Budząc się rano w obcym mieszkaniu, bez ukochanego przy boku, czułam się jakoś nieswojo . Po śmierci babci nie miałam nigdy własnego, stałego miejsca na ziemi, więc moje zakłopotanie i obawy przed czymś nowym były dla mnie nieuzasadnione. To miejsce było tak przesiąknięte Adamem, jego zapachem, ulubionymi przedmiotami, że mimo jego nieobecności powinnam go czuć przy sobie, ale tak nie było. Może dlatego, że ciągle traktowałam to miejsce jako hotel, coś przejściowego, przystanek tylko na chwilę. A ja w głębi serca pragnęłam własnego małego domku, bez tych wszystkich obcych ludzi. Zwolnij! Zwolnij! — poganiałam się w myślach. — Nie rozpędzaj się. Wszystko w swoim czasie — powtarzałam sobie na głos. W swoich myślach ciągle miałam brodaska. Byłam w nim zakochana i już na tym etapie naszej znajomości nie wyobrażałam sobie życia bez niego, a myśl, że mogłoby go nie być przy mnie, doprowadzała mnie do obłędu. Mała karteczka pozostawiona na jego poduszce, pozwoliła mi wrócić na ziemię. Krótkie przeprosiny za tak nagły wyjazd i wyznanie miłości zapisane w tych dwóch krótkich słowach, wielkimi i drukowanymi literami, zajmowało przeszło połowę miejsca na tym niewielkim kawałku białego papieru. Znów się rozmarzyłam, a przykładając karteczkę do ust próbowałam spić z niej wszystkie myśli i uczucia Adama i zaspokoić swoje zmysły. Dopiero gdy poczułam na ustach drobne części namokłego liściku, którego prawie zjadłam, postanowiłam ruszyć tyłek z tego niebiańskiego łóżka.
W końcu postanowiłam włączyć swój telefon, na ekranie którego pojawiło się chyba ze sto nieodebranych połączeń od Konrada. Olałam je.
Zapowiadał się typowo babski dzień. Umówiłam się z Pipi na późne śniadanie. Już nie mogłam doczekać się tego spotkania. Ruch w hotelu był duży jak zawsze. Jedni z żalem w oczach opuszczali to miejsce, a inni zmierzali do swoich pokoi pełni radości, że mogli znów powrócić w te progi. Mimo tego zgiełku czułam na sobie wzrok pracowników, bo dobrze wiedzieli kim jestem. Każdy miło mnie witał słowami dzień dobry oraz kiwnięciem głowy. Podobało mi się to. Czułam się jak królowa, no przynajmniej jak dziewczyna najbogatszego faceta jakiego wszyscy znali.
Po drodze wywołałam zdjęcia z wakacji, kupiłam trzy albumy i piękną, srebrną ramkę na wspólne zdjęcie z Adamem, które zajmie honorowe miejsce w mieszkaniu i ja już się o to postaram. W międzyczasie dzwonił Adam, uprzedzając o swoim późnym powrocie z pracy.
Wchodząc do knajpki od razu zauważyłam Teklę. W tej mini sukience w pomarańczowym kolorze wyglądała jak milion dolarów. Ciasno opinała jej biust, a brak ramiączek podkreślał jej pięknie opalone ramiona. Widząc to, odruchowo zaczęłam spuszczać w dół swoje rękawy, ukrywając wciąż bolące siniaki. Ale moje nogi – to było to. Gładkie, brązowe, całkowicie odsłonięte przez krótkie jeansowe spodenki ledwo zakrywające pośladki. Choć nie były długie jak u żyrafy, to były bardzo zgrabne. Tak, to był mój atut.
Zjadłyśmy ogromne ilości przepysznych tostów, popijając gorącą kawą. Choć dzień był bardzo ciepły, a wręcz upalny, to byłyśmy zdania, że dobrej kawy nigdy nie za wiele. Spędziłyśmy w kawiarni trzy godziny wspominając miłe chwile i porządkując zdjęcia w albumach.
— Brakuje mi jej. Przyzwyczaiłam się do jej obecności — stwierdziłam.
— No tak, bystra z niej istotka — dodała Pipi chowając ostatnie zdjęcie do przezroczystej kieszonki.
— Nigdy nie miałam żadnego zwierzątka i dlatego ta małpka od razu skradła moje serce.
— Twoje serce jest już chyba w całości oddane komuś innemu, co nie?
— No tak, ale...
— Nie tylko serce mu oddałaś — dodała Pipi z głupim uśmieszkiem na twarzy.
CZYTASZ
KWIAT NIEZGODY
RomansaViktoria - młoda dziewczyna skazana na ciągłą utratę bliskich osób, próbuje z całych sił wieść spokojne życie. Samotność kazała jej szukać pocieszenia nie w ludziach, bo nawet ci najbliżsi ją zawiedli, ale obudziła w niej miłość do kwiatów. One nig...