W milczeniu stałam koło Tytusa. Cierpliwie czekałam na jego decyzję odnośnie statku, którym mieliśmy się udać na wyspę. A trzeba przyznać, że długo się nad tym już zastanawia, zaś moje postanowienie nie dygotania z zimna czy nie przytulania się do męża, powoli miękło. W końcu nie wytrzymałam, stanęłam przed nim i bez zbędnych ceregieli, przytuliłam się do niego. Był taki cieplutki!
Mężczyzna od razu odwzajemnił uścisk, kładąc przy okazji swój podbródek na czubku mojej głowie. Westchnął cicho.
- Wiesz, że powoli tutaj zamarzam? - zapytałam, przysuwając się jeszcze bliżej niego, aby nie było wolnej przestrzeni między nami, przez którą mógłby wpadać chłodny wiatr. - Zaczynam tęsknić za ciepłem pustyni.
- Daj mi jeszcze chwilę - powiedział rozcierając mi dłońmi plecy. - Zastanawiam się, który z nich jest godny zaufania. Okej, chyba znalazłem. Trójka! Weź nasze rzeczy.
- A auto?
- Już zapłaciłem za parking - szybko wyjaśnił i zmusił mnie, bym się ruszyła, ale uparcie obejmowałam go w pasie nie zamierzając puszczać. W końcu, dlaczego miałabym? - Amelio, mogłabyś?
- Nie - przykleiłam swój policzek do jego piersi i zaczęłam iść do tyłu.
- W ten sposób nigdzie nie dojdziemy na czas - jęknął zniecierpliwiony.
Niespodziewanie zsunął swoje dłonie na moje uda - przy czym musiał się pochylić - po czym podciągnął mnie do góry. Zaskoczona pisnęłam, ale po chwili złączyłam nogi za jego plecami. Zadygotałam uradowana. Teraz było mi jeszcze cieplej niż poprzednio!
I jeśli ktoś zapyta - tak, Tytus przykrył mnie swoją kurtką, przynajmniej na tyle na ile mógł.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż nie jesteś piórkiem - mruknął idąc w sobie tylko znanym kierunku. - I, że nie jesteś małym dzieckiem, które wszędzie trzeba nosić.
- No cóż, wiem - odparłam wcale nie urażona jego beznadziejnym poczuciem humoru. - Ale jestem za to twoim największym skarbem, twoją cudowną, niezwykle skromną żoną oraz jedyną osobą, która jest w stanie z tobą wytrzymać. Czekaj - powiedziałam, kiedy otwierał usta - wydaje mi się, że czegoś nie dodałam... Ach, już wiem! Jestem też osobą, którą wprost uwielbiasz nosić!
Uniosłam wzrok na Tytusa, który właśnie w tej chwili postanowił na mnie spojrzeć. Spojrzeć pełnym politowania wzrokiem. Jakby to co powiedziałam było co najmniej przesadzone, a przecież wiedziałam, że właśnie tak mnie traktuje... chociaż właściwie traktuje to zbyt wyszukane słowo. Ponieważ czasami traktuje mnie w dość specyficzny sposób.
- Powiem szczerze - oznajmił po minucie trawienia moich słów, Tytus. - Właśnie w tym momencie mam ochotę zrzucić cię z siebie.
- Dzięki, normalnie marzyłam, aby usłyszeć coś takiego z twoich słów.
- Ależ bardzo proszę - odparł równie sarkastycznie.
- Ej, gołąbeczki! - Jedynka postanowił się wciąć - Mam tylko jedno pytanie do ciebie, Tytusie. Zaufałeś swojemu niezawodnemu - oczywiście nie kwestionuję twojej kompetencji! - instynktowi, postanawiając wybrać tę rozsypującą się łajbę?
- Ona wcale się nie rozsypuje - zaprzeczył spoglądając na ową łajbę, której nie byłam w stanie zobaczyć, ponieważ mąż skutecznie mi to udaremniał. - To efekt zamierzony. Właściciel nie chce, aby go okradziono wobec czego postanowił tak zamaskować swój nabytek, by wyglądał... tak jak wygląda.
CZYTASZ
Klan Wojowników 2: Nowy Imperator
Фэнтези- Skłamałam - powiedziałam po chwili - nie powiedziałam wszystkiego, ponieważ maluchy nie powinny o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie. - Co masz na myśli matko? - podniosłam na Aksel' a wzrok. - Kiedy rodziłam następne dzieci, działo się napr...