Znudzona do granic możliwości słuchałam kłótni między Tytusem a Paulem, która trwa już od dobrej godziny. Nie mogłam... Nie byłam w stanie wbić się w ich krzyki nawet jednym małym słowem, gdyż byli zbyt zajęci sobą, by zwracać uwagę na moje słowa. Najgorsze, jednak było to, że ich kłótnia wyglądała tak jak wymiana ciosów. Przezywali się, wyrzucali z siebie coraz to nowsze krzywdy dokonane przez tego drugiego.
Normalnie zachowują się jak dwie zdenerwowane na siebie nastolatki - pomyślałam, spoglądając.
Roześmiałam się, kiedy moja głowa opadła z kanapy i zaczęłam ich widzieć do góry nogami. To wyglądało tak komicznie, że nie mogłam się wręcz powstrzymać, ale zaraz krew nabiegła mi do głowy, przez co musiałam ponownie głowę ułożyć na kanapie.
- Z czego się tak śmiejesz, dziecko? - zapytał niespodziewanie Paul.
Zamarłam i dopiero teraz dotarło do mnie, iż nastała dziwna, napięta cisza oraz, że obydwaj mężczyźni wpatrują się we mnie.
- Po prostu cała ta sytuacja jest zabawna - odparłam, bawiąc się swoimi dłońmi. - Zamiast się kłócić powinniśmy przeglądać teraz kamery i dowiedzieć się kim jest owa Jojo, gdzie się udali i możliwie zarejestrować, gdzie są teraz... Za pozwoleniem, ale przez waszą rodzinną zwadę nie ruszyliśmy z niczym. Nadal jesteśmy w punkcie wyjścia.
- Zdaje mi się, czy chciałabyś jeszcze coś dodać? - Tytus założył ręce na piersi, mrużąc przy tym oczy.
- Owszem, zachowujecie się jak matka z córką lub dwie nastolatki, które kłócą się tylko, dlatego że jedna i druga pragnie kupić tę samą sukienkę.
Mężczyźni popatrzyli po sobie, po czym jak jeden mąż, równocześnie się od siebie odsunęli. Zdecydowanie byli do siebie podobni, jak dwie krople wody.
- Odzywa się ta, która wcale się tak nie kłóci - mruknął Tytus.
- Jedynie z tobą, ale wtedy... są to kłótnie małżeńskie albo jeśli wolisz zakochanych aż do bólu młodych ludzi - odparłam, lekko się jąkając.
- Ja bym was nazwał nastolatkami, którzy nie wiedzą jeszcze jak zachowują się dorośli - wtrącił się Paul. - Z mojego punktu widzenia jesteście jak dzieci... co prawda bardzo w sobie zakochane dzieci, ale jednak nadal dzieciaki, które co dopiero odleciały z domu rodzinnego i nie wiedzą co dalej...
- Ojcze, daruj sobie - Tytus parsknął. - Jak coś się dzieje to zawsze nas posyłasz do brudnej roboty więc to raczej my tu jesteśmy dorośli, a ty dzieciakiem, który co chwila potrzebuje pomocy kogoś doświadczonego.
Roześmiałam się i przytaknęłam słowom męża. Miał zupełną rację, cała nasza trójka to wiedziała, lecz przecież imperator nie mógł tak otwarcie się do tego przyznać, tym bardziej, że był dużo starszy od nas.
- Może zwyczajnie się starzeję?
- Albo dziecinniejesz - podpowiedziałam wymieniając z Tytusem uśmiechy.
- Czasami naprawdę was nie znoszę - Paul opadł na najbliższy fotel, niestety nie trafił pupą w miękką poduchę tylko w podłokietnik, przez co od razu ześlizgnął się na ziemię.
Ani ja, ani Woodrok nie ruszyliśmy mu z pomocą, zbyt zaskoczeni tym co się stało. Imperator spadł z fotela na ziemię. Czyżby nasze słowa go tak dobiły? A może, jednak przerażająca prawda?
- Nic, tacie, nie jest? - zapytałam podnosząc się gwałtownie ze swojego miejsca. Podskoczyłam do Paula i pomogłam mu wstać. - No co?
Teść miał na twarzy wyraz dogłębnego zaskoczenia jakby się czegoś całkowicie nie spodziewał. Wyglądał zarazem na tego co chciał to coś usłyszeć czy zobaczyć, ale również bał się, że przez to to coś stanie się zbyt absurdalne lub nierealne, a on sobie to po prostu ubzdurał.
CZYTASZ
Klan Wojowników 2: Nowy Imperator
Fantastik- Skłamałam - powiedziałam po chwili - nie powiedziałam wszystkiego, ponieważ maluchy nie powinny o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie. - Co masz na myśli matko? - podniosłam na Aksel' a wzrok. - Kiedy rodziłam następne dzieci, działo się napr...