Rozdział 22

43 2 0
                                    

— Co ty tu... — Adam przywierając do moich ust, nie pozwolił mi dokończyć. Przekraczając szybkim susem próg mojego mieszkania, totalnie zaskoczył mnie nie tylko swoją obecnością, ale i zachłannością z jaką porwał mnie w swoje objęcia. Dociskając z całej siły moje liche ciało do swojej wyrzeźbionej muskulatury, sprawił, że stałam się całkowicie bezbronna i w całości podporządkowana jego woli. Odwzajemniając pocałunek, poprzez który wylałam z siebie całą tęsknotę, która zżerała mnie przez ostatnie godziny, wzbudziłam w Adamie jeszcze większe pożądanie. Ten, napierając na mnie i popychając w głąb mieszkania, zmusił mnie do zrobienia kilku kroków w tył. Usłyszałam tylko roztrzaskujący się telefon, który z wielkim impetem runął na podłogę oraz zatrzaskujące się drzwi, które Adam popchnął stopą. Siła nacisku była coraz większa, czułam niemalże wbijające się paznokcie w moją skórę. Zaczęło mi to sprawiać wzmacniający się ból, który był niczym w porównaniu do przyjemności pocałunków, zalewających moje usta, brodę i szyję. Nagle Adam przerwał swoje natarcie.

— Co ty ze mną robisz? — zapytał, odrywając usta od mojej skóry, ale nie poluźniając uścisku. Jego oczy prześwietlały moje, sprawiając, że poczułam zawroty głowy , a moje serce przyśpieszyło swój rytm. Gdyby nie to, że tkwiłam w jego objęciach, pewnie osunęłabym się na ziemię. Ta bliskość, nieodgadniona więź sprawiały, że bez wahania poddawałam się temu mężczyźnie. Nie byłabym w stanie prawidłowo funkcjonować wiedząc, że już więcej mogę go nie zobaczyć. Właśnie zdałam sobie z tego sprawę i na samą myśl o doszczętnym uzależnieniu od Adama, ogarnęło mnie ogromne przerażenie. Wpadłam po uszy i nie widziałam dla siebie szans, na życie bez niego. Już sama jego obecność doprowadzała mnie do utraty zdrowego rozsądku i kontaktu z rzeczywistością.

Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Nie żebym nie znała odpowiedzi. Mogłabym na ten temat mówić bardzo długo, bo Adam robił to samo ze mną, a może nawet wywoływał we mnie bardziej skrajne emocje, niż ja w nim. Mieliśmy sobie dużo do wyjaśnienia, lecz w obecnej chwili, wszystkie nasze problemy oddalały się niczym bańki mydlane, porwane przez powiew wiatru, by po chwili prysnąć i zniknąć, ale tylko na chwilę. Bo zawsze znajdzie się ktoś, kto znów postanowi się zabawić i jednym gestem rozdmucha wokół nas kolorowe bąbelki, które z pozoru niewinne, wpadając do naszego oka, potrafią doprowadzić do łez.

Adam wpatrywał się w moje rozchylone usta, które z przypływu emocji ani drgnęły.

— Już cię nie wypuszczę z moich rąk. Nigdy! —powiedział, kontynuując to co zaczął, zjawiając się w moim mieszkaniu. Moje oczy zaszkliły się od łez i zaciskając mocno powieki, kilka z nich pod ponownym naporem spragnionego pocałunków Adama, spłynęło po moim policzku. Brodasek czując wilgoć pod palcami, obejmującymi moją twarz, odsunął swoje usta na wyraźną odległość. Doświadczając nagłej pustki, pochyliłam głowę do przodu w poszukiwaniu upragnionej bliskości. Moje oczy pozostawały nadal zamknięte i wtedy poczułam muśnięcia delikatnych warg Adama, spijających słony napój. Wywołało to we mnie falę dreszczy. — Jesteś dla mnie wielką pokusą, której nie potrafię się oprzeć. Nie płacz, bo to, co nas spotkało, jest największym szczęściem, dlatego odrzuć od siebie wszystkie troski i cieszmy się sobą. Nie zmarnujmy tych wspólnych chwil, które są nam pisane i wykorzystajmy je najlepiej jak tylko potrafimy. Okej? — dodał, kończąc swój i tak długi wywód. Moje zniecierpliwienie sięgało zenitu, a całą atmosferę podgrzewały dodatkowo słowa Adama,które nie szczędziły mi wzruszeń. Byłam dla niego kimś więcej, niż tylko zabawką, jak twierdzili niektórzy. Postanowiłam oddać się namiętności, która buzowała nam we krwi. Wood przeleciał wzrokiem po mieszkaniu, szacując odległości do pobliskich wygodnych mebli. Niecierpliwość była naszą słabą stroną, ale oba ciała mówiły same za siebie.

KWIAT NIEZGODYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz