18.

2.6K 255 105
                                    

„See how I leave with every piece of you, Don't underestimate the things that I will do."

Przyspieszyłam kroku, chcąc mieć pewność, że nieznajomy mężczyzna nie podąża za mną i dopadłam do samochodu siostry, wpadając do środka. Trzasnęłam drzwiami i wzięłam głębszy wdech, łudząc się, że to pomoże uspokoić mi moje rozdygotane ciało, czy przyspieszony rytm serca.

— Co się stało? — Zapytała zaskoczona Konstancja, wsuwając kluczyki do stacyjki.

Rzuciłam jej tylko ponaglające spojrzenie i potrząsnęłam głową, sugerując, że nie mam ochoty ani czasu na wyjaśnienia.

— Jedź — poprosiłam, chociaż musiałam przyznać, że mój ton raczej wskazywał na rozkaz.

Czego oczywiście moja siostra nie skomentowała, a przynajmniej ograniczyła się tylko do uniesienia jednej z brwi.

Posłusznie ruszyła, włączając się płynnie do ruchu, prowadząc w milczeniu przez dłuższy moment, podczas gdy ja dochodziłam do siebie.

— Co tam się stało? — Spojrzała na mnie pytająco, skupiając się jednocześnie na drodze.

— Nic, gorzej się poczułam — skłamałam z trudem, czując, że kłamstwo niemalże utkwiło mi w gardle, drapiąc i wywołując okropny dyskomfort.

— Kiepski z ciebie kłamca — podsumowała blondynka z niezadowoleniem. — Ale niech ci będzie, że nic — dorzuciła, odwracając głowę, oddając się w pełni prowadzeniu samochodu.

Ja w tym czasie dochodziłam do siebie, w milczeniu, chociaż bardziej chodziło o osłupienie.

Nie potrafiłam pozbierać się na tyle, by udawać, że nic się nie stało.

Tak bardzo chciałam obwiniać i atakować Mateusza, że zapomniałam o opcji, że być może wina leżała po mojej stronie.

A wszystko wskazywało na to, że wcale nie byłam bez skazy.

Kilka niechcianych łez spłynęło po moich policzkach, więc starłam je pospiesznie i jęknęłam cicho, nie potrafiąc nad sobą zapanować.

Konstancja mimo to milczała i udawała, że niczego nie dostrzega, dając mi czas.

Na ułożenie sobie tego w głowie.

Kolejne trzydzieści minut zajęło nam dotarcie do domu, w którym mieszkałam wraz z mężem. O ile i to było prawdą, ponieważ nie miałam pewności, czy nasze małżeństwo nie było jedną wielką ściemą.

— Konstancja czy...czy ja wyprowadziłam się od Mateusza do ciebie, z powrotem do naszego mieszkania? — Wyrzuciłam z siebie słowa z szybkością karabinu, który wystrzela pociski i spojrzałam na siostrę, która właśnie parkowała samochód na naszej posesji.

Zatrzymała samochód i zaciągnęła hamulec ręczny, spoglądając na mnie z wyraźnym niedowierzaniem, kręcąc automatycznie, pośpiesznie głową, chcąc zaprzeczyć.

— Nie. Zdarzało ci się nocować w mieszkaniu, oczywiście, ale nie w takim sensie jak myślisz. Nie zostawiłaś Mateusza, taka opcja nawet nie istniała, kochasz go — oznajmiła pewnie, obserwując mnie bacznie. — Aśka, co się dzieje? — Ponowiła swoje pytanie, nie ukrywając, że się o mnie martwi.

— Nic, naprawdę — skłamałam ponownie, wysiadając z pojazdu.

Zabrałam swoją torebkę i skierowałam się w stronę drzwi, poszukując bezskutecznie kluczy, chcąc dostać się do domu.

Dłonie mi się trzęsły, co wcale nie pomagało.

— Aśka, cholera, mała, co jest? — Spytała z troską Konstancja, podchodząc do mnie.

Aśka kochała mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz