Tytus był prze szczęśliwy, pomimo tego co się stało. Po prostu był szczęśliwy, że udało mu się doprowadzić do tego do czego chciał. Właśnie jemu. Bo przecież ja wcale nic nie zrobiłam. Nawet Mateo po części pomógł - a już w szczególności jego charakter.
- Dzisiaj ma się odbyć ceremonia ślubna - odparł spokojnie Aksel kapłanowi, który wyglądał na dość skonsternowanego. Albo niezadowolonego pośpiechem, na co mógł wskazywać pot na czole pulchnego człowieczka. - Najlepiej w nocy, ale na pewno dzisiaj.
- Po co ten pośpiech? - wysapał idąc ze mną, Aksel' em oraz Tytusem korytarzem prowadzącym do kaplicy.
- Są w sobie tak zakochani, że nie mogą wprost doczekać się... sam kapłan wie - rzucił z błyskiem w oku Tytus. Już miałam ochotę przewrócić oczami, kiedy dodał - Jeśli się nie pośpieszymy, pojawią się małe szkraby oraz największy skandal. W końcu jesteśmy w stolicy.
- Rozumiem, rozumiem.
Teraz miałam ochotę złapać jakiś w miarę ciężki przedmiot i rozłupać go na głowie męża. Normalnie mógłby wymyślić coś bardziej odpowiedniego, a nie dawać kapłanowi coś co mogłoby roznieść się na pół imperium. Wątpliwe było, żeby ten grubasek zatrzymał taką informację dla siebie. Ale oczywiste było to, iż Tytus nie będzie długo rozmyślać o następstwach jego słów.
Więc czego mogłam oczekiwać?
Na pewno nie cudu.
- Jeśli jeszcze raz otworzysz tę swoją niewyparzoną gębę, postrzelę ci stopę - wyszeptałam do Tytusa, łapiąc go za rękaw bluzki.
- Skarbie - mąż pochylił się w moją stronę z kpiącym uśmieszkiem - nie takie rzeczy od ciebie słyszałem. I myślisz, że zacząłem się bać?
- Może powinieneś? - uśmiechnęłam się w jego stronę słodko.
- Trenowano mnie od dziecka, Amelio. Więc wątpię, abyś była wstanie zrobić mi trwałą krzywdę, poza tym mnie kochasz.
- Kiedyś cię...
- Mamo? - Aksel odwrócił się w naszą stronę - Co sądzisz o kaplicy? Spodoba się Tatianie taki wystrój? W końcu ślub bierze się tylko raz, a ja naprawdę chciałbym, by była to dla niej niezapomniana chwila.
- Och, gwarantuję ci, że będzie - powiedziałam. Następnie rzuciłam cicho w stronę Tytusa. - Obyś się nie zdziwił, skarbie.
Dopiero wygłosiwszy to, przyjrzałam się wystrojowi kaplicy. Wszędzie było pełno kwiatów i (niestety) serduszek, nie żebym była jakąś przeciwniczką tych ostatnich, ale... Nie wydawało mi się żeby Tatiana była jakoś tym zachwycona. Chociaż rozumiałam dlaczego Aksel to zrobił. No i efekt był wart włóczenia się przez cały pałac. To co zdołał stworzyć mój syn... było naprawdę piękne.
- Myślę, że twojej siostrze się spodoba. Nawet bardzo.
- To dobrze - Aksel uśmiechnął się do mnie wyraźnie uspokojony. - I tak wyszło nieźle, zważywszy ile miałem czasu na przygotowanie tego wszystkiego.
- Drodzy państwo - kapłan ponownie zwrócił naszą uwagę na siebie - jest jeszcze jedna kwestia, którą trzeba już teraz ustalić. Chodzi o przysięgi, czy państwo młodzi sami coś napisali, czy mają być tradycyjne...
- Tradycyjne! - błyskawicznie przerwałam pulchnemu mężczyźnie - Są tacy młodzi i na pewno nie wiedzą co powinni wyrazić w tak ważnej chwili. Zatka ich albo coś. Więc... Więc bezpiecznie będzie jeśli będą powtarzać za kapłanem.
Tytus patrzył na mnie z nieodgadniętym wyrazem twarzy, tak jakby chciał powiedzieć, iż właśnie przerwałam mu w wypowiedzeniu czegoś zupełnie innego, niż właśnie to co powiedziałam. Czyżby znów chciał w coś wplatać młodych? Nie mogłam przecież do tego dopuścić. Wystarczająco dużo musieli już przejść. No i nie znają się tak dobrze, by pisać o sobie jakieś tam przysięgi, które i tak będą - przynajmniej początkowo - kłamstwem.
CZYTASZ
Klan Wojowników 2: Nowy Imperator
Fantasía- Skłamałam - powiedziałam po chwili - nie powiedziałam wszystkiego, ponieważ maluchy nie powinny o tym wiedzieć. Przynajmniej na razie. - Co masz na myśli matko? - podniosłam na Aksel' a wzrok. - Kiedy rodziłam następne dzieci, działo się napr...