Rozdział 7.

225 31 13
                                    

- Mam rozumieć że moja przyjaciółka idzie dzisiaj na randkę z Thomasem Sangsterem?!! - krzyknęła Susan, a ja odstawiłam telefon od ucha.

- Ty jesteś normalna? - zapytałam, nie dowierzając w entuzjazm dziewczyny. - To nie randka. Chciał po prostu uczcić pierwszy dzień na planie filmowym. To nic takiego. - wzruszyłam ramionami, choć i tak wiedziałam że tego nie zauważy. 

- Wiesz że jakby było tak jak mówisz, to zaprosiłby też Dylana? Z tego co wiem on też wystąpi w tym filmie. Jednak jak to ci nie daje stuprocentowej pewności, to wspomniałaś że zabiera cię na wycieczkę i spacer - mogłabym się założyć że w tym momencie się uśmiecha.

- Ugh, skończ już te swoje teorie spiskowe i powiedz co mam ubrać. 

- Załóż tą sukienkę co miałaś na moich urodzinach. Jest bardzo dziewczęca i nawet jeżeli twoim zdaniem to nie jest randka to będzie idealna. 

- Masz rację, dzięki. Jesteś boska! - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na kanapę. Jest przed czternastą, także mam ponad dwie godziny. Nie jest źle. Wzięłam szybki prysznic i na samej bieliźnie weszłam do pokoju. Tam poszukałam niedawno kupionej sukienki i przebrałam się w nią. Sun miała rację, nadawała się idealnie. Poszukałam jeszcze pasujących do niej, ale wygodnych butów. Następnie rozczesałam włosy i przejechałam tuszem po moich rzęsach. Gotowa popsikałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i stanęłam przed lustrem. Nie powiem że wyglądałam bosko, ale no źle nie było. Zaczęłam się zastanawiać, czemu tak bardzo zależy mi, aby dobrze wyglądać. Przecież Thomas to mój przyjaciel i idziemy tylko na spacer. Moje rozmyślenia jednak przerwał dzwonek do drzwi. Chwyciłam małą torebkę na ramie, schowałam do niej telefon i poszłam otworzyć. Tak jak przypuszczałam był to wspomniany wcześniej blondyn. Muszę przyznać że ubrany był pociągająco? Czy ja właśnie tak pomyślałam? Miał na sobie białą koszulę z kilkoma odpiętymi na górze guzikami. Do tego ubrał czarne, idealnie pasujące spodnie. Nie potrafię opisać jak się czułam patrząc na niego, może Susan miała rację? Nie, to będzie zwyczajny spacer.

- Wyglądasz ślicznie - przywitał mnie tym bardzo miłym komplementem i pocałował w policzek. Przez ten gest udało mi się wyczuć boskie męskie perfumy, którymi musiał się popsikać. Boże... Razem zeszliśmy na dół, po czym wsiedliśmy do samochodu chłopaka. 

- To gdzie jedziemy?

- Na wycieczkę.

- Dużo mi to dało, wiesz? - w odpowiedzi tylko parsknął śmiechem.

Z początku jechaliśmy przez centrum miasta, aż blondyn nie skręcił w jedną z bocznych uliczek. Próbowałam odgadnąć dokąd jedziemy, ale ta droga naprawdę nic mi nie mówiła. Mijaliśmy małe miasteczka i wielkie lasy. W końcu jednak zatrzymaliśmy pod jednym z drewnianych domków. Nie wiem skąd, ale kojarzyłam to miejsce. Nie... To nie może być prawda, zaczęłam rozglądać się wkoło. 

- Thomas czy to? 

- Tak, dobrze myślisz. Pamiętasz? Jak byliśmy mali śmialiśmy się że kupimy oto ten domek i będziemy codziennie chodzić nad wodę...

- A wieczorami będziesz grał na gitarze i będziemy śpiewać - zaśmiałam się na to wspomnienie.

- Dokładnie - objął mnie ramieniem - Chodź. - pociągnął za moją rękę w kierunku ścieżki. Dobrze pamiętałam dokąd ona prowadzi. Kiedy znaleźliśmy się już na plaży ściągnęłam buty i zanurzyłam stopy w chłodnej wodzie. Razem z moim towarzyszem zaczęłam chodzić wzdłuż jeziora przypominając sobie stare dobre czasy. Znaleźliśmy to miejsce całkiem przypadkiem. Jakiś kilka metrów stąd mieszkała moja ciocia, a my pewnego dnia bawiliśmy się w lesie w berka. No więc tak jakoś wyszło że przybiegliśmy, aż tutaj. 

Nie wiem naprawdę jakim cudem czas w jego towarzystwie tak szybko upływa. Nawet nie zdążyłam zauważyć, a słońce już pomału chowało się za jeziorem. Sangster pobiegł na chwilę do samochodu zostawiając mnie samą z tym cudownym zachodem. Usiadłam na suchym, ale już zimnym piasku, a po chwili dołączył do mnie blondyn. Ku mojemu zaskoczeniu przyniósł ze sobą gitarę i zaczął grać jedną z melodii. Dołączył również do niego śpiew, a ja wsłuchiwałam się jak zahipnotyzowana. 

- Dziękuję - przytuliłam się do niego i pocałowałam w policzek.

- Za co?

- Za wszystko. Za popołudnie i wieczór spędzony z razem. Za wszystko co dzieje się teraz... - nie dał mi dokończyć, tylko objął mnie ramieniem.

-Nie masz za co dziękować, to ja powinienem - uśmiechnął się.

- Chyba powinniśmy już wracać - oznajmiłam - Jutro z rana mamy być na planie filmowym, a Martin nas zabije jeżeli któreś z nas się spóźni.

- On tylko tak gada - zaśmiał się Thomas. - Bo gdzie znajdzie tak idealnie pasującego aktora jak ja? - uderzyłam go w ramię i wybuchliśmy śmiechem.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i wróciliśmy do samochodu. Jechaliśmy w ciszy, a gdy chłopak w końcu się zatrzymał, po raz drugi mu podziękowałam i pocałowałam w policzek. Następnie opuściłam pojazd i skierowałam się pod klatkę. Wpisałam kod i weszłam schodami na górę. Kiedy byłam już w mieszkaniu rzuciłam się na fotel i nie miałam zamiaru z niego wstawać. To był najwspanialszy dzień w moim życiu. Czułam się jak w bajce, jednak wiedziałam że takie rzeczy nie trwają wiecznie. Znając życie niedługo zdarzy się coś czego będę żałować i całymi dniami ryczeć w poduszkę. Takie już moje życie... 

Postanowiłam nie zawracać sobie jednak teraz tym głowy i poszłam wziąć prysznic. Przebrana w wygodnie ciuchy do spania, usiadłam na łóżku. Zaczęłam uczyć się scenariusza, aby chociaż w małym stopniu znać go na pamięć. Na szczęście mam ciut ułatwione zadanie, gdyż znam moją książkę jak nikt inny. Chociaż muszę przyznać iż Ball zmienił tutaj wiele rzeczy, nie mówiąc oczywiście że na gorsze. Przynajmniej w ten sposób ludzie nie będą się nudzić czytając książkę, jak i oglądając film. 

Zaczęło mnie również zastanawiać jak to możliwe że Martin miał już przyszykowany scenariusz. Czyżby czytał mi przed wywiadem w myślach i wiedział że się zgodzę? Z doświadczenia wiem że tego nie pisze się z dnia na dzień. 

Stwierdziłam jednak że nie warto zawracać sobie tym głowy. Już postanowione że na podstawie mojej książki powstanie film, a ja w nim zagram. Zmęczona zgasiłam światło i weszłam pod ciepłą kołdrę. Ostatecznie nastawiłam budzik na telefonie i po chwili zasnęłam. 

𝓣𝓸𝓰𝓮𝓽𝓱𝓮𝓻 𝓐𝓰𝓪𝓲𝓷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz