31. Ziemia skuta lodem

275 27 51
                                    

Księżyc powoli zaczynał zachodzić, kiedy przyjaciele dotarli na szczyt góry. Blacky i Akira podtrzymywali rannego Huntera, zaś lew Dealera cały czas trzymał w zębach nieprzytomnego Roxa. Wszyscy spostrzegli, że im bliżej szczytu się znajdowali, tym mniej odczuwali chłód. Kiedy jednak znaleźli się na samym czubku góry, jako pierwszy odezwał się Piter, mówiąc:
- Chyba nie ma tu trzeciego z Braci Przeznaczenia... Jesteście pewni, że dobrze trafiliśmy?
- Ten chłód na pewno nie był przypadkowy - stwierdził MWK. - To musiał być Doknes. Miejmy nadzieję, że nie jest ranny, bo wtedy stałby się bezużyteczny...
- Ekhem - przerwał mu Adam, po czym wskazał na skręconą prawą kostkę. - Jestem bezużyteczny?
- Nie no, co ty - Mistrz Piorunów machnął lekceważąco ręką, po czym podszedł do krawędzi szczytu. Rozejrzał się. - Chodzi mi o to, że skoro Herob... Zobaczcie!
Wszyscy podbiegli bliżej Marcina. Ten wskazał na las u podnóży góry. W każdym razie, przypominało to las, ale chyba już nim nie było. Znajdowało się tam mnóstwo pousychanych kikutów drzew. Na wielu z nich znajdował się szron, a na ziemi leżały odłamane, zamarznięte gałęzie. Trawa była niemalże biała przez znajdującą się na niej grubą czapę śniegu. Gdzieniegdzie z gruntu wyrastały potężne, zmarznięte kolce z grubego, półprzezroczystego lodu. Przyjaciele wstrzymali oddech.
- To musiał zrobić Hubert - szepnął Hunter. - Nikt inny by tak nie potrafił.
- Tylko dlaczego tata to zrobił? - zapytał niepewnie Blacky.
- Nie mam pojęcia. Byle tylko był cały i zdrowy...
- Ej, ludzie - przerwał mu ognisty lew. Ostrożnie wypuścił z zębów Roxa. Ten, od razu po dotknięciu ziemi, otworzył oczy. - Michał się obudził.
- Gdzie my jesteśmy? - wydusił. - Dealer? MWK? Blacky? Akira? Co wy tu...
- Dobrze, że wróciłeś, Roxu - powiedział Karol. W jednej chwili przemienił się z powrotem w człowieka. - Nic ci nie jest?
- Chyba nie... - zaczął, po czym podniósł się z ziemi. - Tylko co się stało? Niewiele pamiętam...
- Byliśmy na szczycie góry, i w pewnym momencie jej krawędź, na której staliśmy, załamała się - zaczął tłumaczyć Adam. - Niestety, to stało się na tyle gwałtownie, że nie mogłem zatrzymać ten skały. Sorki, stary.
- Przynajmniej się poznajdowaliśmy - zaśmiał się Rox, po czym od razu zauważył dziwny, zmrożony krajobraz lasu. - O mój... Co tu się stało?
- Nie wiemy - odparł Karol - I właśnie chcieliśmy to sprawdzić. W sumie... Roxu, masz tą swoją broń... Jak ty ją nazwałeś?
- Wzmacniacze rąk. A co?
- Chyba mógłbyś za ich pomocą sprawdzić, co tu się stało?
- Spróbuję - powiedział, po czym wstał z ziemi.
Na jego dłoniach pojawiły się granatowe rękawice z lewitującymi, jasnoniebieskimi palcami. Cztery z nich ułożyły się na ściętych narożnikach kwadratu, pomiędzy którymi zabłysł purpurowy, holograficzny ekran. Piąty z nich zadziałał jak rysik. Mistrz Psychiki przyjrzał się dokładnie krajobrazowi. Na hologramie zaczęły wyświetlać się rzędy liczb, wykresu i niewiele znaczące słowa. Wszyscy stanęli za nim w oczekiwaniu. Rox przygryzł wargę, wpatrując się w ekran, po czym zaczął mówić:
- To nastąpiło jakieś sześć godzin temu. Rozegrała się tutaj jakaś walka, w której na pewno uczestniczył jakiś potężny Mistrz Lodu. Prawdopodobnie stracił kontrolę nad swoją mocą, która spowodowała eksplozję. Mróz zabił drzewa, które nie zdążyły się uchronić przed nim. To dlatego wygląda to tak, jak na załączonym obrazku.
- Doknes to zrobił? - zapytał z niedowierzaniem Dealer.
- Z jednej strony, nie mam co do tego pewności - stwierdził Michał - Ale z drugiej strony nie znam nikogo o tak dużej mocy.
- Tylko... To bez sensu! - wypalił MWK. -Z kim niby mógłby walczyć? I jak mógłby stracić kontrolę nad swoją mocą?
- Nie mam pojęcia, co tak właściwie się tu stało - powiedział Rox. - Ale wiem jedno. Doknes, o ile on to zrobił, dalej tu jest. I czuję, że potrzebuje naszej pomocy.
Na całe szczęście, drugie zbocze góry było mniej strome niż pierwsze i nie musieli schodzić zbyt nisko, by znaleźć się w zamarzniętym lesie. Z każdą chwilą jednak znowu czuli charakterystyczny chłód. Dealer znowu przemienił się w lwa, ponieważ wtedy jego płonąca grzywa dawała towarzyszom więcej ciepła. Ranny Hunter siedział na grzbiecie Akuri, zaś pozostali trzymali się ognistego kota za ciepłe futro.
- To robi się niebezpieczne - stwierdził w pewnym momencie Piter. - Może niektórzy powinni tu zostać?
- Masz rację - przytaknął mu Dealer. - Ja na pewno muszę iść. Doknes to mój przyjaciel, a poza tym jestem odporny na jego zimno. Marcin, ty też idziesz.
- Jak wolisz - mężczyzna wzruszył ramionami. - A wy zostajecie.
- Ja też muszę iść! - sprzeciwił się Blacky. - Jeżeli to mój tata, może będę wiedział, co zrobić!
- Filip... - zaczął Karol - Wiem, że martwisz się o swojego tatę, ale to zbyt niebezpieczne...
- Mam to gdzieś - parsknął. - Chcę wam pomóc.
- Daj młodemu - powiedział MWK. - Może rzeczywiście nam pomoże?
- A, róbta co chceta - Akuri machnęło łapą, po czym spojrzało na resztę. - Poczekajcie tu. Jeżeli nie wrócimy za godzinę... To wtedy nas szukajcie.

Hej wam! Zaczęłam dziś ten rozdział w pociągu nad jezioro, a skończyłam teraz, kiedy wracam do domu xDDD jadę jebaną, 80-letnią ciuchcią, która jeździ tylko w wakacje i jest zajebista *^* no, to tyle. Także dzięki za wszystko, narka i cześć!

QOTD: Jeżeli rzeczywiście to Doknes narobił takie szkody, to z kim mógł walczyć? A jeżeli nie walczył, to co się tam tak właściwie stało?

PS
Ciekawostka: chodzi tu o zdanie: "Doknes to mój przyjaciel, a poza tym jestem odporny na jego zimno" Słowo "Doknes" było 666 słowem xDDDDDDDD #DoknesToSzatanConfirmed

[TOM 4] Team Przyjaźń I Inni - Minecraft. Generacja Herosów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz