„ Marry me girl be my fairy to the world. Be my very own constellation"
Mruknęłam z niezadowoleniem tuż po tym jak zdecydowałam się otworzyć oczy. Zdecydowanie wolałabym pozostać w stanie uśpienia i nie wychodzić poza szczelną zasłonę ciemności, która odgradzała mnie od realnego świata. Moje dotychczasowe życie zniknęło w wielkiej, czarnej dziurze niepamięci. I jedynymi łącznikiem spajającym moją przeszłość i teraźniejszość zdawało się być moje imię.
Joanna.
A właściwie Joanna Szyller.
W zakamarkach własnego mózgu szukałam czegoś więcej, aczkolwiek wszystkie nurtujące mnie pytania, ciągle, pozostawały bez żadnej odpowiedzi. Mgła niepamięci była zbyt gęsta, a ja błądziłam w niej, chwytając się czegokolwiek niczym tonący brzytwy. Chociaż światło zdawało się przez ten mrok nawet nie przedzierać. Naprawdę jedyne, o czym marzyłam i pragnęłam to to, by znów zanurzyć się w bezpiecznej pustce snu. Nieświadomości.
I najpewniej tak bym postąpiła, gdyby nie ktoś, kto zakłócił mój spokój, albo i jego resztki.
Chwycił mnie za rękę, więc serce podeszło mi do gardła.
I jeśli mam być szczerą, dopiero po chwili przypomniałam sobie, że leżę w szpitalu i jestem bezpieczna. Mimo to gwałtownie cofnęłam dłoń, nie potrafiąc zapanować nad jej drżeniem.
― Kim jesteś? ― Ostrożnie odwróciłam głowę by móc spojrzeć na nieznajomego. A może wcale nie był on tak bardzo nieznajomy? Dostrzegłam nagły błysk w jego czekoladowych oczach, lecz wyraz jego twarzy pozostał obojętny. I chociaż odnosiłam wrażenie, że uraziłam go moją niepamięcią, nie dał tego po sobie poznać.
Skrzywiłam się i przełknęłam powoli ślinę, która tworzyła gulę w moim gardle.
Lustrowałam mężczyznę wzrokiem i jedyne, czego mogłam być w stu procentach pewna to to, że był niesamowicie przystojny.
Ciemne brązowe włosy ułożone miał do góry, dwudniowy zarost zdobił jego mocną szczękę, a czekoladowe oczy zdawały się wiedzieć coś, co powszechnie uchodziło za tajemnicę. Wpatrywał się we mnie tak uważnie, że aż poczułam się naga.
I milczał.
A usta układał w diabelsko seksownym uśmiechu, który zapierał mi dech w piersi, z wrażenia, słowo daję.
― Aniołku, nie poznajesz mnie? ― spytał. Jego ton wcale nie był miły, właściwie ociekał ironią, a mnie olśniło.
***
― Ja, Mateusz, biorę ciebie, Joanno, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ― powtórzył za kapłanem brunet wpatrując się w moje oczy. Z miłością, z oddaniem i pewnością, której i mi nie brakowało. A mimo to stresowałam się bardziej, niż byłam gotowa to przyznać.
Głos nawet mu nie zadrżał, a ja wzięłam głębszy wdech dostrzegając, że kapłan spogląda tym razem na mnie i zaczyna po cichu formułkę, by i mi ułatwić jej recytację.
― Ja, Joanna, biorę ciebie, Mateuszu, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci ― zakończyłam, wypuszczając powoli powietrze z ust.
Nie pomyliłam się, udało mi się.
Nawet na moment nie oderwałam wzroku od mężczyzny, który stał przede mną i ściskał moją dłoń, dodając mi tym samym otuchy, nawet jeśli gest ten był nakazany przez księdza, który właśnie udzielał nam sakramentu ślubu.

CZYTASZ
Aśka kochała mnie
RomansNigdy nie można mieć pewności, czy coś dopiero się zaczyna, czy kończy. Czy jego uśmiech był tym początkowym, czy może właśnie pożegnalnym. Niczego nie można być pewnym, ponieważ zawsze wtedy nadejdzie rozczarowanie. Gubię się w tym. Gubię się...