47. Uwęzieni cz. 1

240 32 24
                                    

Przez całą drogę do zamku pod obstawą żołnierzy Judiego nikt z Mistrzów Żywiołów nie odzywał się ani nie protestował. Widząc zabójstwo Pitera, wykonane z zimną krwią, wszyscy doskonale wiedzieli, że może czekać ich to samo. Nowy władca zamku działał bez skrupułów i mógł pozbawić któregoś z nich życia nawet od tak, bez powodu.
Blacky przez cały czas wierzył, że jego przyjaciel jednak żyje, chociaż czuł, że to prawie niemożliwe. Nie był w stanie zapomnieć tego okropnego widoku Piotra przybitego mieczem do drzewa. Był niemal pewien, że jeżeli Jakub by chciał, to samo mogłoby spotkać ich wszystkich.
- Nie mogę się doczekać, aż cię zniszczymy - parsknął chłopiec, widząc, że Judi zmierza tuż obok niego. Ten zaczął się śmiać.
- Naprawdę? No to jeszcze sobie poczekacie - stwierdził. - Nawet wy wszyscy razem nie będziecie w stanie mnie pokonać. Mam wieczną władzę, nic nie jest w stanie mnie zatrzymać. Szczególnie mała grupka ludzi takich, jak wy.
- Dlaczego to robisz?
- Stworzę lepszy świat, w którym każdy będzie tym, kim chce i każdy będzie miał to, co chce. Jeżeli się ze mną nie zgadzacie, znaczy, że jesteście przeciw mnie i muszę się was pozbyć. Proste?
- Dlatego przez tyle czasu udawałeś przyjaciela. By poznać nas i nasze taktyki i wiedzieć, jak nas zatrzymać.
- Jesteś bardzo bystry jak na swój wiek i gatunek - zaśmiał się chłopak. - To ci jednak nie pomoże. Prędzej czy później...
Mistrz Ducha gwałtownie urwał. Przyłożył jedną dłoń do skroni, a drugą oparł się o ścianę. Strażnicy zatrzymali się, mocniej przytrzymując więźniów.
- Idźcie - wydusił, kasłając. - Dojdę do was za jakiś czas, nie przejmujcie się.
- Tak jest - odparli żołnierze, po czym odeszli.
Gdy schodzili po szerokich schodach w stronę lochów, Blacky spojrzał przez ramię w stronę Judiego. Stał oparty o ścianę z zaciśniętymi powiekami, jakby kręciło mu się w głowie. Ten widok dosyć zdziwił chłopca. Wcześniej Judi wydawał się być okazem zdrowia, ale wyraźnie coś mu dolegało... Przez umysł chłopca przeleciała myśl, że może to ukradziona moc Herobrine'a mu szkodzi. Nie wiedział za wiele na ten temat, jednak był niemal pewien, że jeżeli ma rację, to może to wykorzystać na swoją korzyść.
Po jakimś czasie strażnicy doprowadzili ich, po czym podzielili skazańców na trzy grupy. Jedną zamknęli blisko wejścia, a dwie pozostałe poprowadzili w przeciwne strony korytarza. Blacky miał celę bardzo blisko schodów, a nieopodal niego zostali uwięzieni Doknes, Alex i Hunter. Kiedy tylko żołnierze odeszli, Hubert kopnął z całych sił w kraty i krzyknął:
- Świetnie! Jeszcze tylko tego nam brakowało!
- Spokojnie, tato - odparł Filip - Będzie dobrze, tylko musimy wymyśleć, jak się stąd uwolnić...
- Nie mamy możliwości, by zwiać - prychnął. - Nic by się nie stało, gdybyście wcześniej dowiedzieli się o Cyberprzestrzeni... Wtedy nie siedzielibyśmy tutaj!
- Wyszło jak wyszło, czasu nie cofniemy - stwierdził Hunter - Możemy tylko próbować wymyśleć coś nowego. - W jednej chwili Adam klasnął w ręce, jakby nagle dostał olśnienia. - Doknes, jeżeli się połączymy, będziemy na tyle silni, by się uwolnić! - podszedł do prawej strony swojej celi, po czym wyciągnął przez kraty rękę w stronę przyjaciela.
- Co ty na to?
- Sam nie wiem... - zaczął wymijająco. - Możemy chyba wymyślić coś bezpieczniejszego...
- Stary, to jedyne wyjście! Nic innego nie zrobimy!
- No dobrze, skoro chcesz... - westchnął mężczyzna. Już wyciągnął rękę przez kraty, gdy nagle wszyscy usłyszeli szybko zbliżające się kroki i krzyk:
- Tylko spróbujcie!
W jednej chwili obok Huntera i Doknesa przemknął cień, który odtrącił ich od siebie. Po chwili zaczął on nabierać kształtu, który wszyscy doskonale rozpoznali.
- Lari! - Hubert podbiegł do krat. Kobieta spojrzała na niego jak na idiotę. - To ja, Doknes! Tak się cieszę, że cię...
- Stuk pysk, żałosny człowieku - warknęła. - Jestem tu tylko i wyłącznie dlatego, bo mój pan tego chce, i nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
- Ale Lariś... To naprawdę ja! Nie pamiętasz mnie?
- Nie wiem, o czym mówisz - parsknęła. - Jestem Sakuri, Mistrzyni Iluzji.
- No właśnie! Nie pamiętasz, ile nas razem spotkało? Przecież byliśmy nawet razem, a Blacky jest przecież twoim synem! Jak mogłaś zapomnieć, że...
- Zamknij się! - krzyknęła Sakuri, po czym uderzyła włócznią o kraty. Doknes upadł na ziemię, a przez korytarz przeszedł głuchy huk. - Radzę ci, nie próbuj mnie mamić swoimi tanimi sztuczkami, karaczanie - wyciągnęła broń w stronę Huberta tak, że grot prawie dotykał jego szyi.
Blacky skulił się w kącie celi. Sophie, która wcześniej ukryła się w jego kapturze na tyle głęboko, że nikt jej nie zauważył, wdrapała mu się na kolana. Chłopiec westchnął ciężko, po czym pogłaskał gryfka. Spojrzał w stronę Sakuri. Widział w niej swoją mamę... Ale niezależnie, jak mało o niej wiedział, widział, że się zmieniło.
Jak wszystko dookoła niego.

Guten tag! xD nie ma to jak kończyć rozdział przed najmniej lubianą lekcją, niemieckim... Trudno xDDD no to dzięki za wszystko, narka i cześć!

QOTD: Co się stało z Judim?

[TOM 4] Team Przyjaźń I Inni - Minecraft. Generacja Herosów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz