Wpatrywałam się w starszą, pomarszczoną kobietę, która z kolei wbijała wzrok we mnie. Delfina natomiast skakała spojrzeniem ze mnie na swoją ciotkę. Jakby nie była wstanie odgadnąć co się między nami dzieje i dlaczego w salonie jest taka, a nie inna atmosfera.
- Okej - zaczęła ostrożnie. - Chyba nie za bardzo rozumiem dlaczego tak się zachowujecie?
Nie spojrzałam na dziewczynę, zamiast tego mój wzrok dalej był utkwiony w kobiecie w ciemnofioletowej sukience. W jej misternym, szarym koku. Musiałam przyznać, że nawet ten ciężki złoty wisior sprawiał tak straszne wrażenie, że po moim kręgosłupie przechodziły ciarki. Ta staruszka miała w sobie coś, co... przez co miałam ochotę uciekać gdzie pieprz rośnie.
Bałam się jej. Może i nawet słusznie, zważywszy na reakcje królowej.
- Sprawdzam po prostu wytrzymałość tej młodej damy - odezwała się ciotka Delfiny. Niskim i złowieszczym tonem, który tak bardzo do niej pasował.
- Daleko mi do damy.
- Do tego także doszłam. Dama jest delikatna, zadbana, nieśmiała. Ty jesteś całkowitym tego przeciwieństwem. Jesteś taka jak twój mąż. Silna, umięśniona, nie dbasz aż tak bardzo o swój wygląd, ani nie jesteś nieśmiała - odparła. - Daleko ci do ideału damy, a jednak każdą cząstką siebie czuję, że nią jesteś, księżno. Czuję wobec ciebie respekt.
- Niezwykle mi miło - sarknęłam.
- Jednakże nie potrafię zrozumieć skąd w tobie ta siła. Wewnętrzna siła nie bierze się z byle czego. Masz dzieci?
- Tak - wypięłam się dumnie - szóstkę.
- Szóstkę? - uniosła w zdumieniu brew, obejrzała mnie sobie ponownie - Wcale nie wyglądasz, ale to może mieć coś z tym wspólnego. Lub z tym, że twoim mężem jest człowiek z Klanu Wojowników. Zaskoczona? Ja myślę! To jest istna broń sama w sobie, myślisz że tego nie wiem? - pochyliła się do przodu i uśmiechnęła złośliwie - Może i porwali mnie później niż moją siostrę, lecz najpierw trafiłam na waszą planetę. Wiem kim jest twój mąż i kim ty się stałaś, przez to wszystko. Co prawda nie miałam z nimi nic wspólnego - co za szczęście! - ale stykałam się z nimi. Później zostałam wysłana tutaj i popatrz na co natrafiłam! - wskazała swoją siostrzenice.
- Więc...
- Och, nie bój nic - machnęła beztrosko ręką. - Wasza mała tajemnica zostanie ze mną. Nie chcę dawać tej podlej żmii żadnych powodów, abyś musiała się ewakuować. Jesteś sprzymierzeńcem mojej Delfiny, a więc także moim. Plusem jest to, że nie znosisz ani królowej, ani księżniczki. Ale zrób coś, co mi się nie spodoba, a daje ci słowo, że pożałujesz. Oczywiście cię nie zabiję, w końcu masz dzieci... No i twoim mężem jest Wojownik.
- Chwileczkę! Jaki znowu wojownik? Jaki klan? - Delfina mrugała, przyglądając się to mnie, to swojej cioci, w osłupieniu. - O czym wy w ogóle mówicie? Bo się chyba pogubiłam!
Ciemnoniebieskie oczy staruszki na chwilę przeskoczyły w stronę jej siostrzenicy, ale zaraz ponownie wpatrzyła się we mnie. Jakbym była, kurna, jakimś magnesem, który przyciąga jej spojrzenie. To stawało się wręcz krępujące i przerażające.
- Wojownik to dla nich nazwa żołnierza, po prostu tej nazwy się trzymają. Podejrzewam, że po to aby się wyróżniać. Albo dlatego, że są naprawdę skuteczni - skłamała. - Co do klanu... Chodzi tutaj o to, iż łączą się w rodziny. Klan to rodzina. W tym wypadku wojowników. Rozumiesz?
- Więc twój mąż wywodzi się z rodziny wojowników? Jest ich więcej?
- Oczywiście. Mój klan to klan wojowników rodu Woodroków. Teraz rozumiesz? Nie ma w tym nic sensacyjnego, prócz takiej drobnej zmiany - powiedziałam spokojnie, bez nerwów. Właściwie to tylko mój głos tak brzmiał, wewnętrznie czułam strach przed tym, iż wszystko wyjdzie na jaw. A tego byśmy nie chcieli z Tytusem.
CZYTASZ
Klan Wojowników 2: Nowy Imperator
Fantasia- Skłamałam - powiedziałam po chwili - nie powiedziałam wszystkiego, ponieważ maluchy nie powinny o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie. - Co masz na myśli matko? - podniosłam na Aksel' a wzrok. - Kiedy rodziłam następne dzieci, działo się napr...