— Co jeszcze opowiadała ci o mnie Karina? A może ty z premedytacją chciałeś wyciągnąć od niej jak najwięcej informacji? Ja tak zrobiłam.
Adam zaczął się głośno śmiać.
— No to znowu, mamy ze sobą coś wspólnego. Oboje jesteśmy bardzo ciekawscy. Od razu na co zwróciłem uwagę, to to, że nasze mamy to Polki, a ojcowie są Amerykanami, którzy oboje pochodzą z Nowego Jorku. Stwierdziłem wtedy, że już dużo nas ze sobą wiąże i jeszcze więcej może nas połączyć.
— Moje imię, to jest efekt dziewięciomiesięcznego konfliktu między moimi rodzicami. W końcu powstał taki zlepek polsko-angielski, który zawsze utrudniał mi życie. Jedyne za co jestem wdzięczna mojemu tacie, to nazwisko. Lepszego nie mogłam sobie wymarzyć.
— Mnie bardzo podoba się twoje imię, bez względu na to, jak się je pisze.Jest nieprzeciętne, tak jak ty. Dla mnie jesteś wyjątkową kobietą i wszystko wokół ciebie jest dla mnie nieziemskie i zjawiskowe. Dowiedziałem się też, że jesteś tu kompletnie sama, bo twoi rodzice wywędrowali za ocean. To mnie dobiło, ponieważ ja zawsze byłem bardzo przywiązany do swojej rodziny i nie wyobrażam sobie życia, bez najbliższych mi osób. Dlatego robię wszystko, aby byli szczęśliwi i pragnę spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Bo o to chodzi w rodzinie, żeby być razem i troszczyć się wzajemnie o siebie. Ja zawiodłem na tym polu jedną z moich najbliższych mi osób i do dziś płacę za to wysoką cenę. Gdy usłyszałem, że nie masz tu żadnych krewnych, byłem pełen podziwu dla twojej odwagi i determinacji. Wtedy poczułem, że chciałbym być przy tobie blisko, dodawać ci otuchy i wsparcia.
Adam pogładził kciukami moje kości policzkowe, namiętnie całując w usta. Ja kolejny raz tego poranka wzruszyłam się do łez i mój ukochany także, tylko z tym wyjątkiem, że on doskonale umiał stłamsić emocje w zarodku i nie okazywać ich na zewnątrz. Wstydził się a może raczej bał się, wywlekać na światło dzienne swoje słabe strony.
— Brodasku! — przerwałam pocałunek, choć wcale tego nie chciałam. —Jestem zwyczajną dziewczyną, szarą myszką, żyjącą skromnie w wielkim mieście. Chyba tylko to miasto mnie wyróżnia i nic więcej. Nawet nie wiesz, jakie było moje zdziwienie, gdy wkroczyłam do twojego świata luksusu i przepychu. Spójrz tylko na swój apartament — kontynuowałam. Jednak ciągle w głowie brzęczały mi wcześniejsze słowa Adama, że chce być dla mnie podporą i ostoją. A co jeśli myli miłość ze współczuciem, tak jak to było w przypadku Kariny i oszukuje się, że coś do mnie czuje, a w rzeczywistości jest mu mnie zwyczajnie żal? Pokręciłam głową, żeby odpędzić te niedorzeczne myśli daleko od siebie, widząc jednak w nich jakieś maleńkie ziarnko prawdy.
— W każdym hotelu, którego jestem właścicielem, mam swój apartament — powiedział Adam.
Nie brzmiało to w jego ustach jakoś dumnie czy wyniośle. Raczej smutek gościł w jego spojrzeniu, które ani na sekundę nie odrywało się od moich oczu. Postanowiłam rozluźnić w końcu sytuację, zadając kuriozalne pytanie:
— Tylko mi nie mów, że twój apartament we wszystkich hotelach wygląda tak samo?!
Adam uśmiechnął się zawadiacko i od razu jego oczy nabrały blasku i radości. — No bez jaj! Serio? — Wstałam z jego kolan nie mogąc uwierzyć w to, co miałam zaraz usłyszeć.
— Dokładnie tak. Chciałem stworzyć imitację swojego miejsca w każdym hotelu, tak aby stale czuć się jak w domu. Lubiłem ciągłe podróże, poznawanie świata, ale jak każdy normalny człowiek, tęskniłem też za stabilnością i pragnąłem mieć takie swoje miejsce.
— A co jeśli namówiłabym cię na zmianę tego wazonu na kwiaty? — Wskazałam ręką na storczyki stojące na stoliku kawowym w salonie. — To w każdym twoim hotelu, na całym świecie, ten szczegół nie mógłby zostać pominięty?
CZYTASZ
KWIAT NIEZGODY
RomanceViktoria - młoda dziewczyna skazana na ciągłą utratę bliskich osób, próbuje z całych sił wieść spokojne życie. Samotność kazała jej szukać pocieszenia nie w ludziach, bo nawet ci najbliżsi ją zawiedli, ale obudziła w niej miłość do kwiatów. One nig...