Rozdział 21

36 3 1
                                    

Czas wziąć się za siebie. Stworzyłam w swojej głowie listę miejsc, które musiałam koniecznie odwiedzić i to jak najszybciej. Pierwszym z nich był sklep z damską bielizną i od razu postanowiłam przejść do rzeczy. Straciłam tam zbyt dużo czasu, jak na mnie, ale opłaciło się. Pięć kompletów wytwornej, koronkowej bielizny i jedna satynowa koszula nocna, zapełniły moją szafę, w przeciwieństwie do portfela, który jeszcze nigdy nie był tak pusty. Ale mimo to, byłam bardzo zadowolona. Przymierzając te cudeńka, czułam się bardzo kobieco, a moja pewność siebie wskoczyła na wyższy poziom. Umówiłam się też w jednym z salonów kosmetycznych, na depilację całego ciała, tak żeby bieliźniany efekt był jeszcze bardziej imponujący.

Wracając do domu, zahaczyłam też o osiedlowy sklep, żeby zrobić zakupy na kolację niespodziankę dla Konrada. Szczerze mówiąc, nie miałam ochoty na robienie mu takich przyjemności, jakkolwiek to dwuznacznie zabrzmiało. Byłam na niego zła i wolałabym się z nim nie spotykać. Nie mogłam jednak zmieniać dzisiejszych planów, bo wieczór w samotności, doprowadziłby mnie do spędzania go w towarzystwie kieliszka, a tego chciałam uniknąć.

Pieczywo, ser pleśniowy i żółty z ogromnymi dziurami, wędliny, oliwki, winogrono, pomarańcze, z których planowałam wycisnąć świeży sok, no i szampan, to część mojego zakupowego szaleństwa na dzisiejszy piknik. Nie mogło zabraknąć także łuskanych ziarenek słonecznika, które uwielbiałam podjadać. Wszystko bardzo skrupulatnie zapakowałam w odpowiednie pojemniki i umieściłam w koszyku wiklinowym. Wszakże nie piknikowym, bo takiego nie miałam w posiadaniu, ale najważniejsze, że w koszyku. Nie zapomniałam oczywiście o plastikowych kubeczkach do napojów, bo zabieranie ze sobą szkła, było trochę ryzykowne, no i najważniejsze - środek na komary. Nie znam bardziej natarczywych owadów, które mogą z taką łatwością zepsuć miłe chwile na świeżym powietrzu. Zwinęłam w rulon gruby koc, który leżał na kanapie i położyłam go obok koszyka, żeby o nim nie zapomnieć.

Gdy miałam wszystko gotowe, wysłałam wiadomość do Konrada z propozycją przyśpieszenia naszego spotkania. Ten od razu odpisał, że będzie u mnie za godzinę, więc ruszyłam pośpiesznie pod prysznic. Założyłam jeden z nowych kompletów bielizny w kolorze czerni, zwiewną sukienkę, tym razem nie w kwiatki, choć miałam na taką wielką ochotę, ale żółtą w czarne groszki. Ile bym dała, żeby stroić się tak teraz dla Adama. Do tej pory nie dał żadnego znaku życia, a tak bardzo liczyłam na jakikolwiek sygnał, że mu na mnie zależy. Ale się przeliczyłam. Nie wiem, co sobie myślałam. Czekałam, aż zasypie mnie mnóstwem esemesów z wyjaśnieniami, miłymi słowami, prośbami o wybaczenie oraz nieodebranymi połączeniami, których przybywałoby z minuty na minutę. Czy czułabym się wtedy lepiej? Raczej nie. Bo to by oznaczało, że to co mówiła Monika było prawdą, a ja jednak wolałam nadal żyć nadzieją, że Adam był zawsze szczery i uczciwy wobec mnie. Ciągle liczyłam na to, że to całe zamieszanie między nami, okaże się tylko złym snem i że rano obudzę się u boku ukochanego, jako najszczęśliwsza kobieta na świecie. Ta perspektywa jednak wydawała mi się tak odległa, że prawie niemożliwa. Tak bardzo chciałabym się znaleźć w jego ramionach. Usłyszeć jak mówi do mnie „kwiatuszku" i delektuje się zapachem mojego ciała, który go upaja i blokuje wszystkie jego zmysły na bodźce z zewnątrz, dzięki czemu, w danym momencie liczę się tylko ja... Tylko my.

Dźwięk przychodzącej wiadomości, wytrącił mnie z zamyślenia. Ta niespodziewana melodyjka spowodowała, że moja ręka lekko zadrżała, przedłużając wykonywaną właśnie na powiece kreskę eyelinerem, przez skroń, aż do samego ucha. Konrad już niecierpliwił się na dole, czekając w samochodzie, a ja starałam się uwijać najszybciej jak potrafiłam. Byłam na niego strasznie zła i do końca nie wyobrażałam sobie, jak potoczy się dzisiejszy wieczór. Kondzio widząc mnie z tymi tobołami, które wrzuciłam na tylne siedzenie jego samochodu, uśmiechnął się delikatnie. Jego zachowanie było niejednoznaczne. Oczy zabłysły radością jak żarówki, ale mina sugerowała, że w jego wnętrzu dzieje się coś niepokojącego. Moja złość na niego nadal we mnie buzowała , ale mimo wszystko, jego zachowanie nie mogło umknąć mojej uwadze.

KWIAT NIEZGODYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz