym dniem.
Starałam się myśleć jak najmniej o własnej niepamięci i całej tej sytuacji, co pozwoliło mi jakoś, tymczasowo uśpić wątpliwości, które atakowały zewsząd moją głowę.
Całkiem pomocny w tym procesie okazał się być Mateusz, który wręcz założył sobie za cel uszczęśliwienie mnie. Nie odstępował mnie nawet na minutę, co nawet było słodkie, chociaż miałam poczucie winy, ponieważ jego telefon dzwonił non stop, aż do momentu, gdy go nie wyłączył.
— Wiesz, że mogłem to zrobić? — Spytał Mati, wchodząc do kuchni, rzucając mi podejrzliwe spojrzenie.
W ramach odpowiedzi uśmiechnęłam się do niego i wzruszyłam lekko, dość obojętnie ramionami.
— Równie dobrze ja mogę — odparłam. — W końcu to ty gotowałeś obiad — dodałam, odkładając kolejny talerz do zmywarki.
Mateusz w tym samym czasie wyciągnął tabletkę i wsadził ją do urządzenia, ustawiając program mycia.
Zamknął zmywarkę i posłał w moim kierunku kolejny, wesoły uśmieszek.
— Ponieważ to zazwyczaj ja gotuję. Oczywiście tego nie pamiętasz, ale fatalny z ciebie kucharz, albo udawałaś kiepskiego kucharza by zmusić mnie do gotowania. W każdym razie, moje wspomnienia z twoim gotowaniem są...różne — wyjaśnił, robiąc na koniec dyplomatyczną pauzę, nie chcąc zabrzmieć złośliwie. Chociaż i tak właśnie to wyszło.
Prychnęłam, kręcąc z niedowierzaniem głową i rzuciłam w niego ścierką, udając oburzoną.
Nie miałam podstaw by w to nie wierzyć, chociaż nie miałam pewności, czy naprawdę nie potrafiłam gotować.
— Nie mogło być tak źle — podsumowałam, łapiąc ścierkę, którą mężczyzna odrzucił w moim kierunku.
Złożyłam ją i odłożyłam na blat kuchenny.
— Jasne, potrafiłaś nawet przypalić pizzę z pudełka. Taką wiesz, gotową, którą wkładasz do piekarnika, chcesz o tym dyskutować?
— Co?! To nie prawda! — Żachnęłam się, zakładając dłonie na wysokości klatki piersiowej, nie potrafiąc uwierzyć mu w coś takiego.
— A jednak — powiedział, potrząsając głową, by po chwili wybuchnąć gromkim śmiechem.
Rzuciłam mu spojrzenie spod byka i fuknęłam cicho, odwracając się na pięcie i skierowałam się do salonu.
Ciemnowłosy dogonił mnie, sięgnął po moje ramię i przyciągnął mnie do siebie tak, że zderzyłam się z jego ciałem, łapiąc się go od razu tak by nie stracić równowagi.
— I nawet to nie przeszkodziło mi w tym bym stracił dla ciebie głowę — dokończył, uśmiechając się w swój rozbrajający, nieco chłopięcy sposób, który powodował, że i ja odwzajemniałam ten gest, nieco mimowolnie.
— Naprawdę?
— Naturalnie, nie od razu, trochę mi zajęło dojście do tego, ale tak. A teraz, idź się przebrać, jedziemy na wycieczkę — oświadczył, skradając z moich ust krótkiego, czułego buziaka. Puścił mnie i odsunął na krok, obserwując mnie uważnie.

CZYTASZ
Aśka kochała mnie
RomanceNigdy nie można mieć pewności, czy coś dopiero się zaczyna, czy kończy. Czy jego uśmiech był tym początkowym, czy może właśnie pożegnalnym. Niczego nie można być pewnym, ponieważ zawsze wtedy nadejdzie rozczarowanie. Gubię się w tym. Gubię się...