Wpatrywałam się w mężczyzn zza Tytusa, który jakby od niechcenia porusza palcami, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu odpowiedniej broni. Albo w ogóle szukał jakiejkolwiek broni - taka opcja również wchodzi w rachubę. Tym bardziej, że ostatnio nie widziałam, aby cokolwiek niebezpiecznego (czytaj: wybuchowego) znajdowało się w jego pobliżu. Co najwyżej w biurku w naszej sypialni, ale to był gabinet Tytusa. Tutaj nie ma żadnej broni, prócz siebie oczywiście - tak, sprawdzałam wszystkie szafki.
Wobec takiego stanu rzeczy odłożyłam - z niechęcią! - lody na szafkę obok, a koło niej różę.
- Nie chcemy wam zrobić krzywdy! - powiedział pośpiesznie jeden z trzech mężczyzn unosząc ręce w geście braku złych intencji.
- To, dlaczego jesteście tutaj? - uniosłam znacząco brwi - Dlaczego twoi towarzysze mają prawą rękę schowaną za siebie? Myślicie, że jestem głupia?
- Raczej tchórzliwa skoro to wszystko mówisz zza swojego męża - odezwał się kolejny facet z nutką rozbawienia w głosie.
- Och! - w ostatnim geście "odwagi" odepchnęłam Tytusa i stanęłam koło niego - W tym pokoju jest co najmniej jedna osoba odważna... i tak masz całkowitą rację mówiąc, że ja nią nie jestem. Ale! Życie nauczyło mnie jednego - jeśli nie jesteś wojowniczką to musisz mieć przy sobie co najmniej jedną broń.
Uśmiechając się spokojnie wyciągnęłam zza paska naładowaną broń laserową, zaś w lewej ręce trzymałam małą kulkę, która była mini wyrzutnią cząsteczkową skonstruowaną specjalnie dla mnie przez Dima. Jak to sam stwierdził "kiedyś będzie ci potrzebne coś więcej niż pistolet, a nawet jeśli nie trafisz tą kuleczką w swojego przeciwnika to i tak fala go trafi". Cóż przynajmniej delikatnie ujął mój problem z trafianiem różnego rodzaju piłkami (jeśli mogę tak nazwać ową broń) do celu. No, dobrze może mam...
- Naprawdę chcecie testować cierpliwość mojej żony? - do Tytusa wreszcie dotarło, że nie ma przy sobie żadnego możliwego do szybkiego użycia narzędzia. Prócz siebie - mam tu na myśli jego równie zabójcze pięści.
- Zapewne powinienem powiedzieć, że nie - odparła Dwójka.
- I słusznie - oznajmiłam, wymierzając broń w ich stronę. - A teraz grzecznie odpowiecie mi na kilka pytań jak przystało na rasowych dżentelmenów, gdy pyta ich dama - widząc zmarszczone brwi Tytusa, który patrzył teraz na mnie jakbym postradała rozum mówiąc, iż jestem damą, postanowiłam kompletnie nie zwracać na niego uwagi. - Więc... powiedziałeś - spojrzałam na Jedynkę - że nie chcecie zrobić nam krzywdy, prawda?
- Tak? - chyba zaczął poważnie wątpić w moje dobre zamiary.
- Wobec czego zauważyłam, że pozostała dwójka - nadal - trzyma dłonie na broni schowanej w pasku. Czy wiecie, że przez waszą omyłkę może postrzelić was w tyłki? Słyszałam, że to niezwykle bolesne, dlatego radzę - oczywiście z dobroci serca - żebyście te ręce mi pokazali.
Czekałam przez chwilę, aż każdy z nich zrozumiał, iż daleko mi do żartów. Kiedy w końcu zauważyłam, że ich prawe dłonie opadają wzdłuż cała, uśmiechnęłam się szerzej. Aby pokazać im swoją dobrą wolę, schowałam wyrzutnię cząsteczkową z powrotem do kieszeni.
- Wspaniale! - ucieszyłam się - Przejdźmy dalej, okej? Pula pytań zmniejszyła się jedynie o dwa pytania. Co tutaj robicie?
- Stoimy? - zakpiła Trójka.
- Rzeczywiście, może chcecie usiąść? O! Zapomniałabym, że to niegrzecznie siadać w obecności kobiety, która ma zamiar stać, a więc chciałabym teraz, natychmiast usłyszeć poprawną odpowiedz na moje pytanie. Usłyszę ją czy nadal będziecie tak... mało rozmowni?

CZYTASZ
Klan Wojowników 2: Nowy Imperator
Fantasy- Skłamałam - powiedziałam po chwili - nie powiedziałam wszystkiego, ponieważ maluchy nie powinny o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie. - Co masz na myśli matko? - podniosłam na Aksel' a wzrok. - Kiedy rodziłam następne dzieci, działo się napr...