Rozdział 6

221 34 10
                                    

- Witam wszystkich na naszym pierwszym wspólnym spotkaniu. Jak już pewnie wiecie nazywam się Martin Ball i jestem reżyserem. Od środy zaczniemy próby poszczególnych scen i jeżeli coś z tego wyjdzie nagramy je. Dzisiaj skupimy się bardziej na integracji, jednak nie myślcie że macie luz. Co to, to nie. Przećwiczymy scenę pierwszą i drugą ze scenariusza, ale to dopiero na końcu. Za tydzień wszyscy, aż do sceny jedenastej macie znać swoje kwestie na pamięć. To chyba na razie na tyle. Mam nadzieję że będzie nam się wspaniale pracować. Jakieś pytania? - przerwał mężczyzna. - Nie? W takim razie przejdziemy się i poznacie resztę ekipy.

Wszyscy ruszyliśmy za Martinem, przy okazji rozglądając się po całym budynku. Był on naprawdę wielki i nie mogłam uwierzyć że to wszystko dzieje się naprawdę. Przez cały czas Thomas nie odrywał ode mnie wzroku i się uśmiechał. Prawdopodobnie śmieszyło go moje zachowanie. Dla niego to wszystko było takie normalne. Występował już w tylu filmach i był na wielu planach filmowych, a ja? 

W końcu jednak nie wytrzymałam i spojrzałam się pytająco na blondyna. Przez całą drogę, nie rozumiałam o co mu tak dokładnie chodzi. Miałam coś na twarzy czy co? 

- Po prostu to cudowne uczucie widząc cię taką szczęśliwą - wzruszył ramionami - Cieszysz się z banalnych jak dla mnie rzeczy, a ja nie mogę przez to odciągnąć od ciebie wzroku. - Chciał coś jeszcze dodać, ale przerwał mu Ball.

- Cisza Tam! To jest Dave Vernet. Nasz dźwiękowiec, zajmuje się również oświetleniem, jest czymś w rodzaju scenografa. Pomaga Emmie naszemu głównemu scenografowi. Ona odpowiada za eksponaty i ogólny wygląd. - pokazał na nawet przystojnego blondyna o niebieskich oczach. Ubrany był raczej zwyczajnie, bo w spodnie jeansowe i koszulę w kratkę. Obok niego stała szczupła, czarnowłosa kobieta. Wyglądała na najwyżej trzydzieści lat. Po plakietce przyczepionej do bluzki dowiedziałam się że to właśnie Emma, a dokładniej Emma Wilson.

- No dobrze idziemy dalej! - krzyknął Martin, a wszyscy ruszyli za nim - To są nasi kamerzyści. Jacob, Matt, Paul i Phil - Przy kamerach stało czterech różnych mężczyzn w przeróżnym wieku. Tak jak każdy, mieli na sobie plakiety dzięki którym łatwiej było ich rozpoznać. Całą grupą przeszliśmy chyba cały budynek, poznając nowe osoby. Kiedy jednak skończyliśmy reżyser zaprowadził nas do pokoju w którym znajdował się gigantyczny stół, a w koło ustawione były krzesła. Nazwał to pomieszczenie stołówką i kazał się rozsiąść. Usiadłam pomiędzy Dylanem, a Thomasem. Po chwili do pomieszczenia weszła nieznana nam jeszcze osoba i przyniosła kilka pizz. Wszyscy, a było nas całkiem sporo zaczęliśmy naszą ucztę. Przy okazji padało kilka żartów lub rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Tak jak Martin powiedział, zaczęliśmy się integrować, dzięki czemu będzie nam się potem lepiej pracować.

Siedzieliśmy tam około dwóch godzin, a potem Ball dodał kilka słów od siebie. Czas leciał i leciał, aż w końcu zostały tylko wyznaczone osoby. Ruszyliśmy na plan filmowy i przećwiczyliśmy zaplanowane sceny. Podczas prób było pełno śmiechu i przeróżnych wpadek. Martin o mało nie wybuchł, bo żartów i wygłupów było naprawdę dużo.

- No w końcu! - wstał i podszedł do nas. - W końcu udało wam się to profesjonalnie zagrać. Wprowadzimy jeszcze tylko kilka poprawek. Ja w was zaczynam nie wierzyć - pokręcił głową. - Jesteście już dorośli, a zachowywaliście się jak dzieci. Nie mówię jednak że mi to tak bardzo przeszkadzało. Rozumiem że początki są trudne, ale zazwyczaj na początku nic nikomu nie wychodzi i jesteście mało zgrani, a tu proszę. Wszystko na odwrót. No i ty Alice. Z tego co słyszałem będzie to pierwszy film w którym zagrasz, ale gdybym o tym nie wiedział nigdy bym tak nie pomyślał. Dobra koniec tego mojego gadania. Widzimy się w środę i mam nadzieję że żadne z was się nie spóźni! Do widzenia! 

Pożegnałam się ze wszystkimi i razem z Sangsterem opuściłam budynek.

- I Jak pierwszy dzień? - zapytał.

- Chyba dobrze, a ciebie nie bolą usta od tego ciągłego uśmiechania?

- Nie jest, aż tak źle - pokazał swoje zęby w szerokim uśmiechu, a ja z niedowierzania pokręciłam głową. - No co? - zaczął się śmiać. - Jedziemy gdzieś? Trzeba uczcić ten pierwszy dzień na planie filmowym.

- Thomas proszę cię, możemy to przełożyć? Jestem strasznie zmęczona.

- No dobrze. W takim razie zabieram cię jutro na wycieczkę i nie chcę słyszeć odmowy - puścił mi oczko.

- No dobra - wiedząc że nie mam innego wyboru, przytuliłam się do niego na pożegnanie i ruszyłam w stronę swojego mieszkania.

𝓣𝓸𝓰𝓮𝓽𝓱𝓮𝓻 𝓐𝓰𝓪𝓲𝓷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz