7. Nocny trening

349 44 61
                                    

Kiedy Filip obudził się, panowała noc. Chłopiec spojrzał w stronę przeszklonego dachu. Księżyc wznosił się nad otworem w ziemi, była godzina około drugiej w nocy. Obudziło go dziwne poczucie, że ktoś go obserwuje... Od razu rozejrzał się i zauważył, że tuż obok niego, na łóżku, siedzi Judi. Pomimo ciemności, widział doskonale jego twarz.
- Cześć stary - szepnął. Mówił dość spokojnie, ale wydawał się być zniecierpliwiony. - Obudziłeś się?
- Jak widać... - zaczął, przecierając oczy. - Co ty tu robisz? Piter cię widział?
- Nie no, co ty - zaśmiał się cicho. - Jestem jak ninja... Masz nadal miecz?
- Mam - odparł Blacky, podnosząc broń z podłogi. Oczy Judiego zabłysły.
- Co ty na to, żeby dokończyć trening?
- Czemu nie...
Filip podniósł się z łóżka, po czym oboje ruszyli w stronę wyjścia. Tuż przy drzwiach chłopiec spojrzał na śpiącego Pitera. Był on odwrócony w ich stronę, więc gdyby otworzył oczy, zauważyłby ich. W jednej dłoni ściskał złożone okulary. Chłopiec uśmiechnął się lekko.
Oboje wyszli z budynku, po czym ruszyli po cichych, opustoszałych ulicach Norasiri. Ledwo oddalili się od uliczki, na której znajdował się dom, Judi zapytał:
- Co ty na to, żeby poćwiczyć w trochę... Innym miejscu?
- Co masz na myśli?
- Chodź.
Przyjaciele dotarli do dziury w kamiennej ścianie, na której znajdował się szyb drabinowy. Prowadził on na powierzchnię. Filip spojrzał na kumpla, po czym pokiwał głową i oboje zaczęli wspinać się na górę.
Kiedy tylko dotarli na powierzchnię, Blacky rozejrzał się dookoła. Otaczał ich las pełen iglastych drzew. Pomimo, że znajdowali się w Minecrafcie, wszystko wyglądało niesamowicie realistycznie. Księżyc, wznoszący się nad polaną, na której się znajdowali, był w pełni. Chłopiec uśmiechnął się lekko w jego stronę.
- To jak? - zaczął Judi. W jego dłoni pojawił się długi miecz o czarnym ostrzu. Wyciągnął go przed siebie, po czym dotknął jego końcem klatki piersiowej Filipa. Blacky poczuł, że przeszły go dreszcze. - Zaczynamy?
- Pewnie.
Przez parę ładnych godzin Judi demonstrował kumplowi sposoby walki mieczem. Przy okazji bardzo dużo rozmawiali o różnych rzeczach. Chłopiec dowiedział się, że jego nowy przyjaciel również pochodzi z Ziemi i tam ma na imię Jakub. Wiele też mu opowiedział o sobie, nawet więcej, niż początkowo chciał... Zawsze, gdy chociaż trochę wchodzili na temat związany z Piterem, ten tylko machał lekceważąco ręką i mówił "Nie przejmuj się, ten typ tak ma...". Nawet nie zauważali upływającego czasu, który uciekał im niczym przestraszone zwierzę. Kiedy zaczęło jaśnieć, oboje usiedli pod jednym z drzew i zaczęli spokojnie rozmawiać.
- Nie czujesz się zmęczony? - zapytał Judi. Filip wzruszył ramionami.
- E tam... Wcale - odparł, i była to prawda. Pomimo całonocnego treningu, chłopiec nie czuł zmęczenia. - A ty?
- No co ty - zaśmiał się. W jego dłoniach pojawiły się dwa jabłka. Wręczył jedno Blacky'emu. - Proszę.
- Dzięki. Wiesz może, czemu Piter jest jakiś taki... Dziwny?
- Znam go lepiej niż niejedna osoba - stwierdził Jakub. Spojrzał w stronę bladego nieba. - Uwierz, gdybyś znał jego historię, wiedziałbyś wszystko...
- Powiesz mi, czemu?
- O pewnych rzeczach lepiej nie dowiadywać się przed czasem - zaśmiał się cicho. - Kiedyś na pewno ci powie, wiem to... Nigdy nie mówił ci o Seci, ani o swojej mocy?
- Nic - powiedział. - A mówił, że mogę mu ufać. To trochę... Dziwne. Nie uważasz?
- Ja tam się nie znam - odparł. - Ale wiesz... Niektórzy dużo przeszli w życiu, i dlatego nie zadają pytań ani na nie nie odpowiadają. Jednak jeżeli kiedyś będziesz miał jakiś problem, wiedz, że możesz na mnie liczyć.
- Dzięki - Blacky oparł głowę o ramię kumpla. Ten spojrzał na niego kątem oka. Jego oczy jasno rozbłysły.
- Nie powinieneś już wracać? - zapytał. Oboje podnieśli się z ziemi. - W końcu wiesz...
- Spoko, poradzę sobie - odparł. - Mam mu o niczym nie mówić, tak?
- Gdybyś mógł...
- Jasne, możesz na mnie liczyć - Filip uśmiechnął się lekko. Powoli ruszył w stronę zejścia pod ziemię.
- Ja już muszę lecieć, mam sporo do załatwienia - powiedział Judi. - Cześć!
- Narka!
Blacky przez chwilę stał i obserwował, jak jego przyjaciel zniknął pomiędzy drzewami. Westchnął ciężko, po czym zniknął pod ziemią.

Taki pojednawczy rozdział, yeeeey... Kto by się bardziej cieszył, gdyby już więcej ich nie było? Każdy? Chyba tak. W każdym razie, przepraszam szczególnie TygryskaPL , za to, że byłam tempą łychą i nie myślałam :/ także dzięki za wszystko, narka i cześć.

[TOM 4] Team Przyjaźń I Inni - Minecraft. Generacja Herosów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz