Rozdział 11.

179 35 5
                                    

- Em, miałam po prostu gorszy dzień - odpowiedziałam po chwili namysłu i wzruszyłam ramionami.

- Wiesz że mi możesz powiedzieć - kontynuował.

- Tak, tak wiem. Naprawdę nic takiego się nie stało, Susan trochę to podkolorowała.

- Ale czy to wszystko miało coś wspólnego z twoim szybkim opuszczeniem planu filmowego?

- Śpieszyłam się i tyle, a ty co? Przesłuchanie prowadzisz?

- Ja się tylko martwię, ale no dobra nie będę ciebie już męczyć. - westchnął i podszedł bliżej - Pomóc ci w czymś?

- Mógłbyś podać mi talerze.

- Już się robi.

Kiedy posiłek był już gotowy usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy go spożywać. Na szczęście żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Musiałam wszystko poukładać sobie w głowie. Po zjedzeniu Tostów, Thomas po raz ostatni zapytał czy na pewno wszystko jest dobrze, a gdy tylko przytaknęłam wrócił do domu.

Ja za to Wsadziłam brudne naczynia do zmywarki przy okazji sprawdzając nieodebrane sms-y od Dylan'a.

Dylan: Mogę do ciebie przyjechać? Musimy porozmawiać.

Szczere to nie miałam ochoty na jakiekolwiek towarzystwo, ale zgodziłam się. No bo co mi szkodzi? Wróciłam szybko do sypialni i przebrałam się w inne ciuchy. Nie będę przy nim przecież paradować w bieliźnie i ciut za dużej koszulce. Gdybym wiedziała iż Thomas jest w moim domu też bym inaczej się ubrała..

Gotowa włączyłam telewizor i czekałam na przybycie Dylana. Nie minęło nawet całe dziesięć minut, a był już u mnie. Zrobiłam nam kawę i razem usiedliśmy na kanapie. Na początku Dylan jak to Dylan musiał żartować, jednak potem zrobiło się ciut poważniej.

- Alice odpowiedz szczerze. Czujesz coś do Thomasa? - przez to pytanie o mało nie wyplułam kawy.

- Nie rozumiem ciebie Dylan - pokręciłam nerwowo głową.

- Odpowiedz.

- To jest mój przyjaciel.

- Tak czy nie.

- Oczywiście że nie. - skłamałam - Skąd ci to przyszło do głowy?

- Wczoraj kiedy dzwoniłem pomyliłaś mnie z nim i mówiłaś zupełnie co innego.

- Ja byłam pijana i dobrze o tym wiesz.

- Może i tak, ale jeszcze teraz ta twoja reakcja daje mi dużo do myślenia - puścił mi oczko.

- Zmieńmy temat, nawet jeżeli bym coś do niego czuła to nigdy w życiu bym tego tobie nie powiedziała.

- Czyli jednak?

- Odwal się! To jest moja sprawa dobra! Nic nigdy nie zrozumiesz! - po moich polikach spłynęło kilka łez.

- Alice ja nie chciałem - przytulił mnie.

- Wyjdź. - powiedziałam stanowczo - Chcę pobyć sama.

- Przepraszam - ze spuszczoną głową opuścił moje mieszkanie, a ja rozpłakałam się na dobre. Co się ze mną dzieje? I czemu ryczę bez powodu?

Muszę się przewietrzyć i trochę uspokoić. Wstałam z kanapy i ruszyłam do łazienki. Tam przemyłam twarz wodą i zrobiłam sobie lekki makijaż. Ja naprawdę potrzebuje chwili spokoju, bo to wszystko mnie wykończy. Nie chodzi mi tylko o sytuacje z blondynem, ale i również szybki rozwój mojej kariery. Jak tak dalej to wszystko pójdzie ja zwariuje.. Tego wszystkiego jest za dużo, a ja nie jestem na to gotowa.

Zakluczyłam mieszkanie i zaczęłam wolnym krokiem schodzić po schodach. W końcu będę miała chwilę dla siebie, chwilę na odpoczęcie od tego wszystkiego. Chociaż co ja sobie myślałam, jestem w bagnie. Westchnęłam.

- Co jest Thomas?

- Zapomniałem wziąć telefonu. Leży u ciebie na stole i przy okazji zastanawiałem się czy nie chciałabyś pójść ze mną na spacer.

- Nie! - krzyknęłam, ale szybko się uspokoiłam. - Przepraszam, po prostu.. - zauważyłam schodzącego z góry sąsiada i podeszłam do niego. - Umówiłam się z Alanem. - spojrzałam błagająco na niewtajemniczonego chłopaka, a ten posłał mi szeroki uśmiech.

- Em, no dobra. Nic nie szkodzi. To innym razem się spotkamy - odpowiedział obojętnie.

- No spoko - zrobiło mi się przykro, nie powinnam go tak okłamywać - Przyniosę ci telefon, poczekaj tutaj. - Tak jak powiedziałam tak też zrobiłam. Blondyn podziękował i rzucił tylko krótkie "cześć". Następnie opuścił budynek.

- O co chodziło? - spytał Alan.

- Długa historia, ale będę ci dłużna do końca życia że akurat w tym momencie schodziłeś na dół i mi pomogłeś.

- Nie musisz, aż do końca życia. Wystarczy jak umówisz się ze mną na spacer tak jak powiedziałaś temu typowi.

- Właściwie to akurat miałam iść się przejść więc czemu nie. - wzruszyłam ramionami.

- No to chodźmy - otworzył przede mną drzwi i razem wyszliśmy na świeże powietrze. - Właściwie to nie wiem gdzie, ale widziałem już tego faceta.

- Nazwisko Sangster ci coś mówi?

- To ten aktor? - pokiwałam twierdząco głową - No to niezłe masz znajomości pisareczko.

Alan był wysokim chłopakiem o kasztanowych włosach i zielonych oczach. Kiedy się tutaj przeprowadziłam to on jako pierwszy do mnie zagadał. Muszę przyznać iż prawdopodobnie nasz kontakt byłby bardzo dobry gdybym nie zaniedbała go przez te kilka tygodni.

Wracając jednak do teraźniejszości. Wspólnie chodziliśmy uliczkami parku rozmawiając na temat naszego życia i wydarzeń sprzed kilku dni. Postanowiłam się przed nim otworzyć i opowiedzieć o wszystkim co mnie dręczy. W końcu mogłam się komuś normalnie wygadać i poczułam się o wiele lepiej.


𝓣𝓸𝓰𝓮𝓽𝓱𝓮𝓻 𝓐𝓰𝓪𝓲𝓷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz