„Give me time
To realise my crime
Let me love and steal"
— Nie cieszysz się? — Zapytał Mateusz, próbując zwrócić na mnie swoją uwagę, ale uparcie wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Chociaż nie byłam pewna czy mogłam tak określić widoki, które ukazywały się moim oczom. Kraków faktycznie był pięknym miastem, a i owszem, aczkolwiek momentami jego ulice sprawiały wrażenie depresyjnych. Z drugiej strony, to wrażenie odnosiłam tylko w poszczególnych dzielnicach, ponieważ Kazimierz, czy Rynek Główny, niezależnie od pory roku miały swoją magię.Westchnęłam ciężko i zmarszczyłam brwi, czując wzrok męża na sobie. Obserwował mnie i mogłabym się założyć, że właśnie gniewnie marszczy brwi, chociaż nie miałam pojęcia skąd u mnie taka znajomość jego nawyków.
— Aśka, zaczynam się bać, nie odzywasz się od dobrych czterdziestu minut, co jest? — Ponowił pytanie przy okazji rozwijając swoją myśl.
Z jednej strony były to miłe, że się martwił i zauważał takie szczegóły, a z drugiej drażnił mnie. Zwłaszcza, że po pamiętnej rozmowie z Konstancją, brunet nabrał wody do ust i nie skomentował żadnego z jej słów. Wcale. Jakby moje milion pytań nie zasługiwało na odpowiedź, nawet jedną.
Zacisnęłam usta w wąską linię i przekrzywiłam gwałtownie głowę, by jednak w końcu zerknąć na niego. Nawet jeśli byłam na niego zła, nie mogłam odmówić mu tego, że prezentował się perfekcyjnie. Na całe szczęście, dzisiaj nie założył na siebie garnituru, w którym widywałam go non stop, a zwyczajne ciemne jeansy i blado-niebieski podkoszulek, z dekoltem w serek, który ładnie opinał się na jego ciele. I faktycznie podobał mi się, ale to nie było nic dziwnego skoro był moim mężem. Znałam siebie na tyle, że byłam pewna, że w jakimś stopniu, przyciągnął mnie do siebie swoją zewnętrzną aparycją.
— Aśka, litości! Ty nigdy nie przestajesz mówić, więc wyrzuć to z siebie — ponaglił mnie, wzdychając ciężko. Jego palce zacisnęły się na kierownicy, tak mocno, że aż zbielały.
Prychnęłam cicho, nie chcąc dać się wpędzić w poczucie winy. Sam sobie taki los zgotował, gdy uznał, że można mnie okłamywać.
Nie miałam na to żadnych dowodów, fakt, ale to nie zmieniało tego, że miałam dziwne przeczucie, że on i Konstancja wiedzą więcej ode mnie. Co nie było wcale takie trudne skoro ja nie pamiętałam większej części swojego życia, właściwie prawie całej.
— Ładny mamy dzień — podsumowałam spokojnie, wyginając lekko, dość ironicznie kąciki ust, układając je tym samym w złośliwym uśmieszku.
— No kurwa mać — mruknął ciemnowłosy, na tyle głośno bym to usłyszała, ale i tak to zignorowałam. Potrząsnęłam głową, odrzucając tym samym włosy z twarzy i sięgnęłam do schowka, wyczuwając instynktownie, że znajdę tam okulary przeciwsłoneczne. Tak też było. Wzięłam je, nasunęłam na nos i ponownie przekrzywiłam głowę, by utkwić wzrok w mijanych budynkach.
I tym sposobem brunet poddał się i uznał, że najwyższa pora zamilknąć.
W ciszy spędziliśmy kolejne dwadzieścia minut, ponieważ już o tej porze powoli tworzyły się korki, co było typowym zjawiskiem w większości dużych miast. Kraków nie był wyjątkiem, chociaż zdarzało się, że trasa, którą można było przemierzyć w piętnaście minut zajmowała godzinę, bo akurat trafił się gorszy czas dla kierowców.
Celem naszej podróży okazał się być wysoki, ciemnoszary budynek, dość wysoki, z ogromnymi oknami. Mateusz wcisnął przycisk na pilocie i otworzył przed nami brązowe, duże drzwi i wjechał na podziemny parking. Z trudem powstrzymałam się od jęku, ponieważ nie spodziewałam się, że mogłabym mieszkać w takim miejscu. Rozglądałam się dookoła, chłonąc widoki, starając się zapamiętać jak najwięcej. Chociaż miałam wrażenie, że każdy kolejny skręt nie ma sensu, aczkolwiek ciemnowłosy szedł pewnie przed siebie. W pewnym momencie sięgnął po moją dłoń, zacisnął na niej swoje palce i pociągnął mnie w stronę stalowoszarych drzwi, które pchnął, przepuścił mnie przodem i ponownie znalazł się tuż obok mnie, w małym, ciasnym korytarzu, w którym znajdowały się tylko kolejne dwie pary drzwi, tym razem prowadzących do windy. Wsiedliśmy do jednej z nich, a ja kątem oka dostrzegłam, że Mateusz wciska przycisk numer dziewięć. Cisza nadal nam towarzyszyła, ale nie planowałam odezwać się pierwsza. Byłam zła, tak po prostu. I wcale tego nie ukrywałam.

CZYTASZ
Aśka kochała mnie
RomantikNigdy nie można mieć pewności, czy coś dopiero się zaczyna, czy kończy. Czy jego uśmiech był tym początkowym, czy może właśnie pożegnalnym. Niczego nie można być pewnym, ponieważ zawsze wtedy nadejdzie rozczarowanie. Gubię się w tym. Gubię się...