Padłam na łóżko zmęczona po wsze czasy. Koło mnie słodko chrapał Tytus, który widocznie nie zamierzał mi ani trochę pomagać, a przecież jeszcze tyle było do ogarnięcia!
Kiedy do pokoju ktoś wleciał, zasłoniłam ramieniem oczy. Właśnie tego było mi trzeba! Normalnie nie mogłam chwili posiedzieć w samotności, bo świat się załamie.
- Mamo! - Tatiana zdarła mi rękę z twarzy. Jej ciemnawe włosy poleciały do przodu, gdy pochyliła się w moją stronę - Ja już nie mogę z Julianem! Wiesz co on zrobił?!
- Tat, uspokój się. To facet - mruknęłam jakby to wszystko tłumaczyło. - Oni żyją po to, aby doprowadzać nas do nerwicy, dlatego naprawdę nie wiem o co się tak bulwersujesz. Tym bardziej, że żyjesz z nim już od dwudziestu lat. Powinnaś się była do niego całkowicie przyzwyczaić. Cokolwiek zrobił.
- Ale on zabrał moje dzieci! I moje rodzeństwo do lasu! - krzyknęła.
- Zabrał wasze dzieci - poprawiłam ją, nadal zaspanym głosem. - Czekaj... - siadłam gwałtownie na łóżku - Zabrał moje dzieci?!
- No nareszcie!
- Całą dwudziestkę?!
- No, nie zabrał Kajtka ani Rózi - poprawiła się, marszcząc przy tym brwi. - Ale tak. Lecz nie w tym rzecz. Zabrał moją kochaną piątkę! Razem ze Skye! Przecież nie powinien jej brać! Ona... wózek w lesie? Mój skarbek nie da sobie rady! Jak mógł zabrać dzieci do lasu bez mojej wiedzy?!
- Zamorduję go - warknęłam wstając.
- Ta - prychnęła Tatiana przygładzając fioletową sukienkę. - Życzę powodzenia, bo nawet nie wiem gdzie dokładnie jest. Służba powiedziała tylko tyle, że poszedł do lasu.
Tytus poruszył się na łóżku, po czym złapał mnie w pasie i ponownie ułożył na łóżku, nogą podhaczył swoją córkę, która runęła z piskiem tuż przy mnie. Obie spojrzałyśmy z pretensją na Wojownika, który uśmiechnął się spokojnie w naszą stronę, chociaż nawet nie otworzył oczu.
- Spokojnie. Dałem mu pozwolenie - odezwał się sennym głosem. - Nic im nie będzie. Taka wyprawa dobrze im zrobi. No i mamy chwilę spokoju. Powinnyście się cieszyć i mi ładnie podziękować.
Gdyby nasze spojrzenia mogły zabić, mój mąż już dawno leżałby martwy na łóżku z szczerze zaskoczoną miną. W końcu niby dlaczego miałby się spodziewać naszego ataku? Przecież powinnyśmy być spokojne i podziękować mu za chwilę spokoju!
Moje biedne dzieciaczki!
- Podziękować? - Tatiana skrzyżowała ramiona na piersi, posłusznie leżąc na łóżku - Chyba tylko w twoich snach, ojcze. Nie dość, że matka co chwila mówiła, iż jest w ciąży to jeszcze narażasz moje dzieci!
- Nie narażam. Nic im nie będzie. W ich żyłach płynie krew Wojowników - Tytus przewrócił oczami. - Mówiłem ci, że za bardzo się w ciebie wdała? Masakra. Druga Amelia będzie mi truła przy uchu. To Wojownicy! Ogarnijcie się!
- To moje dzieci i rodzeństwo! - krzyknęła Tatiana - Nie masz prawa decydować o...
- Wnukach? - Wojownik kpiąco uniósł brew - Jestem głową rodu, Tat, mam prawo decydować o dzieciach. A teraz bądź tak miła i daj mi odpocząć.
Ale to nie mogło nic zmienić. Dalej martwiłyśmy się o to co też zrobi Julian, w końcu on zawsze był nieprzewidywalny. Samo to, że w jakiś sposób dotarł do Tatiany i zaciągnął ją do łóżka aż pięć razu, samo za siebie mówiło. Inna sprawa, że wyglądało na to, iż się dogadują. To z kolei oznaczało, iż nie będzie więcej kłótni czy rzucania w siebie różnymi sprzętami tak jak to było jeszcze sześć lat temu jak nie więcej... Ta... Raczej dziesięć.
CZYTASZ
Klan Wojowników 2: Nowy Imperator
Fantasía- Skłamałam - powiedziałam po chwili - nie powiedziałam wszystkiego, ponieważ maluchy nie powinny o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie. - Co masz na myśli matko? - podniosłam na Aksel' a wzrok. - Kiedy rodziłam następne dzieci, działo się napr...