Rozdział 31

17 0 0
                                    

Siedziałam w wygodnym fotelu i stukałam paznokciami w blat biurka. Przede mną leżał stos teczek wypełnionych po brzegi jakimiś dokumentami, których w ogóle nie rozumiałam. Uporządkowanie ich według kryteriów narzuconych przez mojego wymagającego szefa, graniczyło z cudem. Jak na pierwszy dzień w nowej pracy, postawiono mnie przed lada wyzwaniem. Próbowałam poratować się u Adama, ale nasza rozmowa telefoniczna nie trwała długo. Jego słowa otuchy, że wierzy we mnie i że na pewno dam sobie radę jakoś nie podniosła mnie na duchu. Przez kolejne minuty i godziny jego telefon był wyłączony i nie miałam już z nim żadnego kontaktu. Nie pozostało mi nic innego jak dokładnie przeczytać te wszystkie papierki, a niezrozumiałe, biznesowe pojęcia wygooglować i zapamiętać ich znaczenie.

A co ja sobie myślałam? Że będę ze swoim szefem popijała kawusię z porcelanowych filiżanek i poplotkujemy sobie o jego synu? Taa, marzenie ściętej głowy. Woods Hotels Group, to poważna firma z zasadami, w które ja dopiero zaczynałam się wdrażać. Ale jednego byłam pewna. To nie było miejsce na nawiązywanie przyjaźni, na obijanie się czy podchodzenie na luzie do swoich obowiązków. Tu się liczyła rzetelna i ciężka praca. Pieniądze, które mi zaproponowano, mówiły same za siebie. Miesięczne wynagrodzenie wynosiło tyle, ile zarabiałam w kwiaciarni przez pół roku. Ta praca, to było dla mnie zbawienie i jedyna szansa na szybkie zarobienie kasy na zrealizowanie swojego marzenia.

Ruszyłam się ze swojego miejsca, aby przysłonić rolety wielkich okien przez które wpadały rażące promienie letniego słońca, sprawiające, że wszystkie litery, które miałam przed oczami, zlewały się w jeden czarny kleks. Mój tyłek był tak zdrętwiały od tych kilku nieprzerwanych godzin siedzącej pracy, że miałam ochotę rozprostować swoje bolące kości. Jeszcze raz przyjrzałam się swojemu gabinetowi. Był on ogromny – jak na gabinet asystentki. Zmieściłoby się tu jeszcze sześć takich biurek jak moje. Tuż za ścianą, swoje poważne, biznesowe rozmowy prowadził pan Richard Wood. Wszystko było tak minimalistycznie urządzone. Żadnych ozdób, kwiatków, obrazów, czy nawet osobistych pamiątek. Tylko to, co było niezbędne do wykonywania swojej pracy. Ten surowy klimat bardzo mi odpowiadał. Nie potrzebowałam żadnych rozpraszaczy uwagi, choć nie ukrywam, że jedno zdjęcie Adama, stojące na biurku w zasięgu mojego wzroku, dodałoby mi więcej wiary w siebie. Piętro niżej znajdował się gabinet Adam, więc mając świadomość, że jesteśmy tak blisko siebie, że dzieli nas tylko warstwa cegieł, a nie mogę zejść i się w niego wtulić, doprowadzała mnie do szału.

Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszego dnia. Mimo, że ranek przyćmiewały mi jeszcze wydarzenia sobotniej kłótni z pseudo przyjacielem, to w miarę upływu czasu i mądrych rad ukochanego, świat stawał się piękniejszy.

Po spotkaniu z Konradem obdzwoniłam wszystkie szpitale, chcąc dowiedzieć się w którym z nich znajduje się pani Teresa. Ta święta kobieta o gołębim sercu w przeciwieństwie do swojego syna, rozumiała mnie najlepiej. Konrad zdążył jej opowiedzieć swoją bardziej ubarwioną wersję, jeszcze przed moją wizytą. Wyrodny syn nie miał litości dla swojej schorowanej matki. O oczach pani Teresy nie było złości, rozczarowania czy smutku. Cieszyła się moim szczęściem i była ze mnie dumna, że w końcu udało mi się ułożyć swoje życie tak, jak chciałam. Wiele razy się jej zwierzałam i dobrze wiedziała, że nowa praca to tylko droga do osiągnięcia celu. Celu – którego dobrze rozumiała, bo przed wieloma laty, miała takie samo marzenie, jak ja teraz. Zawsze mi powtarzała, że tak bardzo przypominam jej siebie, kiedy była w moim wieku. Pani Teresie się udało i dziś ma wyśmienicie prosperującą kwiaciarnię, ale ja chciałam czegoś więcej. Chciałam, aby cała Polska podziwiała mój talent.

Całe niedzielne popołudnie spędziliśmy na świeżym powietrzu. Wpadłam na pomysł, aby zabrać brodaska na rower. Kiedyś wspominał, że dawno nie jeździł, dlatego postanowiłam mu przypomnieć jak to jest śmigać jednośladem. Nie wiem co mi sprawiało większą radość: patrzenie na szczęśliwego, rozluźnionego Adama czy fakt, że to ja potrafiłam wywołać beztroski uśmiech na jego twarzy. Potem było objadanie się fast foodami i pośpieszny, nerwowy, pełen seksualnego napięcia powrót do domu.

KWIAT NIEZGODYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz