Rozdział 29

19 0 0
                                    

Otwierając oczy byłam pewna, że jestem jeszcze w samolocie, ale na moje szczęście, leżałam już sobie wygodnie w łóżku Adama, a obok na stoliku czekała na mnie taca z jedzeniem oraz gorąca kawa, której zapach pobudzał moje kubki smakowe do tego stopnia, że zrobiłam się strasznie głodna. Ubrana w samą bieliznę, usiadłam na krawędzi łóżka wsłuchując się w odgłosy dochodzące z łazienki. Byłam tak strasznie zmęczona, czułam jakby moja głowa ważyła tonę i nie miałam najmniejszej ochoty wstawać z wyrka. W przeciwnym wypadku nie oparłabym się chęci dołączenia do Adama i wspólnej kontynuacji tego, co sam zaczął. A tak, to musiałam obejść się smakiem. Wpatrzona w jeszcze parujący napój, modliłam się w myślach o to, żeby jakimś cudem znalazł się w mojej dłoni, bez mojego najmniejszego wysiłku. Wyciągnęłam delikatnie rękę przed siebie licząc, że może jednak uda mi się sięgnąć za zgrabne ucho filiżanki małej czarnej, ale moje nadzieje okazały się złudne. Byłam bez sił. Nie miałam pojęcia dlaczego tak się czułam. Być może dopiero teraz schodził ze mnie ten cały stres związany z moim porwaniem. Spojrzałam na siniaki, które zamiast się goić, to ciągle przybierały na sile, odstraszając swoimi czarno-fioletowymi barwami. Przejechałam palcami po jednym z nim, gdy nagle usłyszałam potężny huk dobiegający z łazienki i krzyk Adama, po którym nastąpiła seria okropnych przekleństw, których moje uszy jeszcze nigdy w życiu nie słyszały. Zapominając o swoim kiepskim stanie, zerwałam się na równe dogi i ruszyłam w stronę łazienki.

— Ał! — wrzasnął Adam leżący między kłębami pary, obrywając po głowie drzwiami, które pośpiesznie otworzyłam wbiegając do środka. — Nie ma to jak kopać leżącego — dodał z jękiem.

— Jezu Chryste! — próbowałam udawać zatroskaną, ale widok nagiego i mokrego ciała brodaska, wywoływał we mnie inne emocje. Próbowałam się nie uśmiechnąć, bo sytuacja naprawdę wyglądała na poważną. Gdy Adam nawet nie starał się podnieść, to zrozumiałam, że coś mu się stało. — Jesteś cały? Co cię boli? — zapytałam, klękając obok Adama i mierząc wzrokiem każdą część ciała w poszukiwaniu zranionego miejsca.

— Oprócz głowy, która napieprza jakby uderzył w nią czołg? — krzyknął, obejmując swoje skronie obiema dłońmi. — Choć nie ukrywam, że najpiękniejszy czołg na świecie — dodał z lekkim uśmieszkiem, choć na jego twarzy dominował grymas bólu.

— Czyli nie jest z tobą tak źle jak myślałam — podsumowałam z zamiarem powrotu do łóżka.

— Boli jak cholera — odpowiedział podnosząc się na łokciach.

— Ale co cię boli? — zapytałam ponownie.

— Kurwa mać, moja dupa! — jęknął. — Ktoś za to beknie i to porządnie.

— To pewnie wina właściciela hotelu, który nie uważa jak chodzi mokrymi stopami po śliskiej posadzce — skwitowałam.

— Nie wymądrzaj się, tylko mi pomóż dobrze?

— No choć tutaj, ty mój biedaku — dodałam, próbując udźwignąć jego ciężkie, ale jakże idealne ciało. Jeszcze chwilę temu ledwo czułam się na siłach, żeby wstać z łóżka, a teraz wspierałam na swoich ramionach kilkadziesiąt kilogramów, samej starając się uważać na mokrych płytkach. Pomogłam Adamowi położyć się na brzuchu, bo ból pośladków uniemożliwiał mu pozostanie w innej pozycji.

— Gdzieś powinienem mieć maść na stłuczenia. Mogłabyś? — zapytał nieśmiało chowając w poduszkę wykrzywioną od bólu twarz.

— Hmm... No może być ciekawie — odpowiedziałam zacierając ręce z podekscytowania. — Gdzie trzymasz leki?

KWIAT NIEZGODYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz