Ziewnęłam przeciągle patrząc z rezerwą na Tytusa, który chodził wokoło nas z przerażającą miną. Wyglądał dosłownie jak ktoś kto miał ochotę zrzucić odpowiedzialność na kogoś innego niż na siebie. Mniej więcej dlatego woleliśmy stać i wpatrywać się w naszego "przecudnego przywódcę" niż znów wszczynać kłótnię.
- To co teraz? - nie wytrzymał w końcu Trójka.
- Co teraz?! Powiem ci co teraz! - Tytus wściekłym wymachem dłoni wskazał mnie - Powiemy mojej żonie, że ma iść po paliwo!
- Ej, to nie moja wina! - skrzywiłam się - No dobra, po części moja, ale odpowiedzialność za to ponosimy oboje, a nie tylko ja! W końcu mówiłam ci przed wyjazdem, abyś spakował paliwo.
- Myślałem, że ty to zrobiłaś!
- Przecież spakowałam!
- Jeden kanister, który wystarczy nam jedynie do sześciu godzin jazdy jak nie mniej! - wrzasnął opluwając ziemię przy sobie.
- Zapytałam cię przed wyjazdem - powiedziałam spokojniej - czy wrzuciłeś paliwo. Powiedziałeś wtedy, że zrobisz to za chwilę więc poszłam po naszych gości. Więc winny jesteś tylko ty.
- A więc teraz zwalasz to na mnie?! - wyrzucił ręce w górę - A ja z tobą wytrzymuję już ile... trzy- cztery lata?
- Co to ma do rzeczy? - zapytałam marszcząc brwi.
- To, że powinnaś była wiedzieć, iż jeśli dodatkowo mi nie przypomnisz to nie ma mowy, bym zapamiętał jakąś rzecz dłużej niż przez parę minut.
Sapnęłam. No jasne, teraz będzie chciał znaleźć winę we mnie niż w sobie. Och, byłoby o wiele łatwiej z tym namolnym, ukazującym miłość chłopakiem jakim był dzień wcześniej. Nawet jeśli oznaczałoby to, że będę zmuszona prowadzić, gdyż on byłby w zbyt romantycznym nastroju, aby zająć się patrzeniem na drogę. Plus byłby taki, iż ta rozmowa nie miałaby miejsca... Ach, nie to nie jest rozmowa! To zawzięta kłótnia spowodowana sklerozą Tytusa!
- W takim razie może inaczej - dotknęłam palcami prawej ręki czoła, próbując się uspokoić. - Jeśli nie przestaniemy się kłócić, nie dojdziemy do niczego! Potrzebny nam plan albo łut szczęścia... no nie wiem, może gdyby ktoś jechał akurat tędy lub było jakieś miasteczko... - spojrzałam na Trójkę - Sprawdź na mapach czy jest tu gdzieś miasteczko czy wieś. Dwójka - wskazałam mężczyznę - sprawdź nasze zapasy jedzenia i picia, zaś Jedynka poszuka tabletek na uspokojenie dla mojego niezwykle wyrozumiałego męża. No, do roboty! Nie mamy wieczności!
Mężczyźni poszli pośpiesznie do auta, chociaż sam jego widok przyprawia ich o posępne miny. Dopiero wtedy - choć jeszcze po paru relaksujących wdechach i wdechach - zdołałam popatrzeć ze spokojem na Tytusa. Woodrok jak to miał w zwyczaju patrzył na mnie jakbym właśnie zrobiła najgorszą rzecz pod słońcem, a nie uspokoiła wszystkich w około.
- Możesz mi powiedzieć o co naprawdę ci chodzi? Bo jestem całkowicie pewna, że nie o te kanistry, o które się tak wściekasz. Możesz ich okłamywać ile wlezie - wskazałam za siebie na trzech facetów - ale ja jestem twoją żoną już od jakiegoś czasu i wiem kiedy złościsz się o coś innego, a wykłócasz o coś zupełnie niezwiązanego z ową sprawą. Więc? Mam może prosić cię o odpowiedź na kolanach?
Ciemne oczy Woodroka wpatrywały się we mnie nieprzerwanie jakby miał nadzieję, że właśnie w ten sposób powstrzyma mnie przed wypytywaniem. Tyle że ja to ja i jak się uprę to raczej nie odpuszczę aż się nie dowiem o co tak naprawdę chodzi.
- Co jeśli masz rację? - nagle z Tytusa uszło całe powietrze. Patrzył na mnie tak jakby cały jego świat miał się zaraz rozlecieć na pół. - Co jeśli nie powinniśmy opuszczać dzieciaków, a ja zająć się nimi bardziej? Co jeśli to wszystko - wskazał na teren najbliżej niego - jest jedną wielką pomyłką?
CZYTASZ
Klan Wojowników 2: Nowy Imperator
Fantasia- Skłamałam - powiedziałam po chwili - nie powiedziałam wszystkiego, ponieważ maluchy nie powinny o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie. - Co masz na myśli matko? - podniosłam na Aksel' a wzrok. - Kiedy rodziłam następne dzieci, działo się napr...